Rozdział 9

1K 70 10
                                    

Wnętrzności podskoczyły mi do gardła. Zamarłam i nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Człowieku!  Jesteś pijany! -Andy złapał mnie za ramię i odciągnął od przyjaciół.
-Niieee wierzysz miii?  Taaak?  W takim razie saam się jej zapytaj... - Matt osunął się na ziemię i robnął na nią jak bela.
-Niiic miii nie jest! - krzyknął leżąc na trawniku.
Spojrzałam przez ramię na Lily. Bez wątpienia miała powiększone źrenice. Nawet nie chcę się domyślać jakie świństwo znowu łyknęła.
-Matt, do cholery! Wstawaj! - podała mu swoją chudą, słabą dłoń i wciągnęła go na ławkę.
Ja i Andy uciekliśmy. Nie chciałam patrzeć na nich w takim stanie pomimo, że kiedyś również tak wygladałam. Słyszałam za nami różne przekleństwa, a potem odgłosy wymiotowania. Dopiero wtedy zrozumiałam jak strasznie to wygląda z boku.
-Andy... Ja przepraszam za nich... - wydukałam przez suche gardło.
Lecz chłopak nic nie odpowiedział. Kąciki jego ust, wcześniej uniesione do góry, nagle niebezpiecznie opadły w dół. Błękitne oczy, wcześniej radośnie błyszczące, zmatowiały i zobojętniały na to co dzieje się dookoła.
-Coś się stało...?- zapytałam udając głupią, bo to oczywiste co się stało...
-Nie... Nic... Jest okay...- lekko się uśmiechnął - Może odwiozę cię do domu? Jest już bardzo późno i lepiej żebyś sama nie szwędała się po mieście, no i pewnie twoi rodzice się martwią...
Zacisnęłam zęby i nabrałam powietrza.
-Nie mam rodziców... Mój ojciec zniknął kiedy miałam siedem lat, a moja matka zostawiła mnie samą i pojechała do Nowego Jorku ze swoim nowym facetem, notabene jej byłym szefem...
- To... Okropne... - Powiedział tylko te dwa słowa i zamilkł. Tak po prostu. Do końca drogi i podczas jazdy samochodem nie odezwał się do mnie ani razu. W sumie teraz o tym myśląc, to było zbawienne, bo nie wiem o czym mieliśmy w tej sytuacji rozmawiać.
Kiedy znaleźliśmy się pod moim domem, który musiałam mu wskazać,  Andy zatrzymał się i popatrzył w okrąg kierownicy, dając mi do zrozumienia, że to koniec podróży.
-On nie mówił prawdy...
Wyszłam z samochodu i wbiegłam do domu. Przez okno zobaczyłam oddalające się światła auta Andy'ego.

Obudziłam się o... Zaraz... O której?  Druga po południu... No tak się dzieje kiedy idziesz spać o szóstej rano...
Sprawdziłam telefon. Nic. Pustka. Taka jak przed poznaniem Biersacka.
Co prawda kiedyś mnie wkurzał i uważałam go za kogoś upierdliwego, ale teraz brakuje mi tego rozgadanego chłopaka. I nie chodzi mi o to, że się w nim zakochałam... Chciałabym po prostu znowu usłyszeć jego głos i tyle... Mówię to o chłopaku, z którym się pocałowałam... Ale to nie było na serio, prawda?

Zeszłym na dół i zaczęłam robić śniadanio - obiado - kolację, bo pewnie i tak do wieczora już nic nie zjem. Wtedy podczas smarowania chleba dżemem, dostałam olśnienia!
Kiedy Matt i Lily nam przerwali... On chciał mi powiedzieć, że się we mnie zakochał. Powiedział: ,, A ja chyba się w tobie zako... " i tu przerwał.  Tam musiało być zakochałem,  tylko wczoraj nie byłam wstanie przyjąć tego do wiadomości...
Szybko wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer.
Cisza... Znowu próbuje... Cisza...
Może jest zajęty? Napiszę do niego SMS

Ja: Andy musimy pogadać...

Lecz po paru sekundach dostałam wiadomość zwrotną.

Andy: Przepraszam Amanda, ale ja nie chcę z tobą gadać...

Ja: Czy ty dalej wierzysz w to co powiedział Matt?

Andy: Tak

Ja: Mówiłam Ci, że to nie prawda

Ja: Andy?! Nie obrażaj się!

Ja: Andy?!!

Ja:??

Zero odpowiedzi... To smutne... Bo myślałam, że coś z tego będzie... Że może dalej będziemy się spotykać... Teraz to zrozumiałam.  Jemu naprawdę zależało... O wiele bardziej niż mi i to jest przykre... Matt wszystko zepsuł... Zniszczył naszą przyjaźń, przyjaźń z Lily i to co działo się pomiędzy mną, a Andym...
Jestem... CHOLERNIE WKURZONA!
Ale prawdą również jest to, że to po części moja wina, a tego nie mogę sobie wybaczyć... Nie jestem typem ludzi,  którym jak coś się nie udaje od razu się poddają.  Ja walczę o swoje i walczę o to w co wierzę!  A wierzę we mnie i w Andy'ego.

Wyszłam z domu i pobiegłam do klubu. Muszę to naprawić!  Muszę!  Chodźby mieli mnie stąd ochroniarze wyrzucić muszę to uratować. MUSZĘ.

Fala męskiego potu i alkoholu cofnęła mnie do tyłu, ale nie zwracałam na to uwagi. Popatrzyłam na rozpiskę.
Ostatni koncert BVB w tym gównie,  okay. Teraz albo nigdy... Skierowałam się w stronę sceny i zobaczyłam go jak... Obściskuje się z inną dziewczyną...

My Nobody's Hero ~ Andy Biersack Where stories live. Discover now