Rozdział 17

694 34 5
                                    

Obudziłam się rano. Nie byłam sama. Wtuliłam się w miękkie i ciepłe ciało leżące obok. Klatka piersiowa Andy'ego unosiła się powoli i miarowo. Kiedy spał wyglądał jeszcze bardziej słodko niż normalnie. 
Rozejrzałam się po pokoju. Próbowałam zauważyć coś czego nie zauważyłam wcześniej...
W pokoju było mało mebli. W sumie stało tam tylko łóżko i szafa na ubrania. Gdzieniegdzie pojawiały się szare bądź czarne dodatki, a z boku na ścianie usytuowały się oldskulowe plakaty z takich zespołów jak Kiss i Misfits.

Nagle Andy obudził się.

- Co tam kotku? - zapytał się sennym głosem.

Ale zamiast odpowiedzi dostał buziaka w policzek.

- Tak mało...? - kiedy to mówił podniósł jedną brew.

Roześmiałam się i pocałowałam go w te piękne usta.

- No i teraz lepiej... - zaśmiał się po czym przeciągnął się jak kot i ziewnął.

Zaczęłam myśleć czy nie powinnam zadzwonić do Lily i zapytać się co się dzieje z Mattem. Co prawda to prawda mój kumpel zachowuje się jak egoista, ale nie mogę tak poprostu zostawić ich samych w takiej sytuacji. Nie jestem zapatrzoną tylko w siebie idiotką, którą intetesują tylko jej sprawy. Musiałam przynajmniej dowiedzieć się w jakim jest stanie...

- Gdzie jest mój telefon?

Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Pewnie w salonie, a o co chodzi ...?

- Muszę zatelefonować. - odpowiedziałam krótko i zaczęłam się ubierać w miedzyczasie idąc do salonu.

- Do kogo ? - usłyszałam za sobą niski głos chłopaka krzyczący z sypialni.

- Do Lily...

- Do tej wariatki?!

- Ta wariatka to moja przyjaciołka ... Nie zapominaj o tym...

- I co niby chcesz się od niej dowiedzieć?!?

Wywróciłam oczami i sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer i czekałam na połączenie.

- Amanda po co do niej dzwonisz ?! - Andy stanął przy mnie w przeciągu sekundy.

- Zapytać się o Ma... - Nie dokończyłam , bo po drugiej stronie usłyszałam zachrypnięty głos Lily.

- Lily ...

- Tak, Amanda ...?

- Wiem, że wczoraj się pokłóciliśmy, ale chciałabym dowiedzieć sie tylko jednej rzeczy... Jaki jest stan Matta?

Dziewczyna po drugiej stronie westchnęła , a Andy patrzył na mnie z coraz większym wyrzutem i niezrozumieniem.

- Jest... Jest słabo... Nawet bardzo...

- A coś dokładniej? 

- Wieczorem powiedział wszystkim, że idzie do toalety. Ukradł od kogoś żyletkę i ... - tu na chwilę przerwała . - Znowu próbował to zrobić rozumiesz ? On ma strasznie ciężką depresje ... Cały czas dostaje leki, ale jest... SŁABO .

Zrobiło mi się sucho w gardle.

- Mogę przyjechać?

- Nie wiem czy tym nie pogorszysz sytsytuacji..., ale możesz spróbować...

- Będę za pół godziny...

Rozłączyłam się.

- Zapomnij, że zawiozę cię do tych wariatów! - powiedział stanowczo chłopak.

- Dobrze! Pójadę tam autobusem!

Wkurzyłam się. Dlaczego on nie rozumie, że przejmuje się losem osób,  które spędziły ze mną o wiele więcej czasu niż on. Jasne kocham go, ale to nie zmienia faktu, że mam przyjaciół.
Popełniają oni błędy, wiem, ale na tym polega przyjaźń, że sobie wybaczamy...

Zaczęłam iść w strone drzwi. Wzięłam już torebkę, kiedy Andy powiedział:

- Dobra żartowałem... Zawiozę cię.

Było widać, że chłopak kłamie i tak naprawdę wtedy nie żartował, ale starałam się nie zwracać na to uwagi.

Wsiedliśmy do samochodu i już po paru minutach byliśmy pod szpitalem.
Wysiadłam, ale Andy pozostawał dalej w aucie.

- Nie idziesz ?

- Nie. Nie mam ochoty znowu usłyszeć wyzwisk od twojej "przyjaciółki". - wywrócił oczami. Był niezwykle wkurzony.

- Dobrze. Do zobaczenia. - powiedziałam beznamiętnie i ruszyłam w stronę drzwi.

Przeszłam przez hol główny. Znalazłam tak jak wcześniej odpowiedni dział,  a tam czekała już na mnie Lily.

Podeszłyśmy do siebie i przytuliłyśmy się tak jak za dawnych lat. Tak samo szczerze, tak samo radośnie. Z oczu dziewczyny popłynęły łzy.

- Amanda... Ja... Chciałabym, aby było jak dawniej...

- Ja też bym tego chciała, ale nie może tak być...

- Nienawidzę go, wiesz? Nienawidzę go, że zamiast powiedzieć ci wcześniej co czuje. Zamiast ukrywać to przed światem, aż ty znajdziesz sobie innego. To wolał zrobić coś takiego... Wolał rozpierniczyć naszą przyjaźń w taki okrutny sposób...
Przepraszam za to jaka byłam. Pójdę na odwyk. Obiecuję. Tylko muszę dowiedzieć się czy z Mattem wszystko jest okay...

- Lily...

- Am, boję się. Cholernie się o niego boję. On jest nieobliczalny. Powoli mam już tego dość... Sama najchętniej połknęłabym za dużo jakiś leków i... Miałabym święty spokój...

- Li! Nigdy tak nie mów! Słyszysz nigdy!

- Kiedy ja już nie wytrzymuję... Za dużo tego wszystkiego...

- Pomogę ci. Nie zostawię cię samej...

Objęłam ją ponownie. Czułam się strasznie. Wiedziałam, że muszę ich ratować. To był mój aktualny priorytet.

- Gdzie on leży? 

- Przenieśli go do tamtej sali. - wskazała palcem. - Co ty chcesz zrobić?

Ale ja już kroczyłam w stronę sali nr 41.
Otworzyłam drzwi i z impetem weszłam do środka. Na łóżku leżał Matt. Tak jak ostatnio tępo wpatrywał się w ścianę. Lecz rozpromienił się kiedy mnie zobaczył.

- Am...?

- Kocham cię.

- Co?

- Kocham cię.

Podeszłam bliżej jego łóżka i go pocałowałam...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka wszystkim!
Mały zwrot akcji, żeby nie było za pięknie ;-)

Niestety mój telefon mi się zbuntował i poszedł do naprawy na około 2 tyg :'( . Dlatego nie wiem jak będzie z rozdziałem za tydzień, ale postaram się aby się pojawił :-) .

Pozdrawiam!

Ps. Osoby które tak samo jak ja w następny poniedziałek kończą już ferie łączmy się w bólu. :'( :'( :'(

My Nobody's Hero ~ Andy Biersack Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz