Rozdział 15

888 41 6
                                    

Droga nie była długa. Chyba potrzebuje odpoczynku. Za dużo rzeczy wydarzyło się ostatnio w moim życiu. W jednej sekundzie wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Wszystko wydaje się być tak nie realne, że aż trudno jest mi uwierzyć w to, że to prawda.
Jadąc samochodem zwracałam uwagę na takie głupoty jak promień słońca padający na moją nogę, na moje luźno ułożone ręce i włosy, które falowały pod wpływem wiatru ogarniającego cały pojazd.
Popatrzyłam w stronę kierowcy. Pomyślałam, że jestem cholerną szczęściarą. Wiem, że mówiłam to już z tysiąc razy, ale nigdy nie chcę stracić Andy'ego. Nie obchodzi mnie jego sława, nie obchodzą mnie jego pieniądze, nie obchodzi mnie nic co jest w nim przyziemne, bo my wszyscy jesteśmy tylko częścią większej materii, która tworzy nasz osobisty świat, w którym wszystko to co się dzieje zależy wyłącznie od nas. Dla mnie liczy się tylko on jako człowiek, jako osoba którą kocham bez względu na wszystko.
Dalej patrzyłam w jego stronę. Obserwowałam jego skupione oczy, przepełnione determinacją i zacięciem. Spojrzał na mnie oraz uśmiechnął się tak ujmująco jak zwykle. Miał niezwykły talent do uśmiechnia, naprawdę...

Zatrzymaliśmy się przed dużym nowoczesnym domem. Nigdy nie byłam w tej części Los Angeles. Tutaj znajdują się same domy osób, które zarabiają o wiele więcej niż zarabiała moja matka. Dziwnie czułam się w takim miejscu, ale chciałam tego powiedzieć na głos.

Chłopak objął mnie i razem weszliśmy do wcześniej wspomnianego domu.
Jak na lokum samotnego dwudziesto dwu latka było tam wyjątkowo czysto. Andy niedbale rzucił kluczami od samochodu na szafkę stojącą w korytarzu, a następnie zaczął iść do kuchni
- Czuj się jak u siebie w domu - rzucił w przelocie i zniknął za drzwiami kuchni.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam rozglądać się po całym domu. Zauważyłam dużą ilość płyt muzycznych, rzeczy związanych z batmanem oraz gitarę elektryczną stojącą w kącie. Dom wyglądał jakby jego właściciel rzadko w nim bywał.

- Podoba Ci się? - Zapytał się chłopak. Biersack niósł w ręce dwie lampki oraz butelkę wina.
- Och tak... Naprawdę ładnie się tu urządziłeś Andrew Dennisie Biersacku...
- Dziękuję panno Amando Harrison...

Chłopak usiadł obok mnie i zaczął nalewać wino do lampek.

- Boję się o Matta... - Zaczęłam.
Andy spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem.
- Ja boję się o ciebie i o to, że będziesz wolała wybrać jego, aby nic mu się nie stało... Boję się, że cię stracę... - Odłożył butelkę i luźno oparł się o kanapę.
Również bałam się, że mu ulegnę. Był już blisko zamierzonego celu, ale nie poddałam się i nie zamierzam tego robić, jak kolwiek ta walka nie byłaby beznadziejna.
- Myślę, że nie powinieneś się o to martwić panie Biersack. - Złapałam go za rękę.
Spojrzał na mnie i powoli zaczął się nade mną nachylać.
- Kocham cię... - Wyszeptał po czym mnie pocałował.
To było krótkie i niewinne. Za krótkie i za niewinne.
Wzięłam kolejny łyk słodkiego wina. Zaczęłam zastanawiać się czy zwariowałam czy na serio chcę to z nim robić... Amanda uspokój się.
Jeszcze jeden łyk i jeszcze jeden.
Jest coraz gorzej...

- Wiem, że to mało odpowiedni moment, ale czy matka zostawiła ci jakieś pieniądze na życie? - Andy znowu stał się śmiertelnie poważny.
- Trochę... Odrobinę...
- Czyli ile?
- Nic...
Czy powinnam się wstydzić? Czy to, że robię się czerwona to tylko alkohol czy niechęć przed wyznaniem prawdy...?
- Fuck... - Chłopak zakrył oczy dłońmi, a następnie sam upił łyk napoju.
- Muszę pójść do pracy... Jakiej kolwiek,  ale mam też szkole i... W sumie mi na niej nie zależy... I tak nie mam dobrze usytuowanych rodziców, więc nic nie osiągnę. Mogę ją rzucić...
- Am został ci miesiąc!  Jeden miesiąc!  Pomogę Ci skończyć szkolę, a potem jeśli będziesz chciała to będziesz mogła poszukać pracy, ale ja mogę dalej ci pomagać...

Nie wiedziałam co powiedzieć. Ten chłopak zachowywał się jak bohater. Chciał wszystkim pomagać...

- Ale to tylko ten jeden miesiąc! 
- Możesz się nawet do mnie wprowadzić, jak chcesz... - Z każdym wyrazem jego głos zchodził coraz niżej i niżej...
Poczułam dziwne mrowienie w brzuchu. To było nie do wytrzymania. Amanda uspokój się.
Znowu razem upiliśmy łyk wina.
Czy on na serio z każdą minutą był coraz przystojniejszy???

- Am czy ty musisz być z każdą minutą coraz piękniejsza?
- Myślę, że to wino...
- A ja myślę, że to ty rzucasz na mnie jakiś czar...

Znowu to gilgotanie w brzuchu. To jest zarazem niesamowite i okropne. Nie mogę nad tym zapanować. Andy przestań być tak cholernie seksowny...

- Nie jestem wróżką...
- Ale po mimo to mnie hipnotyzujesz...
Czy mi się wydaje czy on sekundę temu nie siedział trochę dalej ode mnie? 
Kolejny łyk wina. Ja i on. Zrobiło mi się gorąco...

- Czy ja zwariowałem na twoim punkcie?
Jego ręka sunęła po moim policzku.
- To chyba nie możliwe, aby nie zwariować na twoim punkcie...
Był blisko. Był bardzo blisko. Obie dłonie zatrzymały się na mojej szyji.
Sekunda, może dwie... Jego usta były przy moich ustach. Długo oraz z uczuciem. Potem kolejne pocałunki. Z każdą chwilą coraz namiętniejsze...
Lampki z winem na dnie wylądowały na stole obok. Jego oczy. Fale. Morze. Światło księżyca. Wszystko i nic.
Przyciąganie i nieważkość.

- Amanda... Wiesz, że nie mogę przestać o tobie myśleć? Nie mogę bez ciebie funkcjonować...
Czułam jego bliskość, czułam jego ciepło, czułam jego bicie serca...
- My beating heart belongs to you... - Wyszeptałam. Tak po prostu. Tekst piosenki, która chodziła mi dziś po głowie.

Było coraz romantyczniej i coraz goręcej. Moja dłoń zaczęła powoli zdejmować jego koszulkę. Mrowienie w brzuchu było ogromne. Trudne do ogarnięcia i coraz łatwiejsze do zrozumienia. Jego usta idealnie pasowały do moich ust. Były bliźniacze. Były jak wykute z tego samego kruszcu. Były cudowne.
Mój t-shirt zniknął.
Obydwoje byliśmy kwita.

- Napewno tego chcesz...?
Czy odpowiedź była prosta?  Myślę, że nigdy nie jest i wtedy też nie była...
Ale musiałam wybrać...
Tak bądź Nie...
- Tak.
Skończyło się owijanie w bawełnę. Zaczęła się zabawa. Andy... On... Chciał zrobić wszystko. Chciał zrobić wszystko najlepiej jak się dało. I zrobiłby to gdyby nie dzwonek do drzwi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy podczas Walentynek będą czytać fanfiction, jeść ciastka czekoladowe, pić mega słodką herbatę i czekać na księcia z bajki, który i tak się nie pojawi... ❤
Łączmy się w bólu, ci którzy nienawidzą tego święta ❤❤❤

My Nobody's Hero ~ Andy Biersack Where stories live. Discover now