8. U początku

3.3K 340 33
                                    

Jessica z napięciem obserwowała jak jadeitowe wieko zamyka prostokątną szkatułkę, wewnątrz której znajdował się fragment jej serca. Kamienie miały być tam bezpieczne, ale chyba żadnego z właścicieli to do końca nie przekonywało. Thaliet zniknęła ze szkatułką w ciemnym korytarzu gabinetu, podczas gdy nastolatkowie ruszyli do wyjścia. Mimo wszystko lepiej, że to dyrektorka wzięła kamienie, a nie jej siostra. Jessica zdecydowanie nie pałała do niej sympatią.

— To całkiem sprytne — odezwał się po jakimś czasie Kyle, przemierzając mroczny korytarz.

Szli w piątkę, bo Leo znowu gdzieś zniknął, a nikt nie chciał już nawet wnikać, gdzie. Mieli ważniejsze sprawy na głowie.

— Co? — bąknęła z oburzeniem Bryłka. — To, że odebrali nam naszą własność?!

— To, że chcą nas w ten sposób zmotywować — odparła Jessica, odgadując zamysł Kyle'a.

Lillanta objęła się rękoma, jakby nagle zmroził ją niespodziewany powiew. Pomarańczowe włosy otuliły jej twarz.

— Nie podoba mi się to — stwierdziła. Dłonią sięgnęła do szyi. — Brakuje mi mojego akwamarynu.

— Nie tylko tobie — dodała Vanessa, gdy skręcali na główny korytarz, gdzie miejscami nadal wałęsali się inni uczniowie. — Mam tylko nadzieję, że szybko je dostaniemy z powrotem.

Brietta prychnęła, unosząc głowę do góry. Szła niedbale, butami szurając o kamienną posadzkę, a ręce miała wciśnięte do kieszeni dżinsów. Teraz Jessica odniosła wrażenie, że jej lekceważąca tylko postawa przybrała na sile. Nie przeszkadzało jej to, ale denerwował ją fakt, że nie potrafi dociec powodu.

— Dostaniemy je, kiedy każdy opanuje przynajmniej podstawy. — Przeniosła wzrok na szatynkę. — Więc trochę sobie poczekasz, dziewczynko.

Jessica wstrzymała oddech, słysząc to określenie. Nawet ton głosu Bryłki tak bardzo przypominał jej Zack'a, że chociaż nadal była zdenerwowana z powodu braku wieści od nich, momentalnie poprawił jej się nastrój.

Wyprzedziła Lillę i dała jej siostrze kuksańca w bok.

— Trochę wiary — powiedziała, puszczając oczko w kierunku czarodziejki.

— Tutaj skręcam. — Kyle, który szedł jako pierwszy, w jednym momencie zatrzymał się i uśmiechnął przepraszająco do towarzyszek, choć Jess była niemal pewna, że czuje ulgę z powodu odłączenia się od grupy.

Stali pośrodku skrzyżowania trzech korytarzy, które — tak jak reszta szkoły — oświetlane były przymocowanymi do ścian pochodniami lub płomiennymi żyrandolami. Nastolatka często jeszcze odnosiła wrażenie, że jest w jakimś gotyckim kościele albo starym zamczysku, co ani trochę nie dodawało ciepła jej odczuciom wobec akademii. Cieszyła się jedynie, że pokoje są tak miło urządzone, bo niektóre zdobienia w budynku; posągi czy płaskorzeźby wyglądały naprawdę upiornie, gdy na ich oblicze padało światło ruchomych płomieni, pozostawiając miejscami mroczny cień. Zupełnie tak, jakby były przyczajonymi upiorami, czekającymi tylko na odpowiednią ofiarę.

— Gdzie są pokoje chłopców? — zaciekawiła się Vanessa i, chyba odruchowo, odrzuciła włosy do tyłu.

Brietta posłała jej mordercze spojrzenie.

— Po co ci to? I tak cię tam nie wpuszczą. Nie pozwolą przecież, żeby ktoś im deprawował młodzież.

Szatynka przez chwilę wpatrywała się w koleżankę, jakby nie była pewna, czy tamta rzeczywiście powiedziała to, co powiedziała, po czym jej policzki oblały się różanym rumieńcem. Szybko odwróciła wzrok.

Sześć ElementówUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum