10. Starcie

2.8K 286 41
                                    

— W szczegóły zapewne wdrożą was na historii, a zatem... — Sarren z namysłem przejechał wzrokiem po całej szóstce. — Leo, pójdziesz pierwszy. Razem z... Jessicą.

Chłopak z lekkim niedowierzaniem zerknął w kierunku blondynki, która z prawdziwym zdumieniem wpatrywała się w nauczyciela.

Przez ostatnie treningi, chociaż nie było zbyt wiele okazji, aby naprawdę się wykazać, Leo wszystkim udowodnił, że już nie potrzebuje więcej ćwiczeń. Bezkonkurencyjnie był najlepszy. Co prawda ani razu się tym nie chwalił wprost, ale bardzo często to demonstrował.

Zresztą, z reguły niewiele mówił — nie rozmawiał nawet z Kyle'm, z którym był w pokoju, chyba że wyraźnie musiał.

Trzymał się możliwie na uboczu, bo zdecydowanie nie ciągnęło go do innych. A już na pewno nie zamierzał pogodzić się z wizją przymusowego członkostwa w drużynie, którą gardził. Jego plany od zawsze wyglądały inaczej. Poniekąd cieszył się, że został powiernikiem, z samego tytułu, ale przez całą resztę miał szczerą nadzieję, że okaże się to w końcu nieporozumieniem.

Jessica z kolei nadal słabo sobie radziła z kontrolowaniem magii. Leo nie potrafi sobie wyobrazić, jakim cudem ta dziewczyna w ogóle mogła być użyteczna w Londynie. Prawda, że szybko się uczyła, ale zdecydowanie lepiej wychodziło jej nawiązywanie nowych znajomości i dogadywanie się z ludźmi niż rzucanie zaklęć. A teraz miała być z nim w parze.

— Zjedzcie to. — Sarren każdemu wręczył po niewielkiej, srebrnej pigułce.

Lillanta wzięła tabletkę w palce i uniosła pod światło.

— Co to jest?

— Czar — odparł z uśmiechem nauczyciel. — Przez godzinę od zażycia będzie was chronił od poważnych obrażeń. To tak w razie czego. Ból będzie autentyczny, ale nic wam się tak w rzeczywistości nie stanie. — Odwrócił głowę w kierunku pierwszej pary. — Jessica, Leo, przygotujcie się.

Ledwie zdążyli mrugnąć, a oboje już stali naprzeciw dziwacznego toru przeszkód — zupełnie innego niż Labirynt — zewsząd otoczeni ciemnością, jakby nagle znaleźli się we wnętrzu czarnej dziury. Jedynie przestrzeń przed nimi była widoczna, ale również ledwie. Leo nie potrafił dostrzec źródła światła, nie potrafił nawet powiedzieć, skąd to światło właściwie dochodzi.

— Czerń wokół was działa jak lustro weneckie, żeby otoczenie nie mogło was przesadnie rozpraszać — poinformował ich głos trenera. — Przed sobą macie tor przeszkód, ale potraktujcie go symbolicznie. Na jego końcu znajduje się kartka. Oczywiście nie jest zwyczajna, ale o jej właściwościach dowiecie się na koniec. Kartka jest tylko jedna. Waszym celem jest ją zdobyć. Nie wystarczy szybciej do niej dobiec, bo zatrzymać ją będzie mógł tylko zwycięzca walki, którą będzie musieli między sobą stoczyć. Tylko jest jeden haczyk: podczas omijania przeszkód — owszem, ale przy samej walce na razie nie wolno wam używać magii.

Leo omal nie zaczął się śmiać. Naprawdę przydzielili mu do tego zadania dziewczynę? I to akurat tą? Pokręcił głową, przegryzając pigułkę między zębami. Jego usta zalał słodki płyn, przez który jednak na języku poczuł delikatne cierpnięcie.

— Dostaniemy jakąś broń? — zapytała Jessica, patrząc gdzieś w czarną ścianę.

Leo parsknął z rozbawieniem.

— A potrafisz się jakąś posługiwać? — zapytał kpiąco.

Dziewczyna posłała mu zdumione, ale pewne siebie spojrzenie.

— Mogę się założyć, że lepiej niż ty — odparła z mocą.

Zaskoczyła go ta odpowiedź. W ogóle się nie spodziewał takiej postawy ze strony Jessicy, ale w gruncie rzeczy nie miał zbyt wielu okazji, aby trochę lepiej ją poznać — sam o to doskonale zadbał. Zmusił się do prowokującego uśmiech i tonu.

Sześć ElementówDonde viven las historias. Descúbrelo ahora