18. Pchnięcie w serce

2K 191 36
                                    

Vanessa nie była pewna, kiedy dokładnie dowiedziała się, jaką może mieć albo właściwie już ma władzę, ale zdecydowanie było to po. Przed pewnie zdawała już sobie z tego sprawę, możliwe, że nie myślała o tym jednak w odpowiednich kategoriach, bo nigdy tego nie potrzebowała, jednak po dotarło to do niej w pełni.

Wygląd był władzą. Nikt nie mógł się z tym kłócić. Nie był jedyną formą władzy, ale tak jak wszystko inne, odpowiedni i odpowiednio wykorzystany dawał ogromne możliwości. Kobiety od zawsze posiadały predyspozycje do tego, aby zdobywać kontrolę przy jego pomocy. Wiele z nich korzystało z tego zresztą zupełnie bezwiednie.

Różnica pomiędzy nimi a Vanessą była taka, że ona zyskała na ten temat pełną świadomość. Posiadała odpowiednie walory, dokładnie jak jej matka, i nie musiała się nawet uczyć ich wykorzystywania. Gdy tylko zdała sobie sprawę, jak mężczyźni naiwnie i posłusznie potrafią reagować, nie było konieczności, aby się specjalnie wysilała. Musiała tylko pamiętać, aby o siebie dbać i dobrze się prezentować.

Stanowiło to jej broń i ochronę, od których z czasem się uzależniła. Nie, może nie do końca. Stało się to po prostu częścią jej stylu bycia. Nie mogła przecież z niego zrezygnować, choć nie zawsze, a nawet często sprawy zachodziły za daleko, mimo że wcale do tego nie dążyła.

Kolejny przykład ludzkich słabości — wszyscy tak szybko ulegali ulotnym emocjom.

Mimo świadomości tego każda z wymykających się spod kontroli sytuacji zostawiała z niej jakiś ślad. Z tego powodu trzymała dystans, z całych sił kierowała myślami tak, aby być wyrachowaną, aby za taką uchodzić. To często wystarczało. Bo dlaczego miałaby zachowywać się inaczej, jeśli wszyscy i tak oceniali ją po tym, jak wyglądała? Na tej zasadzie albo jej nienawidzili, albo się jej podlizywali. Za to wszyscy zgodnie nie próbowali jej poznać.

Z biegiem lat nabrała przekonania, że pogodziła się z takim losem. Dostawała to, czego chciała, a po samych ludziach starała się nie oczekiwać z byt wiele. Nie robiła sobie nadziei. Tłumiła to, co inni mogli by nazwać przywiązaniem. I starała się skupiać na tym, co chciała robić i co pozwalało jej się oderwać od bezsensowności schematów społeczeństwa.

A Vanessa uwielbiała tworzyć. Nie, kochała to.

Potrafiła godzinami — podczas każdej innej czynności niewymagającej jej stuprocentowego skupienia — myśleć o projektach, obracać ich obraz, zmieniać, a później następne godziny dobierać materiały i w końcu przekształcać je w coś namacalnego i spójnego.

A jeszcze później przekształcać to w kłamstwo.

Była w tym dobra i zdawała sobie z tego sprawę. Nikt nie był w stanie poznać, że koszulki, sukienki, a nawet spódniczki o fantazyjnym kroju i podszyciach wyszły spod jej rąk w akompaniamencie wyobraźni. Dlatego z doszytymi metkami znanych firm (które brała z groszowych ubrań z odzieży używanej) wyglądały na niepowtarzalne kolekcje z wyższych półek.

Już kiedyś myślała nad ich sprzedażą, pieniądze zawsze były w jej domu potrzebne, ale wtedy musiałaby je wyceniać jako dzieła własne, a przez to istniałoby ryzyko, że ktoś z jej znajomych mógłby się na tym poznać. Niewielkie, to prawda, ale wystarczające, żeby ją zniechęcić.

I nie chodziło to, że nie chciała się chwalić swoim talentem, czy że był on tak ważny, aby nikt o nim nie mógł wiedzieć. Zwyczajnie nie chciała tracić wiarygodności osoby, którą stać na drogie ubrania, nawet jeśli nie było to prawdą.

I teraz uświadomiła sobie, jakie to było niesamowicie głupie.

Właściwie wiedziała to już wcześniej, ale teraz, kiedy siedziała na wielkim i niebotycznie drogim łóżku w swojej chwilowej, czteroosobowej pałacowej komnacie, dotarło to do niej o wiele wyraźniej. W końcu trafiła do miejsca, gdzie pojęcie pieniędzy przestawało istnieć. Samo bogactwo również było postrzegane inaczej. Dzięki magii wszystko mogło wyglądać na kosztowne, ale tak naprawdę nikogo nie obchodziło, czy w rzeczywistości takie jest.

Sześć ElementówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz