— Już lepiej?
Jessica ledwo spojrzała na matkę, ale niemrawo przytaknęła. Nadal jej się kręciło w głowie i bolały ją mięśnie, ale przynajmniej chwilowo nie miała już ochoty wymiotować, co uznała za całkiem dobry sygnał.
Od razu, kiedy tylko zwróciła cokolwiek co miała w żołądku i usunęła się na fotel, żeby służba — służba! — mogła zająć się brudem, na szczęście magią, Jessica zaczęła zdawać sobie sprawę z wszystkiego, co nie pasowało.
Jej mama stała koło niej, ona sama najwyraźniej miała na imię Ailish, a nie Jessica, a poza tym brakowało jej kamienia. I ze wszystkich trzech pozycji, to ta ostatnia najbardziej ją zaniepokoiła, kompletnie wbrew rozsądkowi, ale wyraźnie czuła brak. Niemal ją bolał, a na pewno nie pozwalał w pełni skupić się na nierealności sytuacji.
— Na pewno? — dopytywała jej mama, kucając przy córce. — Zatrułaś się czy to wynik magii?
Och, oczywiście, że magii. Przeklęta Perła. Jessica domyślała się i obstawiała przy tym wyjaśnieniu, że to była jej wina, a nie iluzji nauczycieli. Już wcześniej wiele elementów nie pasowało, zresztą tak jak teraz, ale aktualne otoczenie samo nasuwało wnioski o zmienieniu biegu czasu.
— Może się przećwiczyłam — rzuciła, myśląc o sytuacji, kiedy była jeszcze w Londynie i skopiowała naszyjnik. To było pierwsze tak silne zaklęcie, jakie wykonała, i wtedy poczuła się tak samo jak po niebotycznym wysiłku fizycznym, również było jej niedobrze.
Ta odpowiedź okazała się trafiona. Scarlett pokiwała ze zrozumieniem głową i Jessica odetchnęła w duchu, ale nie całkiem.
Patrzyła na delikatne rysy twarzy jej matki, upięte w koku jasne włosy, na znajome niebieskoszare oczy, linię pełnych ust — których nieszczęśnie nie odziedziczyła — i ten maleńki pieprzyk koło dolnej wargi. Serce jej się zaciskało, a gula rosła w jej gardle za każdym razem, gdy jej mama się odzywała. Ten sam głos, który czytał jej bajki, opowiadał o swoim dniu i dawał rady, kiedy były potrzebne.
Ten sam, którego tak jej brakowało przez te wszystkie miesiące, zanim nie znalazła się w punkcie, gdzie już nie było miejsca na ten rodzaj tęsknoty.
A teraz jej matka kucała przed nią, przypatrując się jej z troską i Jessica z trudem powstrzymywała się od szlochu, równocześnie czując, że jej emocje są jakieś mętne, nie do końca tak ostre jak powinny. To również kręciło ją w nosie zapowiadając łzy.
Ale musiała być skupiona, a tu pojawiała się kwestia naszyjnika z labradorytem. Jej mama nie miała go na szyi.
— Może jeszcze się zdrzemniesz? — spytała Scarlett, ale Jessica zdecydowanie się sprzeciwiła.
— Naprawdę wszystko w porządku. I tak spałam za długo.
Jessica nie mogła być tego pewna, ale słońce za oknem wydawało się już wystarczająco wysoko, aby wyraźnie odbiegać od zwyczajowych widoków, kiedy wstawała o świcie. Chyba że z tym też coś namieszali.
— Tylko mówiłaś o jeździe konnej. Nie wiem, czy ona akurat jest dobrym pomysłem.
— Ach, tak. — Jej mama podniosła się do stania. — Vanessa pewnie będzie rozczarowana.
To otrzeźwiło Jessicę.
— Vanessa! — powtórzyła z ożywieniem.
Jej mama przyjrzała jej się badawczo.
— To z nią się umawiałaś, prawda? Tak wczoraj mówiłaś. Z nią i Kylem.
Jessica głęboko nabrała powietrza, ale chociaż jej reakcja wynikała z uświadamiania sobie możliwości, szybko ją zamaskowała.
CZYTASZ
Sześć Elementów
FantasyMagia od początku istnienia była oparta na sześciu filarach. Każdy z tych filarów stanowił potężną cząstkę, bez której reszta traciła równowagę - rzecz najważniejszą wśród wszystkich sztuk. Dlatego elementy uważano za coś wartego każdego poświęceni...