16. Zdrada

2.3K 251 47
                                    

Zaschło jej w ustach z nagłego szoku i zagubienia. Mocno, niemal do krwi przygryzając wewnętrzną stronę wargi, słuchała o tym, jak w rozmowie zdarzało im się wspominać o takich sytuacjach jak bal albo utknięcie jej i Neil'a w windzie, a ten zachowywał się, jakby nie widział, o czym jest mowa. Wtedy to nie miało aż takiego znaczenia, bo ani razu nie powiedział wprost, że nie pamięta takiego zdarzenia, ale teraz, na wspomnienie jego niezrozumienia, wnioski nasuwały się same.

— Ale mnie pocałował — odparowała Jessica, patrząc szeroko otwartymi oczyma na Zack'a i Dennego. — Nie zrobiłby tego, gdyby mnie nie pamiętał.

— No właśnie — mruknął Zack. — Ale to równie dobrze może być dowód na to, że coś jeszcze mu tam świta.

Jednak kiedy ją pocałował, już coś się zepsuło, jakby faktycznie o czymś sobie przypomniał i to go odepchnęło. Nie pasowało jej jednak, dlaczego w ogóle miałby zapomnieć?

— Te problemy z pamięcią dotyczą tylko mnie? — spytała. — Mam na myśli... O wszystkim innym pamięta?

Denny pokiwał głową, tak samo jak ona, przyjmując bardziej pozbawioną emocji postawę. W końcu nie mogli się przejmować, nie wiedząc dokładnie, o co chodzi, a na pewno gdzieś czaiło się rozwiązanie.

— Czyli to jakieś zaklęcie — stwierdziła dziewczyna, dochodząc do, jej zdaniem, jedynego prawdopodobnego wniosku. — I chyba sam sobie tego nie zrobił?

Zack spojrzał na nią ze zdumieniem.

— Nie. Pewnie, że nie — powiedział z przekonaniem, może nawet niedowierzaniem, ale nie we własne słowa, tylko w jej pytanie. — To w końcu Neil.

Ale trochę różni się od tego, którego zapamiętałam, pomyślała, jednak nie powiedziała słowa na głos. Pesymistyczne spostrzeżenia wolała zostawić dla siebie.

— Da się jakoś sprawdzić źródło?

— Da się — potwierdził Denny. — Ale my nie możemy tego zrobić. Źródło jest gdzieś w pałacu, ale znajduje się tutaj zbyt wiele naszych śladów, więc dokładniej nie jestem w stanie stwierdzić. — Spojrzał na nią z powag ą. — Ale ty możesz.

— Mogę? Raczej nie znam sposobu...

— A masz ze sobą tą księgę z lotosem na okładce, którą dostałaś od babci?

W pierwszej chwili nie zrozumiała, o czym mówi, ale w następnej już odetchnęła głęboko. Oczywiście, że ją miała, praktycznie się z nią rozstawała i ten zbiór zaklęć był tak naprawdę jedyną prawdziwą pomocą edukacji magicznej, na jaką mogła liczyć w Arellens, gdy chodziło o zadania praktyczne.

*******

Następnego dnia pobudkę mieli tak samo wcześnie jak poprzednio i Vanessa zazdrościła Jessice, że udało jej się wymówić złym samopoczuciem i zostać w pokoju. Sama dałaby wiele, aby móc jakoś wymigać się od lekcji, które dzisiaj miały odbyć się gdzieś w zamku. Już nawet to, że jest i będzie uczyć się w jakiejś z pałacowych sal, wcale nie dodawało jej energii.

Jako osoba wychowana na Harrym Potterze, pewnie powinna cieszyć się, że tu jest. Powinna czuć się oczarowana magią, zasadami tego świata i tym, że stała się jego ważnym elementem. Jednym z sześciu.

Ale prawda była taka, że nie potrafiła patrzeć na swoje nowe otoczenie tak jak osoby, które tutaj poznała. Ludzie z jej klasy tez nie byli jakoś bardzo doświadczeni w praktykach magicznych, a swoje nabyte zdolności wykorzystywali do robienia kompletnych głupot, przez co wszystko traciło swój urok. Mogła im o tym powiedzieć, a jednak zdawała sobie sprawę, że nic by tym nie osiągnęła. Przez okazany brak zrozumienia w ich działania zostałaby odsunięta. Nie tak całkiem, ale wystarczająco, aby przez jakiś czas to odczuwać. Jej aktualne towarzystwo nie było stałe — doskonale znała takie osoby z Melbourne — a jednak, jak na ironię, tylko w nim czuła się pewnie.

Sześć ElementówWhere stories live. Discover now