27. Przeprosiny przyjęte

1.4K 139 77
                                    

Leo nie usiadł ani na moment przez całą rozmowę i w trakcie wszystkich tłumaczeń. Nawet nie oparł się o ścianę, tylko krążył po wolnej przestrzeni między oknem i fotelami. Jego rodzice wyglądali, jakby zmuszali się do zajęcia miejsc na kanapie i siedzieli sztywno, z uwagą chłonąc każde słowo.

Za opowiadanie wzięły się bliźniaczki. Po tym, jak wszyscy chaotycznie próbowali powiedzieć, że nie są z tego czasu, Lillanta streściła znalezienie Perły, ich kradzież Kamienia Krwi i powrót do tej rzeczywistości, nie pomijając nawet fragmentu o podwójnych wspomnieniach. Brietta tylko dorzucała swoje bezpośrednie komentarze tam, gdzie jej siostrze brakowało słów, a reszta Powierników potwierdzała informacje kiwnięciami i pomrukami.

Wszyscy tylko pominęli trudniejsze do opowiedzenia szczegóły. Nikt nie wspomniał, że to widok Deana wpłynął na ich decyzję o rozmowie ani dlaczego.

Lilla podsumowała wszystko słowami:

— Okazało się, że zmieniło się o wiele więcej rzeczy niż można by podejrzewać.

— A my tu utknęliśmy i nie wydaje się to, hm, właściwe — dodał Kyle, ostrożnie dobierając słowa.

Leo spojrzał na niego, zdając sobie sprawę, że jego uwaga jest spowodowana nieufnością. Jego rodzice o nic nie pytali, nie prosili o żaden dowód, jakby z miejsca im uwierzyli i chociaż Leo wiedział, że faktycznie tak było, Kyle'a najwidoczniej to nie przekonywało. Ale Leo nie mógł go winić. Za bardzo zresztą był zajęty myśleniem o tym, do czego zmierza cała ta rozmowa, o czym Kyle nie wiedział. Poza Vanessą żadne z nich nie wiedziało, że odkręcenie wszystkiego będzie oznaczać zniknięcie ludzi, z którymi teraz rozmawiali. Pierwotny bieg czasu będzie oznaczać ich śmierć.

Dlatego Leo nie mógł usiedzieć.

Chodził i patrzył na wszystko, tylko nie na rodziców.

— To niesamowite — odezwał się ojciec Leo, wychylony na swoim miejscu do przodu i z błyskiem w oku, przypatrując się nastolatkom.

— Martin — zwróciła się do niego ostrzegawczym tonem żona, na co mężczyzna wyprostował się i odchrząknął.

— Oczywiście nie ma wielu pozytywów w tej sytuacji, jeśli nie chcecie w niej być i nie znacie rozwiązania, ale — zaakcentował ostatnie słowo — jesteście pierwszymi podróżnikami w czasie o jakich ktoś usłyszał od wieków.

— I to wy stoicie za kradzieżą kamienia — Karia pokręciła głową z zadumą. — Swoją drogą informacja, że kamień zaginął, wypłynęła wiele lat po czasie, w którym przypuszczalnie go wzięliście.

Lillanta poprawiła się w miejscu, najwidoczniej czując się niezręcznie z omawianym przedmiotem we własnej kieszeni. Nie wyglądało na to, aby chciała go ujawnić.

Martin się skrzywił.

— Nie dziwi mnie to. Kto chciałby się przyznawać do straty tak ważnego artefaktu?

— Ktoś z wystarczającym poczuciem odpowiedzialności, żeby to zrobić — odparła Karia i westchnęła.

— Nie tego spodziewałbym się po tym rodzie.

Leo zerknął na nich i aż ścisnęło go w żołądku. Jego matka, Strażniczka Pieczęci, jedna ze zdolniejszych, jakim przyszło służyć koronie. Kiedy miała dwadzieścia lat, skończyła trening, a dwa lata później już dostała propozycję awansu na kapitana jednostki. Odmówiła. Chciała walczyć w misjach, a nie nimi dowodzić. Chciała walczyć u boku swojego przyszłego męża, który chociaż zrezygnował z treningu na Strażnika ze względu na powiernictwo, najbardziej wśród wszystkich osób z zewnątrz angażował się w pomoc jednostkom.

Sześć ElementówWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu