Czułam zapach kwiatów i skoszonej trawy, gdy szliśmy przez park. Paparazzi podążali za nami jak sępy. Podczas spaceru nasze ręce były za soba splecione. Ręka Harrego sporadycznie ścickała moją.
-Masz naprawde małe ręce.- zaśmiał się, przyciągając moją rekę tak, aby ją zbadać.
-Nie mam.- szarpnęłam moją rękę spowrotem, wkładając ją do kieszeni. -Po prostu twoja jest ogromna.- uśmiechnął się, potrząsając swoją głową, gdy światła wokół nas zaczęły migać. Teraz paparazzi zwykle byli wszędzie gdzie poszliśmy; mam przeczucia, że kierownictwo płaci im, aby byli tam gdzie my; co ma sens. W miarę gdy zbiżaliśmy się do małego stawu, Harry umieścił swoją dużą dłoń na mojej tali, lekko ściskając, powodując, że podskoczyłam.
-Masz łaskotki?- podekscytowanie wypełniło jego oczy i mogłam przewidzieć co stanie się dalej. Pokiwałam przecząco głową, ale on lekko ścisnął mój bok, powodując, że krzyknęłam. Kiedy spróbował ponownie, trzepnęłam jego ręke, strzelając mu rozdrażnione spojrzenie. -Przepraszam, chciałem tylko sprawdzić.- zaśmiał się, wciąż trzymając swoją rękę na mojej talii. Raz po raz zacieśniał swój uchwyt, powodując moje wyrwanie się z jego uścisku po czym patrzenie się na niego gniewnie. Kontynuowaliśmy nasz spacer, podczas gdy ja skarżyłam się na moje bolące stopy. Harry jęknął i powiedzał, że będziemy jeszcze tylko troszke.
Po tym jak odwiedziliśmy mały staw w pobliżu lasu, Harry wreszcie zasugerował powrót, choć nie jestem pewna, gdzie mamy iść. Oczywiście, Harry też nie wiedział, bo krążyliśmy cały czas wokół tej samej grupy drzew.
-Dlaczego nie możemy po prostu spytać kogoś gdzie mamy się kierować?
-Bo wiem, gdzie ide.- wskazał na przód. -Widzisz? Tuż za miejscem tam jest, erm, niedaleko do miejsca gdzie mamy wracać...- przewróciłam oczami. Zgubiliśmy się. Słońce zaczęło zachodzić, a my jakimś sposobem byliśmy bardziej zgubieni niż wcześniej. Paparazzi nie było już wokół nas. -Prawie jesteśmy...
-Harry, po prostu zadzwoń do kogoś.- tylko potrząsnął głową, zapewniając mnie, że wie gdzie jesteśmy. -Dobra.- wyciągnęłam mój telefon i włączyłam nawigacje. W parę sekund, zaczęłam prowadzić Harrego w odpowiedznim kierunku, ignorując jego protesty.
-Wiedziałem gdzie jesteśmy.- jego głeboki głos zaskoczył mnie po kilku minutach ciszy. -Nie musiałaś tego robić.
-Przepraszam- zaśmiałam się. -Też nie trzeba było mnie szczypać.
-Trafiłaś.
Zobaczyliśmy tłum paparazzi, przy wejściu do parku, czekających na nasz powrót. Nagle ręka Harrego zjechała z mojej talii na tyłek. Wybaczam ci. Poczułam ciepło powstające na moich policzkach. Spojrzałam na twarz Harrego, próżny z jego słynnym bezczelnym uśmiechem.
-Nie kładź tam rąk, Styles.- powiedziałam, kiedy byliśmy blisko paparazzi. Jego ręka wróciła do mojej talii, wypełniając mnie ulgą. Zadowolenie na jego twarzy zastąpiło poważne spojrzenie, jego brwi zacisnęły się gdy mineliśmy błyskające kamery i stworzyliśmy swoją droge do jego samochodu. Droga do domu była niezręczna i cicha.