Chapter 21: T. V Dinners

2.4K 74 1
                                    

Rozglądałam się, chcąc zobaczyć burzę loków Harrego wyróżniającą się w tłumie fanów i paparazzi. Krzyki i piski stały się głośniejsze, a wkrótce, pojawł się on, oczywiście za ochroniarzem. Wygładziłam moją sukienke i szybko szłam mijając fanki. Chwyciłam ręke Harrego i przyciągnęłam go do szybkiego uścisku.

Nie zdawał sobie sprawy, że to ja dopóki nie poszliśmy dalej, ale gdy tylko mnie rozpoznał, owinął swoje ramiona wokół mojej talii i podniósł mnie z ziemi w długim, ciasny uścisku. Aparaty błyszczały. Ilość ludzi, którzy tam byli, była niesamowita. Byli tam ludzie z plakatami i znakami, wszyscy z nadzieją bycia zauważonym. Zdałam sobie sprawe, że prawdopodobnie wyglądam jak zwisający dziwoląg, tylko niezgrabnie tam wisząc z Harry'm winiętym wokół mnie, więc położyłam swoje ręce na jego szyji i schowałam w niej twarz.

Dokładnie gdy to zrobiłam, ktoś za mną szarpnął mnie w dół za kilka moich włosów, powodując, że zaskomlałam z bólu. Harry szybko rozluźnił uścisk i postawił mnie na podłodze. Obróciłam się, łapiąc kontakt z kręconowłosą dziewczyną. Zarozumiały uśmiech rozmazywał się na jej twarzy. Mam naprawde ochote by ją spoliczkować, lub przeklnąć na nią, lub może nawet uderzyć pięścią. Mam na myśli, kto do cholery po prostu ciągnie ludzi za włosy? To sie nazywa mieć jakiś pieprzony respekt do kogoś. Oczywiście, nie mogłam nic zrobić, bo wszędzie byli paparazzi, obserwujący mój każdy ruch. Jeden krok z miejsca i prawdopodobnie byłabym na pierwszych stronach jakiś szalonych gazet. Ręką przeczesałam włosy i obróciłam się z porotem do Harrego.

-Co sie stało?- Harry spojrzał na mnie od góry do dołu. -Jesteś cała?

-Nic mi nie jest.- Nie moge wciągnąć w to Harrego. Jego oczy skierowały się do miejsca gdzie wcześniej patrzyłam, ale nie zauważył dziewczyny.

-Nie.- jego głos był spokojny, ale surowy. -Powiedz mi.

-Harry, to nic.- starałam się przejść, ale on nie drgnął. -Jakaś dziewczyna pociągnęła moje włosy, ale nic mi nie jest.

-Kto?- żądał. Wyglądał teraz na nieźle wkurzonego; wiem, że nie powinnam mu mówić. Zresztą co może zrobić? Spowodować scene?

-Nie wiem.- obróciłam głowę z powrotem w kierunku gdzie stała dziewczyna; teraz już jej tam nie było. -Odeszła.- zmarszczył brwi, mrucząc coś. -Proszę, możemy po prostu pójść?- jego ręka odnalazła moją i zaczeliśmy podążać za jego muskularnym ochroniarzem do wyjścia z lotniska. Nie rozmawialiśmy dużo kiedy dotarliśmy do taksówki.

-Jedziemy prosto do ciebie?- przełamał cisze w połowie drogi do mieszkania.

-Tak, czy to jest w porządku?- kiwnął głową. Coś jest nie tak. Zazwyczaj, przynajmniej próbuje rozpocząć ze mną rozmowę. Czy moge zapytać się czy jest w porządku? Nie chce wydawawać się na potrzebującą jego uwagi. Prawdopodobnie jest wyczerpany. To był długi lot. Cholera, musze wiedzieć. -Jesteś zmęczony?

-Nie- potrząsnął głową.

-Więc, co się stało?- przygryzłam wnętrze policzka, czekając na jego odpowiedź. Wziął głęboki oddech, oczy koncentrując na swoich kolanach.

-Po prostu chciałbym, żebyś powiedziała mi o tamtej dziewczynie.- Czy to o to chodzi? -Mogłem uporać się z nią.- milczał wciąż koncentrując się na swoich kolanach. Zmarszczył brwi, podczas myślenia. Dlaczego to jest takie ważne? To nie tak, że fani nie znęcali się nade mną wcześniej. Tylko zwykle nie było to fizyczne. -Nie musisz ukrywać tych rzeczy przede mna.- Oh, gdyby tylko znał to całe gówno przez które musze znieść.

-Harry, to było nic. Nie chciałam cie niepokoić.

-To nie zaniepokiło by mnie.- Taksówka podjechała pod moje mieszkanie. -Tylko powiedź mi następnym razem, dobrze?- kiwnęłam głową, otwierając moje drzwi i czekając aż Harry podejdzie do mnie. Było paru paparazzi czekających na zewnątrz budynku, niektórzy krzyczeli nieprzyzwoite rzeczy o nas gdy weszliśmy do środka.

-Jeśli chcesz możesz dziś spać na łóżku.- zaczęłam, gdy weszliśmy do mieszkania.

-Znów będziemy spać osobno?- uśmiechnął się głupkowato i przyglądał się wyrazowi mojej twarzy. Tam jest. Ciesze się, że jego zabawna osobowość wraca, nawet jeśli czuje, że sie rumienie. Przeskanował mieszkanie wciąż się uśmiechając. -Powinnaś przyzwyczaić się do mnie, bo wiesz, wkrótce będziemy mieszkać razem.- Tak bardzo jak nienawidzę tego przyznać, zabawny Harry jest moim ulubionym. Pewnie, sprawia że jestem często zażenowana, ale jest o wiele lepszy niż cichy Harry. Lub zły Harry. -Masz coś do jedzenia?- Zadecydowałam, że jestem zbyt zmęczona, aby rzeczywiście cokolwiek zrobić, choć mam ''gościa''.

-Co sądzisz o obiedzie t.v?- Starałam się by brzmiało to apetycznie. Jak sądze to zadziałało, bo Harry kiwnął głową i skierował się do kuchni. -Co robisz?- stanęłam naprzeciwko jego, powstrzymując go od jakiegokolwiek ruchu.

-Co? Powiedziałaś obiad t.v.- sięgnął do lodówki. -Chciałem zrobić go dla nas.

-Ale to jest mój dom- oświadczyłam, -a ty jesteś gościem. Co oznacza, że nie powinnam pozwolić ci robić obiadu.- wypchnęłam go z pokoju, może troche zbyt mocno.

-Dobra.- poszedł z powrotem do salonu. -Ale nie spodziewaj się, że będe robił obiad każdej nocy w moim domu.- zaśmiałam sie, wkładając jego jedzenie do mikrofali.

Tak szybko jak oba nasze obiady były już gotowe, zaniosłam je do slaonu, gdzie Harry oglądał jakiś stary film na Netflix. Podziękował mi za jedzenie gdy usiadłam obok niego na kanapie. Kiedy oboje skończyliśmy, zaniósł za mnie nasze puste talerze z powrotem do kuchni. Kontynuowaliśmy oglądanie nudnego filmu, który wybrał Harry, i wkrótce oboje zasneliśmy na kanpie. Żadne z nas nie trudziło się z pójściem do łóżka.

Hired for Styles tłumaczenieWhere stories live. Discover now