16

161 10 0
                                    

Weszłam do domu rzucając w kąt szpilki, których tak bardzo nienawidziłam. Skierowałam się do kuchni po wino. Potrzebowałam się napić. Usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej mojej mamy i zaczęłam wlewać powoli wino do kieliszka. Z czasem kieliszek stał się piciem z gwinta. Potrzebowałam alkoholu bardziej niż obecności mojej Cioci Lissy. Ciocia Lissy to kobieta o wielkim sercu mieszka w innym stanie niż ja, ma blond włosy, kocha koszykówkę i w nią gra mimo, że ma 40 lat, ma córkę w moim wieku i zawsze błyszczą jej oczy radością. Jestem pewna, że jeżeli byłaby teraz przy mnie to dopatrzyła by się mimo wszystko jakiś pozytywów w tej sytuacji w jakiej się znajduję, a sytuacja jest fatalna. Wstałam z krzesełka na którym piłam czując jak bolą mnie pośladki od długiego siedzenia. Jęknęłam przeciągle. Spojrzałam na zegarek na którym widniała północ. Ubrałam byle jaką kurtkę i poszłam do grobu przyjaciela. Wyszłam z domu zamykając drzwi. Schowałam klucz do lewej kieszeni kurtki i ruszyłam do Jeremy'ego.

                                                                                              ***

Już z daleka widziałam postać przy grobie. Wytężyłam wzrok nie wiedząc kto to może być. Im bardziej się przybliżałam tym bardziej widziałam Briana-bądź inną osobę o tych przepięknych włosach. Usiadłam obok na ławce w 100% przekonaniu, że to on. Tylko on tak pięknie pachnie. 

-Co Cię tu sprowadza?-zapytałam przerywając ciszę.

-Mógłbym spytać o to samo. Normalni ludzie nie przychodzą o północy pod groby-podniósł prawą brew do góry-zazwyczaj nie przychodzą-spojrzał na mnie czekając na moją odpowiedź.

-Przyszłam pogadać bo jest jedyną osobą jaką mam-powiedziałam szczerze trochę pijana.

-Masz jeszcze mnie-powiedział przygryzając wargę.

-Zerwałeś ze mną przez sms- uśmiechnęłam się sztucznie.

-Bo bałem się, że jak powiem to Tobie prosto w oczy to się wycofam. Nie chce mieć dziewczyny-uśmiechnął się.

-Skoro tak-wyjęłam fajki z kurtki trochę zdenerwowana gdy nagle na grobie usiadł Jeremy. Uśmiechnął się do mnie żałośnie i spojrzał na fajki. Schowałam je i nabrałam przeciągle oddechu.

-Idę i tak długo siedziałem- Brian wstał i poszedł.

-Myślałem, że już nigdy nie pójdzie-zaśmiał się-nie mogłem z nikim pogadać. Wiesz jak się tu czuje samotnie? Siedzę sam przykuty do swojego grobu i po raz setny czytam napis na moim-nabrał gwałtownie powietrza-nawet nie wiesz jak żałuje-spojrzał mi w oczy próbując wziąć moje dłonie w swoje.

-Wcześniej mogłeś-spojrzałam przerażona na niego.

-Ale mnie pogrzebali, cholera-próbował kopnąć w kamień na co w efekcie kopnął powietrze-wiesz jak mnie to niszczy psychicznie? Nie mogę iść nawet do Ciebie do domu bo jestem tu przykuty. 

-Będę przychodziła codziennie o tej godzinie-pocieszyłam go.

-Minie pare lat Ty o mnie zapomnisz-wskazał palcem  w dal- tamci też-pokazał na siebie- a ja zostanę tu na zawsze-zaczął płakać-przez to, że nie podobało mi się życie i go nie doceniłem.

-Z chęcią bym Cie przytuliła-spojrzałam na swoje ręce-ale chyba nie potrafię.

-Idź już -nakazał.

Wstałam niechętnie czując jak cały alkohol ze mnie wyparował. Czułam się mimo wszystko winna. Tylko ja go słyszę i tylko mi jest przykro. Chciałabym mu pomóc bardziej niż sobie, ale nie umiem i właśnie ta bezsilność namawia mnie abym wyjechała do Cioci Lissy i zaczęła nowe życie. Nie teraz, ale w najbliższym czasie będę musiała to zrobić.

Upadły Anioł✔️+18Where stories live. Discover now