17

174 10 2
                                    


Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Przetarłam oczy w celu zwiększenia widoczności. Wstałam z łóżka dokładnie analizując to co działo się minionego wieczoru. Moje myśli zatrzymały się na Brianie i na jego nie udolnym tłumaczeniu się. Czyżby wyrzuty sumienia? Wzięłam telefon i wybrałam numer mamy gdyż dawno się z nią nie porozumiewałam. 

-Hej córciu-odezwała się mama.

-No cześć mamo. Dawno nie dzwoniłam, ale to tylko dlatego, że nie miałam czasu. Tęsknie-powiedziałam na jednym wydechu. 

-Rozumiemy to z tatą w końcu umarł Twój przyjaciel.-rzekła z nutą smutku w głosie.

-Właśnie mamo, nie jest mi łatwo- nabrałam powietrza do płuc wstawiając wodę na kawę.

-Może wyjedziesz?-zaproponował tata przekrzykując mamę w słuchawce.

-Gdzie?-zapytałam.

-Do tej ciotki co tak ją uwielbiasz.Trochę się oderwiesz-powiedział z ekscytacją.

-Zastanowię się, do później- pożegnałam się wlewając wodę do kubka. Wymieszałam kawę i wyszłam z nią na dwór. 

Słońce grzało jak nigdy. Dziwne. Popijałam kawę obserwując dzieci na placu zabaw. Jak melancholijnie rzekłby Jeremy.Coraz głębiej i bardziej zaczynam myśleć nad tym aby zmienić (chwilowo) swoje położenie. Ciotka nie miałaby przeciwwskazań ani jakiś 'ale' na to abym nie miała tam mieszkać więc może powinnam uciec. Z drugiej strony ucieczka od problemów nie jest dobra. Z innej jeszcze strony jeżeli nadal tak będzie szło to umrę. Umrę z tęsknoty za  Jeremym, Brianem i dawnym życiem, ale to jest moje życie. Nie chce jeszcze umierać. Czuję, że to nie ten czas. Coś mi podpowiada, że nie mogę umrzeć i coś mnie pcha do tej śmierci. Jestem w cholere skomplikowanym człowiekiem. Chciałabym być taki dzieckiem z placu zabaw. Nie myśli o miłości, o daniu miłości czy o innych. Chce po prostu się dobrze bawić i nie zrobić sobie krzywdy. Czy mam być egoistycznym małym dzieckiem? Mam zabrać swoje zabawki i uciekać do miejsca, które będzie dla mnie dobre? Schowałam się do domu by odnieść filiżankę. Ubrałam zwykłe trampki i wyszłam do parku. Przysiadłam na pobliskiej ławce i obserwowałam otoczenie tak jakbym  nie istniała, jakbym była niewidoczna. Starzy ludzie, dzieci i pary, wkurwiona dziewczyna z papierosem, która tak bardzo przypominała mnie sprzed paru tygodni. Wstałam z tej pieprzonej ławki i skierowałam sie na skatepark. Tylko to w tym momencie może poprawić mi humor:pasja. Usiadłam i patrzyłam jak gimbusy wykonują triki i cieszą się jak głupi gdy uda im sie ollie. Chciałabym być w ich wieku i się z tego cieszyć lub cieszyć sie z czegokolwiek nawet z gówna na chodniku, naprawdę.  Wyjęłam paczkę fajek wyciągając jedną. Niestety nie miałam przy sobie zapalniczki. 

-Ej-krzyknęłam w stronę chłopaka młodszego ode mnie. Był sam, sam ćwiczył i wykonywał najwięcej upadków.-Masz zapalniczkę?

-Czemu podejrzewasz mnie o palenie?-spytał z błyskiem w oku.

-Bo wyglądasz na w chuj pesymistycznego człowieka, a tacy muszą coś zrobić, żeby nie zginąć. W sumie-usmiechnęłam się-przypominasz mi mojego przyjaciela. 

-Przypominam?-podniósł lewą brew.

-Nie żyje- stwierdziłam unosząc głowe i patrząc mu prosto w oczy.

-Czemu Ty to tak postrzegasz?Śmierć nie zawsze jest śmiercią. Może znudziło mu się życie i palenie fajek-usiadł obok mnie- może woli śmigać u góry i patrzeć na ważną osobę z góry niż z dołu bo tam może więcej.

-Jesteś w chuj mądry. Ile masz lat-spytałam z ciekawością.

-Szesnaście-odpowiedział.

-Chodź do mnie na kawę. Odwiozę Cie później do domu. Mamy dużo wspólnych tematów młody-uderzyłam go lekko w ramię wywołując śmiech u niego i u mnie.

-No spoko stara-śmialiśmy się oby dwoje idąc  w kierunku  mojego domu

Jeremy pov

To nie przypadek losu, że spotykamy osoby, które nam pomagają. To anioły podsyłają wam takich ludzi. 

-To ja Tobie go posłałem, kochanie. Błagam. Nie wyjeżdżaj.-szeptałem przykuty do swojego grobu czekając aż przyjdzie chociaż wiedziałem, że śmierć ją pcha i nie przyjdzie tu z własnej woli bo ucieka. Ucieka od swojego życia zbliżając się do tego do czego ja zmierzyłem. Do końca. 

Upadły Anioł✔️+18Where stories live. Discover now