Page 2

1.8K 142 65
                                    


- Nic z tego nie rozumiem, J. Wiadomość ode mnie? Jestem pewna, ze niczego nie wysyłałam.

"Może byłaś pijana? Już nie raz w takim stanie wykrzykiwałaś, ze chcesz wrócić do miasta, ze łzami w oczach"

- Nie pamiętam, żebym tak robiła.

"Ja pamiętam"

Mogę przysiąc, że dostrzegłam błysk rozbawienia w jego oku. Wredna menda, wcześniej mi o tym nie mówił. Ale to naprawdę nie mogłam być ja. Pingwin pokazał mi ten list. Wyciągnęłam go ponownie z kieszeni i przystanęłam pod drzewem, aby ponownie na niego zajrzeć. 

- To nie moje pismo.

J uniósł się na tylnych łapach, a przednie oparł o moją klatkę piersiową i zaczął wąchać kartkę.

"Nawet nie pachnie tobą. Ale znam ten zapach!"

Jego oczy ożyły, wręcz dostrzegłam w nich emocje. Zarówno z dziwienie jak i zawód. Opadł na ziemię i zesztywniał. Kucnęłam obok i położyłam dłoń na głowie. 

- CO się stało? Kto napisał ten list? J!

Pies jeszcze raz powąchał papier, ale tym razem jedynie wciągnął lekko powietrze.

"Twój ojciec"

Gdy tylko to usłyszałam poczułam nagłą fale szoku. Ale mój doberman na pewno się nie pomylił. I gdy sobie to uświadomiłam poczułam jak gniew ogarnia moje ciało. Napięłam mięśnie, opuściłam głowę i wręcz warknęłam pod nosem jak kot. Gdybym mogła to stuliłabym uszy. Przestałam się kontrolować. Papier zgniotłam w dłoni po czym rzuciłam w bok. 

- Mogłam się domyślić, ze to on za tym stoi. Pieprzony drań! 

"Mira?"

- Tym razem nie będę neutralna! Pożałuje tego co robi i zmierzy się ze mną. 

"Zdecydowałaś wreszcie po czyjej stronie stoisz?"

- Mój ojciec już od dawna jest moim wrogiem, ale od dzisiaj zamierzam z nim walczyć.

J usiadł i położył mi łapę na kolanie jak wierny pies. 

"Więc ja razem z tobą"

Najlepszy przyjaciel człowieka. Po co komu ludzie? Przytuliłam się do niego i ruszyliśmy biegiem do domu. Trzeba było obmyślić plan działania. Nie mogłam rzucać się ślepo na całe Gotham. Ale co robić, co robić?

Przy okazji zaczęłam się obawiać, ze gdy wejdę do środka zostanę zaatakowana przez latające wazony, albo krzyki... a tutaj nic. Nie nic. Śmiechy. Zanim dobrze przeszliśmy przez drzwi wychyliliśmy głowy za framugę, aby sprawdzić co się dzieje. Mama i babcia siedziały na kanapie z alkoholem w dłoniach i się śmiały w trakcie rozmowy. Na dodatek dostrzegłam u nich łzy. Ale te dobre łzy. 

Niepewnie weszłam do środka, starałam się być cicho. Ale i tak mnie dostrzegły.

- Mira, drogie dziecko, chodź do nas. Siadaj! - zachęciła mnie babcia.

- Nie... przepraszam, nie będę Wam przeszkadzać. 

Mój ostry ton głosu zepsuł im nastrój. Dostrzegły to od razu. Pierwsza zareagowała mama. 

- Czegoś się dowiedziałaś? Kto za tym stoi?

- Ojciec. To on zwabił ich podszywając się pode mnie. A ja muszę coś wymyślić, aby ich wyciągnąć. 

- To dla niego typowe - mama westchnęła ciężko. - Nie potrafi się poddawać, nawet gdy życie mu się wali. Jak chcesz ich ocalić, skoro on będzie czuwał? Nie dopuści cię do szpitala. 

Zakochana w mroku Gotham - a new beginingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz