Page 25

1.1K 97 28
                                    


Osoby należące do mojej drużyny stały na wzniesieniu z gruzu i wpatrywało się niemo w walkę toczącą się na placu poniżej. Livet ledwo stała na własnych nogach, cała drżała z wysiłku. Jedną ręką trzymała się za brzuch, z którego ściekała krew, a drugą trzymała wyprostowaną. Trzymaną bronią celowała prosto w głowę Charot'a, chociaż co jakiś czas przesuwała się w stronę taty.Zaciskała zęby w furii, a wszystkie jej mięśnie były napięte. Nie wiem co się stało, ale takiego szału i gniewu jeszcze u niej nie widziałam. Charot trzymał w dłoniach pistolet i strzelbę. Celował w Batmana i Jokera. W sumie to każdy z nich celował w siebie nawzajem. Nikt nie zwracał nawet najmniejszej uwagi na mamę. I dobrze. Stan ojca i Jokera był najgorszy, chociaż Charot również nie wyglądał najlepiej. Ojciec nie miał na sobie maski, z ust ciekła mu krew, kostium był w strzępach. Joker starał się zachować zimną powagę, ale wprost czułam zapach jego szału. Dostrzegłam, że mięśnie twarzy mu drgają i ledwo nad sobą panuje. Panowała cisza. Koszmarna cisza. Dopiero po chwili dostrzegłam, że plac w ogóle nie jest otoczony przez ludzi wroga. Nawet policji nie było. Tylko my. Brak jakiegokolwiek dźwięku mnie dobijał.

Odbezpieczyłam pistolet, wreszcie przerywając ciszę i wystrzeliłam w powietrze przyciągając ich uwagę, a przy okazji czując się jak strażnik Texasu. 

- Dosyć tego. Koniec naszej gry, Charot. 

- O nie, moja droga. Rozgrywka się skończy gdy zostanie tylko jeden gracz.

Wycelowałam w niego swój rewolwer i odparłam:

- Da się zrobić. Game over. 

Zacisnęłam palec na spuście i usłyszałam strzał, ale nie należał on do mojego rewolweru. Nim zdążyłam zareagować usłyszałam kolejny. Na chwilę odebrało mu słuch i coś stłumiło obraz. Odwróciłam głowę w stronę, z której doszedł strzał. Zignorowałam resztę otoczenia, wpatrywałam się w mój główny cel i przez to olałam to co się dzieje dookoła mnie. Nagle wszyscy się ruszyli, ale w zwolnionym tempie, jak przez mgłę, w jedno miejsce. W stronę Harley Quinn, która stała niedaleko mojej matki z pistoletem w obu dłoniach. 

Jedyne co zobaczyłam jak na plecach mojej matki na ubraniu pojawia się powiększająca plama krwi. 

Livet...

Nie wiem jak to się stało, ale nagle Bruce zwrócił się przeciwko Jokerowi. Myślałam, że stanął po stronie Charot'a, ale jego także atakował. Ja na szczęście nie miałam rozdwojenia jaźni i pamietałam po czyjej stronie stoję. Joker nie zauważył, że Charot do niego celuje więc ja musiałam się nim zająć. Podbiegłam i uderzyłam go prosto w twarz pięścią, następnie kopnęłam w brzuch, przez co ten upadł. Ale to już nie były moje czasy i byłam zbyt wolna, aby zauważyć że celuje we mnie. Pocisk trafił w ramię, a następny w brzuch. Zachwiałam się i upadłabym gdy partner Mirage nie złapał mnie i podtrzymał, równocześnie strzelając z własnej broni do Charot'a. Trafił, ale nie na tyle celnie, aby zabić. Kiedy usłyszałam kroki za plecami odwróciłam się i zobaczyłam, ze Bruce biegnie ku nam z ostrzami. 

Zapomniałam o bólu i zignorowałam rozmazujący się obraz. Kiedy był dostatecznie blisko po prostu zamachnęłam się i uderzyłam go w pysk z całej siły, tak, że tamten opadł na ziemię. Joker odwrócił się, a jego wzrok wyrażał podziw i zdziwienie. Uśmiechnął się do mnie szczerze.

- Nieźle, już wiem po kim Mira ma zamach.

- Uch, od dawna już chciałam to zrobić. - Zagroziłam mu palcem. - Nie radzę ci narażać się Mirze.

Uniósł ręce w geście poddania.

- Broń Boże.

Po chwili Bruce i Charot się podnieśli, a ja odskoczyłam od Jokera nieco dalej. Ledwo mogłam ustać. Rana na brzuchu zaczęła cholernie boleć. Teraz wszyscy w siebie celowaliśmy. Pojawienie się Miry rozproszyło napięcie które zapadło i przykuło naszą uwagę. Wróg tylko na to czekał.

Zakochana w mroku Gotham - a new beginingWhere stories live. Discover now