Page 3

1.4K 143 20
                                    

Ciągle zastanawiałam się gdzie trzymają Jokera. Jestem niemal pewna, że tuż obok mnie tkwi Riddler, a nade mną Floyd. To mogło znaczyć, ze wszyscy jesteśmy blisko siebie, ale na pewno o tym nie wiedzieliśmy. Wyostrzone zmysły się przydają. Tylko co mi to na razie daje? Pieprzone nic. 

Kolejnego dnia siedziałam pod oknem - tam, dostałam okno! Co za idioci - i czekałam, aż mnie zabiorą na konsultacje. 

- Pani doktor już czeka.

Powiedział jeden ze strażników, dwóch innych chwyciło mnie bardzo mocno, abym się nie wyrywała. Pierwszy założył mi kajdany i pchnął brutalnie do przodu. Widziałam kpinę w jego oczach. Prowadził mnie do sali sam. W pewnym momencie zastąpił mi drogę, chwycił za podbrudek i kazał na siebie spojrzeć. 

- Jak to jest, że w to miejsce zawsze trafia najlepszy towar? Nie możecie być normalne i dać się lepiej poznać w jakims lepszym miejscu?

- Bycie normalnym jest przereklamowane, misiu.

Górował nade mną, był wyższy o dwie głowy. Może i byłam niska, ale niebezpieczna. W tym momencie zbliżył swoją twarz do mojej i uśmiechnął się obleśnie. 

- Skoro tak... mam dla ciebie propozycję. Będziesz dla mnie milutka, a ja sprawię, ze pobyt tutaj nie będzie dla ciebie najgorszy. 

Ciekawe co by było gdybym powiedziała mu dokładnie to samo? Ale miałam lepsza odpowiedź bo nie lubię odpowiadać pytaniem na pytanie. Kiedy tak głęboko wpatrywał się w moje oczy z całej siły nadepnęłam mu na stopę, a kiedy zgiął się w pół zadałam mu cios kolanem w brzuch.
W mgnieniu oka pojawili się inni strażnicy i zanim ten zdołał wymierzyć mi cios, jego koledzy postanowili, że go zastąpią. Jeden z nich zaczął go odprowadzać.

- Ty mała dziwko, pożałujesz tego! Sprawie że twój pobyt tutaj będzie piekłem!!!

A ja stałam niewzruszona i patrzyłam w ślad za nim. Włosy częściowo zakrywały mi twarz i nie było widać nikłego uśmieszka na moich ustach. Zobaczymy, z pewnością będzie zabawnie.
Dalej prowadzono mnie przez korytarze gdzie było mnóstwo zamkniętych sal i pokoi. Zatrzymali mnie pod drzwiami do jednego z nich, który niczym się nie wyróżniał. Mięśniak otworzył drzwi i, o dziwo, nie wepchał mnie do środka siłą. Weszłam do środka i skierowałam swój wzrok na krzesło, usiadłam, następnie na stół, białe ściany i kraty w oknach. Dopiero na samym końcu spojrzałam spode łba na panią Doktor Harleen Quinzel. Trzymała w dłoniach długopis i kartki. Uśmiechała się delikatnie, ale miło i prawdziwie. Na pewno nie udawała. Słyszałam bicie jej serca, było umiarkowane. Zero nerwów. Przyznam, że jej postawa i panująca tutaj atmosfera mnie przytłaczała. Złączyłam dłonie i położyłam je na stole. Nie spuszczałam wzroku z Harleen. Ona ze mnie również. 

- Witaj Mirage. Jak się czujesz? - zaczęłam rozglądać się po pokoju.

- Przytłoczona. 

- To zupełnie normalne na początku. Jestem...

- ... Harley Quinn. Wiem. Co tutaj robisz?

Pani doktor przechyliła głowę, a uśmiech nieco się zmienił. Była poważna, ale nieco skołowana. I nadal spokojna, co mnie irytowało. Wiem, ze rzuciłam z tym pytaniem, ale to moja jedyna szansa, aby usłyszeć od niej prawdę. A przynajmniej jej wersję wydarzeń. Co się z nią stało i dlaczego odeszła. Powie mi teraz, albo w ogóle. Gdybym poczekała, aż poczujemy do siebie sympatię walnęłaby jakąś wymówkę i nie drążyła. 

- Rozwiń pytanie.

Poprawiłam się wygodnie na krześle i spojrzałam prosto w oczy. 

- Dlaczego nie jesteś już po naszej stronie?

Kilka razy uderzyła długopisem w stół, ciągle z tym samym wyrazem twarzy. Spokojnym. 

- Pytasz, dlaczego nie jestem z Jokerem? O to chodzi?

Dokładnie. Ale milczałam. 

- Ponieważ każdy umysł można wyleczyć. Jeśli się tego chce. Ja chciałam.

- Chciałaś być z Jokerem. Kochałaś go.

Odpowiedź była bez wyrazu, wypowiadała słowa jak gdyby nigdy nic. Jak by to był test maturalny, a odpowiedź na ocenę. Liczyła się dobra. 

- Ale on nie kochał mnie. A ja chciałam normalnego życia, domu i rodziny. Widzę po tobie, ze chcesz tego samego. Ale on nie potrafi tego dać. 

Podniosłam głowę i spojrzałam na nią spode łba. Cwana baba. Jednak wydaje mi się, ze to nie o to chodzi. Postanowiłam ją sprowokować i się trochę pobawić. Zachichotałam, czym zwróciłam na siebie jej większa uwagę.

- Och, potrafiłby, wierz mi, ale najwidoczniej nie dla ciebie - osunęłam się lekko do przodu. - Każdy zna historię Harley Quinn. Ale ja znam ją od tych, którzy znali ciebie. Byłaś szalona i byłaś w tym dobra! Ale najwidoczniej słaba, skoro zostałaś pokonana. Przez samą siebie. 

- Twierdzisz, że Joker cię kocha, ale nie jesteś pierwsza. Skoro jesteś ode mnie silniejsza i wciąż wierzysz w swoje uczucia do niego, to dlaczego odeszłaś?

Uniosła znacząco brew. Tym samym pytaniem mnie zamroziła. Bo właśnie zdałam sobie sprawę, że ma rację. One uciekła w taki sposób, że się wyleczyła, ja uciekłam całym ciałem. Ale czy to znaczy, że jestem taka jak ona? NIE!

- Nie jestem szalona, nie siadło mi na dekiel. Bycie z Jokerem i resztą to wspaniała zabawa. Dlatego tego chciałam. 

- Uciekłaś bo zrozumiałaś, ze nie jesteś jak oni. Ratowałaś się. To zupełnie normalne. A dobrze na tym wyszłaś, bo ci się to udało. 

- Do czego zmierzasz?

- Nie trafiłaś tutaj dlatego, że w przeszłości popełniałaś błędy. Jesteś tutaj właśnie dlatego, ze postanowiłaś wrócić, co oznacza nawrót choroby. Znów robisz to samo. Rzucasz się w ogień. 

- Nie jestem chora. 

Zdjęła okulary i spojrzała na mnie smutno.

- Każdy tak mówi. W porządku. Na dzisiaj koniec sesji. Miło się rozmawiało. Zapowiada się obiecująca współpraca, nie sądzisz?

Patrzyłam jak wstaje i odchodzi. Pogubiłam się. Miłość jest chora, a nie ja. To przez nią tutaj jestem. I ona dobrze o tym wie. Sama siedziała w tym bagnie. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno sama czegoś jeszcze do niego nie czuje. Prowadzi jego sprawę? Znów jest jego terapeutką? Obawy naszły moją głowę. Będzie ciężej niż myślałam. Muszę się streszczać z tym moim ratowaniem drużyny. Jeśli szybko czegoś nie wymyślę, ta kobiety nas zniszczy. 

Zabrali mnie z powrotem do celi. Na przemyconej kartce spisałam zeznania dla Pingwina. Nie potrafiłam wymyślić niczego innego jak to, że ma załatwić zgodę na widzenie z Riddlerem lub Ivy i w jakiś sposób przekazać im plany ucieczki. Których krótko mówiąc jeszcze nie mieliśmy. Co robić, co robić? Nie dane było mi się zastanowić, gdyż po kilku godzinach przyszedł strażnik z poleceniem zabrania mnie do sali rozmów. Kto mógł chcieć ze mną rozmawiać?


MARATON START!!!

Moi drodzy od dzisiaj zaczyna się maraton. Oznacza to, ze przez cały tydzień, 7 dni pod rząd otrzymujecie po jednym rozdziale. Są długie i myślę, ze Was nie zawiodą. Proszę o pełno gwiazdek i oczywiście komentarzy!!! Po każdym rozdziałem. Paczajcie więc codziennie od godziny... 17? Bo w tedy mam akurat wolne po pracy i jestem wypoczęta. Pozdrawiam i miłego czytania.

Zakochana w mroku Gotham - a new beginingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz