Page 21

1.3K 109 14
                                    


Tak, kiedyś wszystkie kwiaty w tym domu były świeże. Mimo tego, ze willa była ogromna, a ja chciałam, aby wazony pełne bukietów stały w każdym kącie. Do tego dochodził też ogród pełen kolorowych kwiatów, krzewów i drzew. Wiosną wszystko kwitło, pachniało. Było pięknie. Pomimo tego, ze mam alergię na pyłki roślin i dostaję od nich zaćmy na oczach. Kiedy weszłam do tego domu po raz kolejny od tak dawna, to była pierwsza rzecz na jaką zwróciłam uwagę. Bukiety były stare, zwiędłe i gniły. Piękne lilie straciły swój urok i cały zapach. Rozumiałam, dlaczego tak się stało. I to wprawiło mnie w nostalgię, a przy okazji wróciły dobre wspomnienia.

Wyczułam ich obecność jeszcze zanim ich zobaczyłam. A właściwie, to na początku dosłyszałam krzyki. Otaczają mnie awanturnicy. Samochód, który odwrócił ich uwagę nie był moim pomysłem, ale dobrze się stało, ze ten ktoś zabłądził. Póki byli w salonie nie miałam odwagi do niego wejść. 

Kwiaty odwracały mój wzrok. Ale przecież nigdy nie byłam tchórzem i spojrzałam na nich otwarcie. Uśmiechnęłam się widząc ich miny. Każdy z nich chciał coś powiedzieć, ale żadne nie otworzyło ust. Dopiero mój Joker...

- Mira... żyjesz.

A ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Tak bardzo mi go brakowało. Jak wariat przeskoczył przez kanapę, potykając się o poduszki, co wyglądało jak scena z marnej komedii, albo jakiejś parodii. Nie zawahał się, aby mnie przytulić, przy wszystkich zebranych, a ja nie zawahałam się przed tym samym. Oni mnie nie obchodzili.

- Miałaś już nigdy więcej tego nie robić - powiedział z udawaną grozą w głosie.

- Nie będę. Pod jednym warunkiem. 

- Już mówiłem, że nie kupię ci kota. Nie licz na to.

Odsunęłam się od niego i skrzyżowałam ręce, jakby urażona. Rzuciłam mu oburzone spojrzenie.

- No wiesz co? Ale z ciebie samolub. Zgoda, w takim razie chcę co dziennie świeże kwiaty w domu. Chcę znowu to poczuć.

Rozmarzyłam się wyobrażając sobie te wszystkie zapachy i kolory... 

- Ale u nas nie ma zieleniny - oczywiście musiał to zjebać. 

- W takim razie, jak cała ta farsa się skończy to wprowadzamy poważne zmiany. - I pogroziłam mu palcem.

- Mira.

- Nie kłuć się. Żądam świeżych kwiatów, codziennie.

- Przypomnij mi, dlaczego my jesteśmy razem?

Nie musiałam nic mówić. Wystarczyło, że gwałtownie wpiłam się w jego usta. Kiedy to robiłam, miękły mu kolana. Czułam to. Potem zawsze kończyło się w łóżku. Ale teraz mieliśmy towarzystwo. Które przez cały nasz monolog się nie odezwało. W końcu się od niego odczepiłam i spojrzałam na tatę, Alfreda i Harley. Ale jej parszywa gęba popsuła mi dobry nastrój. Odsunęłam od siebie ukochanego i zrobiłam dwa kroki w ich stronę. 

- Wow, nie sądziłam, ze kiedykolwiek zastanę Was wszystkich razem bez noży w rękach. I żywych. Ale skoro chcieliście połączyć siły, to mogliście chociaż zacząć coś robić. Myślałam, że znajdziecie mnie znacznie wcześniej niż ja Was. Albo chociaż Charot'a. 

- Szukaliśmy cię - wtrąciła się Harley. - Gdzie więc byłaś? Przekroczyłaś granicę? Zaszyłaś się w kanałach? A może cały czas byłaś z Charot'em? 

Jej ton wyrażał srogą pogardę  i odrazę. Widziałam, ze miała nadzieję, ze przyznam się do zdrady. Uważała za śmiecia. I to mnie nie bawiło, w tym momencie. 

Zakochana w mroku Gotham - a new beginingWhere stories live. Discover now