Page 4

1.7K 180 32
                                    

Wydało wizyt spodziewałam się mamy, babci, Pingwina, a nawet J'a, ale na pewno nie własnego ojca. Kiedy zobaczyłam go siedzącego na krześle na przeciwko stołu, wyglądającego tak jak zawsze myślałam że moje serce stanie. Był ubrany w garnitur, włosy położone na żel, a jego twarz była kamienna. Przecież to Bruce Wayne. Jak mogłoby być inaczej ? Wcale nie chciałam tam wchodzić, ale wepchano mnie brutalnie do środka. Kiedy mnie ujrzał, wstał gwałtownie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. W jego było zaskoczenie i obawa, w moich żar i mord. Jedyne co chciałam to go rozszarpać. Czego chciał natomiast on?

Usiadłam po drugiej stronie, cały czas trzymając się na baczności. Zacisnęłam usta w wąska kreskę. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił dobrać słów. Postanowiłam milczeć i czekać na ruch. Zaskoczył mnie gdy nagle się uspokoił, serce zwolniło, a na twarzy pojawił się uśmiech jak u przyjaciela.

- Mira. Dobrze cię widzieć.

- Marne kłamstwo.

- Możesz wierzyć lub nie, ale nie kłamię.

- Och! Wierzyć tobie? Kpina!

Prychnęłam wyniośle, a w moim głosie zabrzmiał gniew.

- Czego chcesz? Co tutaj robisz?

- Chciałem cię zobaczyć.

Nachyliłam się do przodu tak jak wcześniej u Harley i skrzyżowałam ręce .

- A ja wręcz przeciwnie. Udam zainteresowanie i zapytam. Dlaczego?

- Jesteś moja córką. Cokolwiek robiłaś, kimkolwiek się stałaś, jestem w stanie ci wybaczyć. Wiem, że jest dla ciebie ratunek.

- Mówię to dzisiaj po raz enty. Nie jestem chora. To kim jestem zależy ode mnie. Robiłam to wszystko bo mi się podobało. A tych, których tutaj wsadziłeś traktuje jak przyjaciół.

- Joker namieszał ci w głowie! To przez niego straciłem córkę! I jak każdy ojciec zrobię wszystko aby ratować swoje dziecko.

Uniosłam się gwałtownie uderzając rękoma o stół.

- To przed tobą muszę się ratować, przez ciebie uciekam! I tylko przez ciebie wróciłam do Gotham.

- To, że tutaj jesteś oznacza, że potrzebujesz pomocy.

- Nawet jeśli to nie chcę jej od ciebie. Odejdź. Zostaw mnie. Mam inną rodzinę, która mnie nie krytykuje.

Mina mojego ojca była coraz poważniejsza. Zaciskał zęby. Nie wiem co siedziało mu teraz w głowie. Ale znałam jego upartość i determinację. Coś czułam, że to dzięki niemu zajmuje się mną Harleen.
Nie było mi go żal. Chciałam, aby cierpiał tak jak ja. Jest ojcem tylko z nazwy. I w tej chwili nie potrafiłam się powstrzymać, aby go nie zranić.

- Nie jesteśmy podobni, nie nadajesz się do rodzinnego życia. Nie wiem po co mnie wziąłeś - odwróciłam głowę i przybrała ostry ton. - Moja rodzina jest tutaj, więc zamierzam być przy nich. I wierz mi, że wolimy być wolni.

- Twierdzisz, że planujesz ucieczkę?

- Każdy chce uciec z Arkham. A kiedy nam się to uda, pożałujesz, że stanąłeś przeciwko mnie. Ja wiem kim jest Batman. Mogłabym to wykorzystać w każdej chwili, ale spokojnie, nie zamierzam. To byłoby zbyt łatwe.

Patrzył na mnie z kamienną twarzą. Jak na kogoś obcego, kto gada bzdury. Jak na szaleńca, z którym nie warto ciągnąć rozmowy. Wstał i odwrócił głowę. Nie mógł na mnie patrzyć. I wzajemnie. 

- Cokolwiek chcesz zrobić, ja nie zamierzam pozwolić ci upaść tak nisko jak ci, których nazywasz rodziną. Nie są nią. Ja jestem. Masz tylko mnie i Alfreda. Żądam, aby moja Mirage wróciła!

Zakochana w mroku Gotham - a new beginingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz