Page 13

1.7K 137 13
                                    


Kolejnego dnia targały mną emocje. Miała nadzieję, że Claire nie będzie u Jokera o tej godzinie, a najlepiej w ogóle. Skoro nie chciała wiedzieć o niczym co się tutaj wyprawia to lepiej by nie wpadła dzisiaj na mój parszywy humor. Pojechałam motorem do jego domu. J przybiegł o własnych łapach kilka chwil przede mną, bo kazałam mu wyruszyć wcześniej. Kiedy weszłam do domu zobaczyłam ich dwoje na kanapie. Mój pies był spięty i nawet Joker mógł to wyczuć. Nawet nie raczyłam się grzecznie przywitać. Gwałtownym krokiem podeszłam do kanapy, usiadłam na przeciwko, doberman zszedł mi z drogi i odskoczył na podłogę między moje nogi. Widziałam zaskoczenie na jego twarzy, ale zamiast cokolwiek wytłumaczyć podsunęłam mu pod nos akta.

- Czy to jest zagrożenie, którego tak bardzo nie chcesz mi zdradzić?

Wziął papiery do ręki i przeleciał po nich wzrokiem. Widocznie się spiął, oblizał usta, mlasnął i spojrzał na mnie z niemym gniewem. 

- Skąd to masz?

- Ty odpowiedz pierwszy.

- Kto ci je dał!?

- Nie zamierzam się tłumaczyć!

- A jednak będziesz! - chwycił mnie za koszulę, mocno i zacisnął dłonie na materiale, prawie go rozrywając. - Grzebiesz za moimi plecami? Tak mi ufasz?

- Tobie nie można ufać, skoro zatajasz przede mną oraz swoimi ludźmi coś tak ważnego. Zagrożenie, które może zniszczyć nas wszystkich! Nie chciałeś rozmawiać, to zaczęłam pytać gdzie indziej!

Odepchnęłam jego ręce gwałtownym ruchem moich własnych ramion, a następnie wstałam, on zaraz za mną. Nie znosiłam gdy nie rozumiałam zasad jego gier. W ten sposób tak łatwo mogłam przegrać. A do stracenia miałam zbyt wiele. 

- Nie rozumiem, Joker. To tylko jakiś popieprzony szaleniec, kolejny następny na tym świecie.

- To ma być jakaś aluzja? W stosunku do mnie?

Prychnęłam z jawną kpiną i rzuciłam mu głupi uśmieszek.

- Nie próbuj się bronić. Dobrze wiesz jaki sam jesteś. Każdy to wie do cholery! Ja też! Jesteś szalony, chory psychicznie, nieuleczalnie. Jesteś mordercą i psychopatą. Ale ja też. A ten cały, Charot, to tylko jeden z naszych. Jesteś królem, a się go boisz. Czemu?

Uderzyłam go w pierś żądając odpowiedzi. Do tego mój głos był spokojny, ale zarazem prowokujący. Każdy na jego miejscu by się wkurwił słysząc go. Bo wyzywająco dałam mu do zrozumienia jaka jest prawda i nie mógł się sprzeciwić. Tylko mówić dalej.

Jego zachowanie jednak mnie nie zdziwiło. Jak to Joker, łamał wszelkie normy i zamiast się wkurzyć, on się uspokoił i wybuchł gromkim śmiechem. Ostatnio rzadziej się śmiał. Najwyraźniej jego umysł pracował coraz gorzej.

- Bo on nie jest jednym z naszych. Nie należy do nas. Wręcz przeciwnie, moja droga, jest nie po tej stronie co trzeba. Wrogów nam przybywa, a w przeciwieństwie do twojego ojca, który ostatnimi czasy zajął się własnymi sprawami, Charot nie boi się zabijać. Nie ma skrupułów, nie ma zasad, nie ma żadnej przyjemności z tego co robi. Ja się dobrze bawię rozcinając innym skórę, wycinając uśmiech i nękając ich na różne sposoby. Chyba będę musiał do tego wrócić. Nie, Mirage, Charot morduje bo to jedyne co potrafi. Robi to odruchowo, nie myśli, przez lata zmieniał technikę na coraz bardziej brutalną lub pokazową. Ma po prostu zabić. I tyle. 

Sposób w jaki to mówił sprawił, ze ogarnął mnie strach. Przypomniał mi się moment gdy ostatnio tak się czułam w jego obecności. Teraz stał przede mną Joker, którego już dawno nie widziałam. To było w dniu gdy się spotkaliśmy po raz pierwszy. Gdy porwał mnie z domu spokojnej starości. Nigdy potem, to się nie powtórzyło, aż do teraz. Widział mój strach w moich oczach, teraz, więc rozluźnił mięśnie, dopiero po czasie, wziął nóż, jeden z wielu, ale inny. Specjalny. Stary, zardzewiały nóż myśliwski, który zawsze był za gablotką na kominku. I obracając go w rękach usiadł ponownie na kanapie. Przejechał nim sobie po bliznach, jakby chciał je rozciąć ponownie. 

Zakochana w mroku Gotham - a new beginingWhere stories live. Discover now