Page 24

1.1K 103 21
                                    


Zbliżał się koniec. Doskonale o tym wiedziałam, kiedy wychodząc z wieżowca czas zwolnił i otoczył mnie totalny chaos. Słyszałam krzyki i wybuchy jakby były stłumione, przygaszone. Obrazy spowolniły, ludzie biegali, gdzieś coś wybuchło, pociski przelatywały koło mnie, ale wszystkie chybiały. Nie były wymierzone we mnie. Szłam przez sam środek tej apokalipsy i nie czułam nic. Gdzie był Joker, Batman, Gordon? Gdzie Alfred i moi przyjaciele? Poczułam coś śliskiego i zimnego na własnej dłoni. Podniosłam ją pod twarz i zobaczyłam krew. To J mnie dogonił i otarł zakrwawiony pysk o moją skórę. Schowaliśmy się za spalonym samochodem. Przykucnęłam na przeciwko mojego psa, który usiadł i położył mi łapę na kolanie, a ja podrapałam go za uchem. 

- Gotowy, przyjacielu?

"Pamiętasz kim byłaś kiedy się spotkaliśmy za pierwszym razem?"

- Zaczynałam pracę dla Jokera. 

"Nie. Nie o tym mówię. Byłaś sobą. Dziewczyną ubraną na czarno, noszącą bandanę na twarzy i zakrywającą bliznę włosami. Potem wymyśliłaś sobie Sugar Skull, która zginęła i zastąpiłaś ją kimś jeszcze innym bez imienia z maską wenecką... sam już nie wiem kim się stałaś. Ale wiem kogo bym wybrał"

Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam dobermana.

- Mnie, wiem, ja też wolę tą opcję. Też ją wybieram. 

"Nie dajmy się zabić. Lubię to życie. Mirage"

- Ustalmy plan działania. Możesz namierzyć Jokera?

"Twój narzeczony i Charot już od pół godziny próbują się pozabijać na północnym placu. Nie ma tam nikogo innego. Oprócz twojego ojca"

- Dwóch na jednego i ta gnida dalej oddycha? Coś jest nie tak. 

"Dwóch na jednego, ale chyba nie jest do końca tak jak myślimy"

Czyżby mój ojciec znowu zmienił strony? Miałam się nie mieszać między ich trojgiem, ale nie miałam wyjścia. Rozejrzałam się dookoła. Dostrzegłam jedynie Deadshot'a. Jak zwykle był nieomylny w strzelaniu. Dawał radę, ale ja mogłam potrzebować pomocy. Otoczyli go kolejni. Naładowałam broń i wystrzeliłam w dwóch po prawej, którzy padli jak muchy. J pobiegł na lewo i powalił kolejnego rozszarpując mu gardło. Floyd odwrócił się i spojrzał na nas. Podbiegłam do niego strzelając do widocznych przeciwników. 

- Potrzebuję pomocy.

- Myślałem, ze masz być z Jokerem.

- O niego właśnie chodzi. Batman miał go kryć, ale mam złe przeczucie. 

Mój przyjaciel machnął ręką i wystrzelił kolejne pociski, oczywiście bez pudła. Pociągnął mnie w dół za jakiś kontener i odezwał się do radiowego nadajnika w jego kostiumie. Usłyszałam głos Ivy po drugiej stronie.

- Roślinko, musisz zejść ze stanowiska, natychmiast.

- Że co? - jej głos przerywały zakłócenia. Słyszałam także odgłosy walki - W tej chwili to będzie trudne. Wpadłam w pułapkę. Za dużo ich.

Chwyciłam nadgarstek Floyda i przysunęłam bliżej siebie, aby coś powiedzieć. 

- Więc użyj planu B. Odpal bombę z trucizną i znajdź Jokera. Charot coś kombinuje. 

- Jetem na środku głównej drogi, gdzie wciąż ganiają cywile. Nie mogę...

- Mam ich gdzieś! To jest rozkaz Ivy. Odpalaj i wiej!

Minęło kilka chwil. Najprawdopodobniej moja przyjaciółka uciekła w bezpieczne miejsce. Po dwóch minutach usłyszałam wybuch i ze swojej pozycji mogłam dostrzec chmurę fioletowego dymu, który zaczął się rozprzestrzeniać kilka kilometrów dalej. My byliśmy bezpieczni. Głos Ivy odezwał się ponownie. Był zdyszany i zmęczony.

- Co teraz?

- Namierz Jokera, na północnym placu i zdaj raport. Jesteś najbliżej.

- Daj mi 10 minut. I przekaż Floydowi, ze jeśli jeszcze raz nazwie mnie roślinką, to potraktuję go jak chwasta. 

- Przyjęłam.

Następnie Floyd się rozłączył, a ja zwróciłam się do niego. 

- Narażasz się. 

- To ostra babka. Takiej to warto wchodzić pod nogi.

- Nie kradnij Pingwinowi dziewczyny.

- Zastanowię się. Przy okazji, widziałem Livet. Świetnie sobie radziła, ale nie wiem gdzie jest teraz.

- Teraz? Miała być w domu z Marii! Co ona tutaj robi?

- Pewnie chce się przydać. I udowodnić córce, że też się do czegoś nadaje. Poza tym z tego co wiem, to ona zna ten fach. 

- Ona już go nie pamięta. Zastąpiłam ją i jestem na pewno w lepszej formie. Nie musi mnie chronić, dorosła jestem - Aż westchnęłam z pogardą. Ta kobieta jest niemożliwa. Pewnie tak jak ja.

- Hej, posłuchaj. Nigdy w życiu nie chciałbym, aby Zoe poszła w moje ślady. Ale gdyby to już się stało, to chciałbym, aby była najlepsza. Lepsza ode mnie. I nie ważne ile miała by lat, ja zawsze bym ją chronił. Twoja matka robi to samo. 

- Ale teraz Zoe jest bezpieczna, a moją matkę wywiało. 

- Jak myślisz, gdzie może być?

Nie zdążyłam odpowiedzieć, kiedy odezwał się nadajnik. To była Ivy. 

- Jestem niedaleko celu. Miałaś rację, nie wygląda to zbyt dobrze.

- Co tam się dzieje?

- Na placu jest cała grupa. Joker, Charot, Batman i ludzie wroga. Widzę też Livet. To część planu?

- Do jasnej cholery, nie! Co się dzieje?

- Nie wiem. Batman atakuje obie strony. Livet obrała go za cel. Ta walka jest nie fair Mira. Joker nie ma szans. Co robimy?

Nic nie rozumiałam. Co mój ojciec odwala? Okłamał mnie. Czy jest zdolny, aby zabić mamę? Nie mogłam tak tego zostawić. Koniec z planowaniem. Popatrzyłam na towarzysza. 

- Ilu mamy ludzi?

- Ehmm, dość sporą grupę, może 100? Dlaczego?

- Wezwij naszą drużynę, niech rzucą wszystko czym się aktualnie zajmują i ruszają na plac. Będą walczyć u boku Jokera do końca. Reszta niech się bawi dalej. My również idziemy Floyd.

Chciałam wstać, ale on złapał mnie za ramię i przytrzymał. 

- Będziemy walczyć do końca, u twojego boku. To nie zdrada, ale obietnica. Wolę moją królową.

Podniosłam dumnie głowę.

- Nie jestem nią.

Uśmiechnął się chytrze.

- Ale będziesz. Swoją drogą, gratuluję.

- Dzięki. Biorę cię na świadka. A teraz, idziemy.

Biegliśmy w stronę placu przez jakieś 20 minut. Po drodze mijaliśmy pojedyncze walki i totalne mordownie. Gdzie się udało, tam pomagaliśmy naszym w biegu. Po drodze znowu odezwała sie Ivy i powiadomiła nas, ze grupa rusza na miejsce. My mieliśmy tam dotrzeć jako ostatni. Serce waliło mi jak szalone. Zaraz wszystko miało się rozstrzygnąć. Spojrzałam na J'a, który biegł obok nas, potem na swoje ręce, nogi i resztę ciała, prawie się potykając. Miałam czarne spodnie, skórzaną kurtkę i czarne buty z klamrami. To nie było absolutnie ważne w co się akurat ubrałam, ale brakowało jednej, najważniejszej rzeczy. Wyciągnęłam z kieszeni bandanę, którą zaczęłam nosić przy sobie w ciągu ostatnich kilku dni. Zawiązałam na twarzy i sprawdziłam czy nie spada. Znów czułam się tak jak kiedyś. Czułam się wolna i zadowolona z tego co robię. Musnęłam dłonią włosy, które na nowo stawały się czarne i dotknęłam blizny na oku. Czułam ją. Była tam, wiec i ja byłam. 

Po chwili, byliśmy na miejscu. 



Moi drodzy czytelnicy, pomału zbliżamy się do końca tej historii. Nie powiem, dokładnie ile jeszcze... 2 może 3 rozdziały i to będzie koniec. Mam plan, już od dłuższego czasu na nową historię, o której na razie nie będę wspominać. Dowiecie się przy epilogu.
Pozdrawiam.

Zakochana w mroku Gotham - a new beginingDonde viven las historias. Descúbrelo ahora