Page 18

1.2K 111 63
                                    


Joker...

W komórce miała zainstalowany GPS, o którym Mirage nie wiedziała. Nie kontrolowałem jej bez powodu, ale tym razem takowy był. Nie odbierała, a jeszcze wcześniej uciekła ode mnie. Nie wiem co się stało. Udałem się nawet do domu jej matki. Livet otworzyła mi drzwi.

- Nie mogę jej znaleźć, jest tutaj?

- Niestety. Ale wczoraj działo się coś dziwnego.

- To znaczy?

Nagle na schodach pojawiła się Marii, która z mądrym i zarazem lekko zmartwionym spojrzeniem podeszła bliżej i wpuściła mnie do środka.

- Obserwowała z J'em dom ojca. Nagle pies spanikował, kiedy pokazała mu zdjęcie Charot'a. Był z nim jakoś powiązany, ale nie znam szczegółów.

- Gdzie oni są!

Twarze kobiet spąsowiały, nie chciały mi mówić, ale uderzyłem pięścią w stół i dałem do zrozumienia, ze nie dam się zbyć. Livet stwierdziła, ze nie będzie jej kryła.

- Poszła z J'em do jego kryjówki. Uważa, ze on może tam być.

Miałem ochotę wszystko rozwalić, walnąć w ścianę i przebić się przez nią na wylot. Ledwo się kontrolowałem, zacząłem drżeć z wściekłości. Chwyciłem się za głowę, prawie wyrywając sobie włosy. Przecież on ją zabije! I nikt nie wie gdzie jest kryjówka. To przez tego durnego kundla! Tylko on mógł ją tam zabrać. Bez słowa wybiegłem z domu, a kobiety razem ze mną. Wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy do Ace Chemicals. 

Kiedy tam dotarłem wbiegłem do środka i w mgnieniu oka znalazłem się na poddaszu. Chwyciłem wiatrówkę i strzeliłem w sufit, aby zwrócić na siebie uwagę. Zebrani byli dzisiaj wszyscy. Bardzo dobrze.

- Gra Charot'a Was pochłonęła, zajebiście się bawicie, wspaniale! Łamanie wszelkich zasad moralności to doskonała zabawa. Podoba Wam się i mnie również! - Wykrzyczałem i zacząłem się śmiać. - Ale, ale, czas skończyć tą chorą grę, ponieważ wszelkie granice już przekroczono. I dobrze Wam radzę, jeśli wasze parszywe życie Wam miłe, to w tej chwili kończymy zabawę!

- Co się stało!? - Krzyknęła z dołu Ivy.

- Charot ma Mirę! Macie ją znaleźć, gdziekolwiek jest! Inaczej wyrżnę Was w pień! Ruszać się!

Niczym psy gończe na znak ruszyli do wyjścia. Zszedłem na dół i zobaczyłem, że przy barze dalej stoi ten chłopak, Mike. Nieco sparaliżowany. Wskoczyłem za bar i złapałem go za szyję.

- A ty, co? Nie chce ci się wykonać rozkazu? Jesteś nowy. Rozumiem. Ale w każdej pracy robi się jedną rzecz. Słucha rozkazów.

Ostatnie słowa wycedziłem. Wiem, ze to zwykły dzieciak, ale teraz byłem tak wkurzony, że nie panowałem nad gniewem. Puściłem go i zawołałem do siebie Marii i Livet.

- Zostańcie z nim, może wróci sama. Marii, zawiozę cię do domu i tam będziesz na nią czekać. 

- To najmniej prawdopodobne. Znam swoją wnuczkę, jeżeli ma wrócić sama, to nie tam.

- Do mnie tym bardziej.

- Nie będę bezczynnie czekać i się denerwować. Jadę z tobą, będziemy szukać.

- Nie ma mowy, nie będę jeździł ze staruszką i straszył tobą ludzi.

Babcia popatrzyła na mnie gniewnie, ale w końcu się zgodziła. Pojechaliśmy do ich domu, tam wysiadła, a ja ruszyłem szukać w innych miejscach.

Zakochana w mroku Gotham - a new beginingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz