Page 6

1.6K 155 16
                                    

Plan był naprawdę genialny i prosty. Nic nie mogło pójść źle. Przynajmniej zaczęło się dobrze. Marii odegrała swoją rolę perfekcyjnie. Udając niepoczytalność i osłabienie wywołała strażników i kilkoro pielęgniarzy poza budynek. Byli nią tak pochłonięci, że nie byli w stanie zauważyć mnie, mamy oraz J'a kiedy wkradaliśmy się do środka. W jednym pistolecie miałam tłumik, dzięki któremu szybko załatwiłam dwóch gości z ochrony. Livet natomiast zniszczyła kamery. Pobiegłyśmy korytarzem do swego rodzaju recepcji, nie wiem jak to nazwać. Były w niej monitory i obrazy z kamer z całego budynku, a także przyciski otwierające cele. Szybko przeleciałam wzrokiem po panelu kontrolnym. Tego badziewia było tak kilkadziesiąt. Nie wiedziałam, który guzik co otwierał.

- Nie naciskaj wszystkiego. Jeden z nich to na pewno alarm - mama złapała moją rękę i zaczęła spoglądać na monitory. - Spójrz, cele mają numery, które na pewno są powiązane z numerologią guzików. Które chcesz otworzyć?

- Wszystkie! Niech to będzie nauczka, że z nami się nie zadziera. 

- Jesteś powiązana z każdym który tutaj siedzi?!

- Nie! Ale oni wszyscy stoją po naszej stronie. Otwórz wszystkie. 

Okazało się, ze do każdej trzeba było wpisać kod. Cholera, nie ma czasu! Zaraz tutaj będą gliny. Mama robiła co mogła, a ja usłyszałam bieg kilku mężczyzn na korytarzu. Wyskoczyłam zza lady i spojrzałam na grupę pędzącą w naszą stronę. 

- Bierz ich J!

Pies z warkotem ruszył na nich. Był dosyć dużym psem nawet jak na dobermana więc powalenie pierwszego z nich nie było niczym nadzwyczajnym. Rozerwał pierwszemu gardło i z zakrwawionym pyskiem zaatakował kolejnego. Ja wyciągnęłam pistolet i strzelałam do pozostałych. Tej grupy się pozbyliśmy, ale na pewno miała nadejść fala kolejnych. 

- Streszczaj się! - krzyknęłam.

Wróciłam do Livet. Na monitorach zaczęły pojawiać się coraz to inne cele, których kraty opadają. Floyd, Ivy, Riddler i Bane byli już wolni. Zaraz za nimi następni. Aż w końcu pojawiła się ta cela, na którą czekałam. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę. Robił to co zawsze. Po prostu siedział. Jakoś obrazu marna, twarz nieco rozmazana, ale widziałam na niej wszystko co chciałam. Jego krata także opadła, a on wstał, ale na początku się nie ruszył. 

- No dalej, Joker. Wynoś się!

Spojrzał na kamerę, prosto na mnie, chociaż nie mógł wiedzieć, ze to ja tam stoję. I pobiegł, tak jak reszta do wyjścia. Widziałam, że po drodze robili niezły sajgon. Zabijali pielęgniarzy i ochronę, chociaż niektórzy z nich także zginęli. W tym momencie usłyszałam policję. 

- To wszyscy?

- Tak! Wynośmy się! Słyszę wsparcie.

Zaczęłyśmy uciekać, ale na drodze, którą przyszłyśmy stało już kilkoro opancerzonych i szli w naszą stronę. Skręciłyśmy w pierwszy lepszy korytarz i biegłyśmy dalej po drodze wpadając na co niektórych więźniów. Doszły mnie także słuchy helikoptera. Batman na pewno także miał się zaraz pojawić. J w razie czego skakał na tłum i odblokowywał nam drogę. Wyciągnęłam broń i strzelałam do tyłu, nieco na oślep mając nadzieję, że trafię co niektórych. Ale nie wyszło to dobrze. 

- Mira! Musimy się stąd wydostać i zdetonować bomby!

- Nie kiedy nie wszyscy wyszli! 

- Plan nam się nieco skomplikował.

Dlaczego zawsze tak się dzieje? Dobra, to nie ma sensu, ciągłe uciekanie. Musiałam zobaczyć jak się mają sprawy na zewnątrz. Przed sobą widziałam okno. Wyprzedziłam J'a i po prostu wyskoczyłam przez nie wybijając szybę. Byliśmy na drugim piętrze więc niekontrolowany upadek trochę bolał, ale nie było wyjścia. Zaraz za mną wyskoczył J, a potem mama, z lekkim oporem. Straciła najpierw dech i miała problem, aby wstać. Oparłam ją o siebie i jak najszybciej doprowadziłam gdzieś dalej. Położyłam ją pod drzewem i kazałam J'owi jej pilnować. Sama pobiegłam czym prędzej na dach budynku, aby zobaczyć co się dzieje. 

Zakochana w mroku Gotham - a new beginingWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu