Moje opowiadanie z dzieciństwa - cz.1

1.1K 59 14
                                    

Powoli zbliżają się wakacje, więc z tej okazji przygotowałam dla was coś specjalnego. Zarówno w dzieciństwie, jak i późniejszym nastoletnim życiu niezwykle dużo pisałam. Były to głównie jakieś niesamowicie schematyczne opowiadania, a że pisałam je w zeszycie zachowało się nadzwyczaj dużo.

Dlatego postanowiłam wziąć się za analizę jednego z nich. Ten wpis również można potraktować jako cenną lekcję mówiącą o tym, jakich błędów należy się wystrzegać. Zacznijmy już może bez dalszych wstępów.

Na koniec dodam jedynie, że tekst nie został przeze mnie w żaden sposób skorygowany przed umieszczeniem go tutaj.

Prolog

Nazywam się Lilly Darkmoon i mam osiemnaście lat. W tym roku, zaczynam ostatnią klasę liceum.

Nie powiem, zaczyna się naprawdę obiecująco. Widząc jedynie te dwa zdania, zaczęłam się poważnie zastanawiać, co ja takiego musiałam mieć w głowie, gdy to pisałam. Wtedy jeszcze nie siedziałam na Wattpadzie ani nie czytałam żadnych książek zaczynających się w ten sposób.

A propo nazwiska naszej bohaterki, które znamy już od pierwszego akapitu. Doskonale pamiętam, jak kiedyś uwielbiałam wymyślać nazwiska - w tym przypadku znaczy ono ,,mroczny księżyc''.

Jestem brunetką o zielonych oczach, średniego wzrostu. Od dziecka mieszkam w stanie Oregon.

Brawo dla mnie z przeszłości za jakże umiejętnie wpleciony w opis wygląd postaci. Przynajmniej mogę pocieszyć się faktem, że nie wstawiłam tutaj przeglądania się bohaterki w lustrze. Nie martwmy się jednak - w innych tekstach dostąpimy tego zaszczytu.

Nigdy nic mi nie brakowało. Moi rodzice są bogaci, więc pieniądze nie są problemem. Ja ich uwielbiam, ponieważ zawsze znajdują czas dla mnie.

Bogata Mary Sue przybywa na miejsce, a jakże. Ale wiecie jaka tutaj wystąpiła różnica? Rodzice poświęcają czas naszej Lilly, co zostało rozwinięte. Zresztą sami zobaczcie.

Jak byłam mała, w każdą niedzielę chcodziliśmy razem na spacer.

Zdarzył się cud, zwyczjnie w to nie wierzę. Widać, że jakaś kreatywność kryła się w tym moim umyśle, czasem dając o sobie znać. Na szczęście przez te wszystkie lata, które minęły od powstania tego czegoś, zaczęłam pracować nad własnym stylem.

A teraz zaczęły się wakacje. Postanowiłam wyjechać do mojej kuzynki, która mieszka w Kalifornii. To miejsce wydawało się wprost idealne. I kto wie, może znajdę tam miłość?

To w końcu po co ona tam jedzie? Odpocząć czy poderwać faceta? Oczywiście na wakacje to słoneczko musi być. Przecież panna Darkmoon nie mogłaby spędzić wczasów na jakimś zadupiu.

Ostatnie zdanie, a raczej pytanie podsumowuje cel tej historii. Każdy zna na nie odpowiedź, ale ja tutaj nie będę nikomu spojlerować. Przekonamy się w trakcie dwóch kolejnych rozdziałów, ponieważ tylko tyle zdołamy uświadczyć.

Wiecie, kiedyś do głowy przychodziłomi tysiąc pomysłów jednocześnie, w wyniku czego porzucałam jedno opowiadanie na rzecz drugiego. I tak bez końca.

Rozdział 1

- O, Lil! Nareszcie jesteś - usłyszałam i już po chwili zobaczyłam moją kuzynkę, Susan. Przytuliła mnie, praktycznie przy tym dusząc.

Już lubię tą Susan. Jej, podobnie jak mnie, na widok Lilly włącza się instynkt mordercy. Dlaczego wtedy nie zginęła? Byłoby znacznie prościej - wystarczyło by urządzić pogrzeb i to zakończyć.

Jak pisać, by czytaliOnde histórias criam vida. Descubra agora