Rozdział 7

6.6K 356 196
                                    

Siedzieli właśnie oboje na kanapie oglądając House MD na wielkiej plazmie. Brendon był jedynie w... o dziwo wygodnych koronkowych majtkach które gdy wpierw zobaczył miał ochotę wyrzucić za okno oraz w za dużej, białej koszuli Rossa. Miał też białe zakolanówki dzięki którym nie było mu zimno. Milioner siedział wyjątkowo w szarych dresach i zwykłej bluzce. W połowie odcinka Brenowi zmarzły łapki więc wsunął je lekko pod koszulkę Ryana. Zyskał za to warkot na który chłopak zrobił duże oczy i zwrócił na siebie uwagę szatyna. 

-Coś nie tak, laleczko? - Spytał a Urie na chwile odwrócił wzrok a potem spojrzał na mężczyznę z szerokim uśmiechem.

-Wrrrr! - Udał go chociaż warkot chłopca brzmiał trochę jak... szczeniaczek któremu zabierze się jedzenie. O. Ryan zaśmiał się i ponownie na niego zawarczał. Mocno i gardłowo. 

-Grrrrrrrr! - Odpowiedział mu dłużej kruczo czarno włosy na co oboje się zaśmiali. Od paru dni było... o dziwo dobrze. Brendon nieświadom tego co robi, usiadł okrakiem na udach mężczyzny i z ekscytacją lekko podskoczył wydając z siebie głośny, szczeniaczkowy warkot. 

-Kotku, jesteś przeuroczy. Czasami nie wierzę, że masz 19 lat - Powiedział za śmiechem a Urie przestał nagle się ruszać. Spojrzał na mężczyznę przekręcając głowę w ciekawski sposób.

-Ale ja nie mam dziewiętnastu - Powiedział całkowicie poważnie. I właśnie wtedy z Ryana twarzy zeszły wszystkie kolory. 

-Jesteś starszy? - Spytał z nadzieją ale chłopiec pokręcił przecząco głową. Szatyn zrobił wielkie oczy i oparł się o kanapę. Ten chłopak miał... miał mniej niż... Patrzył z przerażeniem na niego. Ale jednak Beebo zaraz głośno się roześmiał. 

-Żartuje! Warto było, twoja mina... - I tyle zdążył nim mężczyzna go przygniótł do kanapy. Wziął głęboki oddech i uśmiechnął się lekko. 

-Nie rób tak więcej. I oh, popatrz która godzina - Zauważył by Brendon podążył jego wzrokiem i spojrzał na zegar. 9:50! O nie! Szybko zbiegł z kanapy i pobiegł do góry po drodze rozpinając koszulę. O dokładnie 9:59 całkowicie nagi wskoczył pod pierzynę lekko sapiąc a chwilę po nim wszedł Ross chwaląc go jak grzecznym chłopcem jest. Zasnęli razem. 


Następnego dnia Urie ponownie obudził się sam na co burknął cicho i sięgnął po koc zakrywając się nim całkowicie. Nie lubił budzić się sam, nawet jeśli z rana Ryan zawsze rzucał propozycją seksu, to i tak milej było obudzić się przy kimś niż samemu. Spojrzał na swój telefon gdzie był jeden sms. 

Tatuś: Jestem w pracy, wrócę po czwartej

No tak, mógł się spodziewać. Ryan praktycznie cały czas siedział w firmie co z jednej strony było męczące bo chłopiec się nudził, ale z drugiej strony wolał być sam. Wszedł na twittera, a raczej spróbował bo wyskoczyła mu blokada rodzicielska. Zrobił wielkie oczy, co kurwa? Ryan nałożył mu blokade na telefon! Z cichym warczeniem podniósł się w końcu z łóżka. Udał się do garderoby gdzie już dobra połowa ciuchów należała do niego. Nie żeby je nosił. Sięgnął po świeże, zwykłe, czarne bokserki... no może nie takie zwykłe bo Ross uparł się, że bielizne można tylko kupować w Triumphie, Ann Summers, Victoria's Secret oraz Calvin Klein którego teraz niósł. Nie rozumiał po co wydawać tyle na bielizne, ale cóż. Do tego dobrał sobie luźne jeansy do kolan oraz zwykłą, czarną bluzke na krótki rękaw. Starał się nie patrzeć na metki takie jak Hugo Boss czy Versace. Po prostu starał się to zignorować. Ruszył w kierunku łazienki i gdy był już na miejscu, położył wszystko na szafce i wskoczył pod prysznic zdecydowanie za duży jak dla jednej osoby. Zastanawiał się, czy Ryan już się domyślił, że jego oferta była nakłamana w jednej sprawie. Porywacze mieli jakąś dziwną miarkę która wskazywała, że mia 5'8" (175cm).  Bo z tego co pamiętał, był zaledwie 5'4" (164cm*). Huh. Sięgnął po żel do kąpieli o zapachu aloesu który uwielbiał i który kupił mu jego... Ryan. Kim on dla niego tak właściwie był? Jego właścicielem? Przymknął oczy mydląc swoje ciało oraz włosy i wszedł pod strumień ciepłej wody. Nie mógł o tym myśleć, jeśli nie chciał płakać. A miał dość bycia słabym. Wyszedł po piętnastu minutach i wytarł się w puchaty ręcznik by następnie założyć wcześniej naszykowane ubrania. Stanął przed lustrem susząc do końca włosy i gotowy, na bose nogi wyszedł z łazienki. Stuptał na dół gdzie w salonie urzędowała pani Collins. Uśmiechnął się do niej, po tylu dniach zdążył się już do niej przyzwyczaić. 

-Dzień dobry - Powiedział z uśmiechem i pomachał jej by następnie skierować się do kuchni. Oczywiście kobieta wyprzedziła go, zastanawiał się skąd miała tyle siły by praktycznie ścigać się z... co najmniej 50 lat młodszym dzieciakiem. Nie kwestionował. Są rzeczy o które w tym domu nie pytał. 

-A dzień dobry, na co miałbyś ochotę skarbie? - Spytała z delikatnym uśmiechem. Brendon także jej takowy posłał. 

-Cokolwiek, zagra pani ze mną w karty? Nudzi mi się - Powiedział a kobieta od razu zaczęła robić chyba ciasto na naleśniki czy gofry.

-Idź do pokoju gier. Ja niestety nie mogę skarbeńku, muszę dosprzątać dom zanim pan Ross wróci z firmy - Brendon fuknął cicho ale nic nie powiedział. Po śniadaniu udał się we wskazane przez panią Helenę miejsce z batonem i kakaem które od niej dostał. Otworzył ciemne drzwi i... whoa... Pomieszczenie było średnich rozmiarów. Ściany koloru hebanowego, wpadającego powoli w czerń, sufit i dywan na całą podłogę były tego samego odcieniu beżu, na jednej ze ścian była plazma a pod nią kilka rodzai konsol na górze szafki. Zaś w szafce znajdowały się setki gier. Przed plazmą stała wielka kanapa narożnikowa, chyba rozkładana z okrągłym stolikiem przed nią. Oprócz tego znajdowały się tam dwa fotele, stół do bilardu, piłkarzyki, stół do pokera, jednoręki bandyta i parę automatów do gier w stylu retro. Brendon od razu padł na kanapę, odpalił plazmę i włączył CODa. 

Sam nie wiedział ile minęło gdy nagle drzwi się otwarły, całkowicie nie zwrócił na to uwagi trzymając pada, wściekle klikając guziki i krzycząc na postać w telewizorze. Siedział po turecku ze skrzyżowanymi nogami a w momencie gdy coś dotknęło jego włosów pisnął, odskoczył i spadł z kanapy. Serce mu waliło jak oszalałe, Ryan go wystraszył! Ale zamiast zwrócić na niego uwagę, szybko spojrzał na ekran. Zabili go!

-Nie! - Pisnął i z zawiedzioną miną położył się twarzą i rękoma na stoliku. - Przegrałem i to twoja wina - Wyburczał we własne ręce. Ross jedynie przewrócił oczami i wyłączył telewizor by następnie wziąć chłopca na ręce. Obrażonego chłopca, zaznaczy. 

-Jadłeś coś? Wiesz która godzina? Od kiedy tu siedzisz? - Spytał wychodząc z pomieszczenia. 

-Śniadanie. Nie wiem. Jakoś koło 10 tu przyszedłem - Powiedział wykładając się w ramionach szatyna jak galareta. Nie chciało mu się ruszać. 

-Świetnie. Czyli od 10 nic nie jadłeś a jest już 17. Idziemy teraz zjeść a potem do wanny, tatuś musi się zrelaksować i najwyraźniej ty także. - Urie jedynie burknął cicho i przymknął oczy pozwalając się zanieść. Jakby nie patrzeć, ostatnimi czasy wcale nie jest tak źle. Jest nawet... bardzo dobrze. Może skorzysta trochę, zanim ucieknie do domu?





*164cm ma Patrick Stump jakby ktoś chciał sprawdzić jak to wygląda u facetów

You Don't Own Me | RydenTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang