A co było dalej?

1.8K 85 24
                                    

Powiadają, że miłości swojego życia nigdy się nie zapomina. Pewna część tej osoby zostaje w tobie, żyje w twoim umyśle, bądź sercu. Nigdy do końca nie jesteśmy w stanie uwolnić się od osoby, której po raz pierwszy wyznaliśmy miłość. 

Z Brendonem było dokładnie tak samo. Najgorzej wspomina pierwsze miesiące, gdy jego ciało wiło się z bólu a umysł nakazywał powrót do swojej alfy. Gdy ciężkie pasy zaciskały się na jego nadgarstkach przytrzymując go w miejscu, a on sam rozdzierał swoje gardło krzykami oraz błaganiami. Nawet, gdy jego umysł zgasiły ciężkie leki. Chciał do swojej alfy. Pragnął swojej alfy. Pragnął... pragnął szczęścia, które przy nim czuł... którego nikt nie rozumiał. 

Wszyscy byli fałszywi. Powtarzali, jak to alfa wyprał mu mózg. Jak wykupił go, a później zniszczył jego umysł pustymi obietnicami, agresją a na sam koniec, oznaczeniem. Ale nic nie rozumieli. Ich słowa nie były poparte tak silnymi uczuciami, jak każde wyznanie miłości przez jego alfę. 

Odkąd utracił miłość swojego życia minęły już całe lata. Mimo iż ruszył ze swoim życiem, nigdy nie zapomniał. Nawet gdy nowy partner sunął dłońmi po jego ciele, mała łapka omegi zawsze lądowała na oznaczeniu, a oczy zachodziły łzami. Nie potrafił być szczęśliwy. Nawet z pomocą nowej miłości czy terapeuty, nie potrafił już być taki niewinny i szczęśliwy jak wcześniej. Każdego wieczoru siadał w swoim fotelu na ogródku i patrzył na księżyc zastanawiając się, czy alfa również to robi. Czy widzą teraz ten sam księżyc. Czy alfa również myśli o nim i błaga, aby powrócił. 

Ale ruszał dalej ze swoim życiem. Nie odwiedzał już wiezienia tylko po to, żeby stać pod murami. Nie mówił już o swoim alfie. Wydawałoby się, że całkowicie ozdrowiał. Lecz każdej nocy ściskał swoją poduszkę popłakując cicho, gdy ocean umysłu zalewał go falami wspomnień... 




Piętnaście lat od zamknięcia alfy, Brendon walczył każdego dnia o silny uśmiech. Byłby z niego dumny. Szczeniak, który w życiu nie dawał sobie rady, teraz był mężem i ojcem trójki prześlicznych szczeniaków. Nowy alfa zajmował się nimi, kochał i szanował. Wspierał go na każdym kroku i nawet gdy Urie potykał się, wspominał o swoim prawdziwym alfie, jego mąż odsuwał mu przydługie włoski z twarzy i powtarzał, jak cudowny musiał być tamten mężczyzna. Nie próbował zmienić zdania Brendona, lecz wspierał go w prowadzeniu swojego nowego życia.

Mimo tęsknoty, omega w końcu ruszył ze swoim życiem. W końcu zaczynał odczuwać, że potrafi się jeszcze uśmiechać. Cieszyć. Śmiać. Że może... ale tylko może... da radę znów pokochać? 


Mówią, że o pierwszej miłości się nie zapomina.

Ale to nie oznacza, że nie można żyć dalej.

Ryan, jesteś dumny?








Notka od autora:

Od zakończenia tego opowiadania minęły... lata i guess. Ale wciąż dochodzą tu nowi czytelnicy. Wciąż dostaje komentarze z pytaniami, co dalej z życiem małej omegi? Postanowiłam zajrzeć tu i spróbować dopisać krótkie "A co było dalej?", żeby zaspokoić wasze pragnienia. Dawno już nie pisałam a tego opowiadania szczerze... nie pamiętam już za dobrze. Więc jeśli coś pokręciłam, bardzo przepraszam. Mam nadzieje, że chociaż pare czytelników tutaj zajrzy. 

Miłej nocy,

 ~BeeboUrieSun

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 27, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

You Don't Own Me | RydenWhere stories live. Discover now