《14》

196 27 5
                                    


Kończyłem ściągać pranie, kiedy dostałem wiadomość od Ashtona. Zostało kilka dni dni do urodzin Michaela, więc ostatecznie musieliśmy się wspólnie w trójkę spotkać i przedyskutować plany. Tego roku chcemy zrobić coś lepszego. W końcu kończy dziewiętnaście lat, już dłużej nie będzie nastolatkiem. Napisałem smsa do mamy z przeprosinami, że nie będę mógł ugotować z obiadu i zjem coś na mieście. Nie złościła się. Powiedziała, że sama sobie poradzi. Naprawdę chciałem, żeby miała we mnie wsparcie, kiedy tylko go potrzebowała. Po odejściu ojca było naprawdę ciężko. Kiedy on jadał w drogich restauracjach ze swoją nową partnerką, Liz oddawała mi swoje jedzenie, bylebym ja nie był głodny. W przyszłości chciałbym, żeby moje dziecko miało tak wspaniałą matkę, jaką ona jest. Miałem ochotę dziękować codziennie Bogu za to, że ją mam. 

Wkurzyłem się, kiedy powiedziała mi, że wraca do pracy. Już wystarczająco harowała za dwóch przez dziesięć lat. Nie było ją w domu czasem po 16 godzin. Nie skończyło się to dobrze. Była bardzo osłabiona i do tego doszły problemy z nadciśnieniem. Nie chciałem, żeby znów tak to się skończyło. Widok zapracowanej mamy nie jest wcale przyjemny, mimo że zaraz będę miał osiemnaście lat. Nie cieszyłbym się wolnym domem, kiedy ona pracowałaby od południa do świtu. Dostrzegam dopiero teraz, ile dla mnie zrobiła i jak wiele znaczy. Nie wiem, co bym bez niej zrobił. Zapewne nic.

Zamknąłem drzwi. Na podwórku rozbrzmiał dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Wyrobiłem się w samą porę. Domknąłem furtkę. Usiadłem z przodu zielonego auta. 

– Cześć – blondyn oderwał się od telefonu, kiedy otworzyłem przednie drzwiczki. Usiadłem na miejscu pasażera.

– Calum dopiero się obudził – nie byłem zdziwiony.

– Jest przed dwunastką, czego ty oczekujesz od tego chłopaka  – zachichotał, a ja tuż za nim.



– Dziękuję – powiedziałem, kiedy do naszego stolika podeszła młoda dziewczyna z naszym zamówieniem. 

– Proszę – uśmiechnęła się i odeszła.

– Gdyby miała lepszy styl – westchnął Calum, przyglądając się kelnerce, która przed chwilą nas obsłużyła.

– Co ci się w nim nie podoba? – dopytał Ashton.

– To wszystko, co ma na szyi – odwróciłem się w jej kierunku. Przytaknęliśmy mu.

– Słabo z tym wygląda – skomentował najstarszy.

Calum rozłożył jedzenie na stole i odniósł tackę. Zabrałem się za skosztowanie chińskiego przysmaku.  Brunet nie był zadowolony z wyboru lokalu, bo to nie były koniecznie jego gusta, ale w tej chwili miał mało dogadania, zważywszy na to, że przyszedł jako ostatni. Zaśmiałem się, gdy skrzywił się po spróbowaniu kurczaka.

– Za ostre – jęknął.

– Jaki delikatny – wypalił Ash, cicho się podśmiewając z przyjaciela.

– Dlaczego akurat tutaj musimy zjeść obiad? – burknął Calum, kiedy nawet ryż mu nie zasmakował.

– Trzy słowa. Blisko, wielkie porcje...

–  I tanio– wtrącił się Ashton. Zaśmiałem się, dokładnie to miałem na myśli.

Nowozelandczyk pomruczał jeszcze chwilę pod nosem. Wkurzony odsunął od siebie talerz. Złożył ręce na stole i westchnął. Zrobiło mi się go szkoda.

– Pójdziemy na deser – zagadałem. Jak na moje zawołanie na twarzy bruneta zagościł gromki uśmiech.

– Większego łasucha od ciebie nie widziałem, Calum – rzucił blondyn, kończąc swoją porcję. Zdziwiłem się, bo ja dopiero zjadłem połowę.

– Macie jakieś pomysł, co przygotować na urodziny Michaela? – zapytałem. Pokręcili głowami. – Trzeba coś wymyślić. 

– Myślałem nad kinem samochodowych.

Przeniosłem zdziwiony wzrok na ciemnookiego i to samo zrobił Ashton.

– Aż trudno uwierzyć, że ty na to wpadłeś – zaśmiałem się. Spoważniałem, kiedy Calum patrzył na mnie srogo. – No co? 

– Dzięki – prychnął.



Zbliżała się już północ, kiedy dotarłem na rampę. Było pusto. Liczyłam na to, że ją zobaczę, ale nie miałem dziewczynie tego za złe, szczególnie o tej godzinie. Wiał nieprzyjemny wiatr. Patrząc na kłębiaste, ogromne chmury, miałem wrażenie, że zaraz lunie deszcz. Pogoda nie była przyjemna. Ulice wiodące między drzewami były opustoszałe. Cisza była moim jedynym towarzystwem. Słuchałem własnych wdechów i ciężkich wdechów. Przyglądałem się pięknej zieleni, relaksując się. Wtedy zrozumiałem, dlaczego tutaj przychodzisz. Gdy oczyściłem swoje myśli całkowicie, postanowiłem już wracać. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni czarnych rurek kapsel i zostawiłem go przy metalowej poręczy. Zsunąłem się po rurze w dół. Wróciłem do domu. Przed pójściem sprawdziłem, czy matka wróciła już do domu. Drzemała smacznie w salonie na kanapie. Przykryłem ją kocem pod szyję i poszedłem sam spać.

kapsel: zieleń uspokaja



Przepraszam, że wczoraj nie było, ale miałam sporo na głowie! Może dzisiaj dodam jeszcze jeden, ale nic nie obiecuję.

Liczę na komentarze, miłego dnia. Jak widzicie jakieś błędy, to piszcie x

marta

bottle cap // luke hemmingsOnde histórias criam vida. Descubra agora