《16》

153 24 4
                                    


Narzuciłem na ramię małą torbę bagażową, wypełnioną po brzegi prowiantem, który powinien nam starczyć na cały wieczór. Wyszedłem z domu i zamknąłem drzwi. Calum stał oparty o swój samochód, dopalając jak zwykle papierosa.

– Rzuć to świństwo – zaśmiał się na moje słowa, ale dla mnie to nie było zabawne.

– Dobrze, mamo – zarechotał głośniej.

Zaparkowaliśmy na samym tyle zgodnie z przepisami. Od razu wyszedłem z auta i wybrałem numer do Ashtona.

– Już wychodzi – wypalił blondyn, a po chwili się rozłączył.

– Jesteś jakiś spięty - zauważył Calum. Prychnąłem, ale miał rację. – Stresujesz się urodzinami kumpla?

– Nie - rzuciłem krótko i odbiłem się od maski. – Znasz harmonogram?

– Nie do końca. Dzisiejsza oferta nie jest jakaś zaskakująca. Wiem, że zaczynają maraton filmem akcji – pokiwałem głową. – Na samym końcu jest romans – skrzywił się. Gorzko się zaśmiałem.

– Zmywamy się stąd na nim?

– Czytasz mi w myślach – mruknął.

Rozpakowałem całą zawartość torby.

– Ashton napisał mi, że zaraz będą – poinformował mnie brunet wpatrzony w ekran telefonu. – Możesz mi opowiedzieć o tej dziewczynie w markecie?

– Mógłbym, ale nie chcę – burknąłem, usiadłem obok Caluma i schowałem ręce w kieszeniach.

– Rozumiem – odpowiedział, posyłając mi lekki uśmiech. – To ta dziewczyna?

– O co pytasz?

– Czy to dziewczyna, przez którą nawrzeszczałeś na Shelbie, bo chciała usiąść ci na kolanach? – zamrugałem kilka razy.

– Nie pamiętam takiej sytuacji – powiedziałem szczerze.

– Bo byłeś najbardziej z nas wtedy pijany. Ale nie zaprzeczasz? – dopytał.

Wbiłem wzrok w asfaltową powierzchnię. Szurnąłem czarnym trampkiem po namalowanej białej linii.

– Blondasku - rzucił, podśmiewając się. – No mów – poklepał mnie po ramieniu.

– Naprawdę nie mam pojęcia, o czym mówisz.

– To ona? – naciskał.

– Lubię ją – powiedziałem. Skinął głową.

– To ta dziewczyna, która cię odpycha od siebie? – spytał ciszej.

– Dokładnie.

– Ciężka sprawa. Powiem ci sekrecie, że przynajmniej z naszej perspektywy to tak nie wyglądało. Obserwowaliśmy was jakiś czas, nie chcieliśmy przeszkodzić, ale gdy zacząłeś się gubić w słowach, Ashton postanowił wkroczyć. Nie wiem, co mu strzeliło do głowy – odparł. – Chciał jakoś pomóc, rozumiesz.

– Zrobił ze mnie idiotę – przeczesałem włosy, ciągnąc za końcówki.

– Na pewno nie gorszego niż jesteś – stwierdził. Popchnąłem go, śmiejąc się. Nowozelandczyk próbował zrobić to samo, ale ominąłem go.

Pokazał mi środkowego palca. Zignorowałem to i oparłem się znów o maskę samochodu. Zerknąłem na zegarek w telefonie, już dawno powinni być. Z domu Michaela nie idzie się tutaj tak długo, a na pewno nie zajmuje to dłużej niż piętnaście minut.

– Patrząc na waszą dwójkę, nie pomyślałbym, że ona cię nie lubi – wypalił. Podał mi puszkę piwa. Otworzył swoją i upił wielkiego łyka. Beknął. Skrzywiłem się, ale po chwili zaśmiałem i wymusiłem również beknięcie.

– Jesteście obrzydliwi – mruknął Ashton, ciągnąc Michaela za ramię, a dłonią zakrywał mu oczy.

– Po co ta cała szopka? – skwitował zdezorientowany zielonooki. 

– Kończysz dzisiaj dziewiętnaście lat! – krzyknął entuzjastycznie najstarszy.

– Dobrze o tym wiem, ale coś jest nie tak. Nie jesteśmy w kręgielni, bo czuję powiew wiatru i słyszę co chwilę silnik samochodowy. Czy my jesteśmy na parkingu? – wypalił.

– Jesteś zbyt spostrzegawczy, aby się z nami przyjaźnić – zażartowałem, ale żaden się nie zaśmiał. Ucichłem, a oni wybuchnęli śmiechem. 

– Uwaga! To nasza niespodzianka! – ściągnął z oczu solenizanta swoją dłoń, a Michael nie ukrywał zadowolenia.

– Nie wierzę, że na to wpadliście – szepnął do siebie, mierząc cały parking wzrokiem.

– Bardziej absurdalne jest to, że Calum wspomniał o tym– wyjaśnił Ashton.

– Dziękuję. Naprawdę dziękuję – powiedział mile zaskoczony. Ucieszyła nas jego reakcja. Brunet podał im piwo.

– A teraz za twoje włosy na głowie – parsknął śmiechem Nowozelandczyk, unosząc puszkę pełną alkoholu ku górze.

– Przyda ci się, Michael. Wszystkiego najlepszego! 


taki trochę kapciowaty, ale musiałam pokazać ich całą przyjaźń w tym  opowiadaniu, wybaczcie, jeśli wam się nie spodobał

marta

bottle cap // luke hemmingsWhere stories live. Discover now