《 35 》

246 23 6
                                    


Usłyszałem stukot obcasów o podłogę. Od razu wiedziałem, że do domu wróciła matka. Zauważyłem padający cień na szybie w drzwiach. Zbliżała się. Podniosłem się na równe nogi i zrzuciłem kołdrę na ziemię, po drugiej stronie łóżka, blisko ściany. Poprawiłem rozczochrane włosy i wsunąłem na nogi krótkie spodenki, które miałem dzień wcześniej. Pospiesznie wygładziłem prześcieradło i narzuciłem na nie koc. Liz otworzyła drzwi, kiedy układałem poduszki. Ona nienawidzi, gdy śpię do południa, marnując w jej mniemaniu dzień, dlatego poderwałem się z łóżka i szybko doprowadziłem posłanie do porządku, aby nie wysłuchiwać drugiego kazania, już pierwsze dla mnie przygotowała. A mianowicie, że późno wracam do domu, wcześniej jej nie informując.

Skrzyżowaliśmy spojrzenia. Ułożyła ręce na biodram i wybuchnęła gromkim śmiechem.

- Co? - spytałem zdezorientowany.

- Dobrze wiem, że przed chwilą wstałeś - pokręciła głową. Westchnąłem i bezwładnie opadłem na łóżku stojące za mną. - Ej, Luke. - Odezwała się natychmiast. - Szanuj swoją pracę. Przed chwilą je pościeliłeś - powiedziała oburzona.

- To zrobię to jeszcze raz. Nie stracę wiele.

- Musimy porozmawiać - oznajmiła, a ja już wiedziałem, co za chwilę będzie miało miejsce.

- Mamo... - Próbowałem jakoś złagodzić to wszystko.

- Powiedziałam coś, to nie była propozycja. To nie podlega dyskusji. - Miałem ochotę w tamtej chwili tupnąć nogą jak małe dziecko i uciec, ale wiedziałem, że to co powie, będzie świętą prawdą. - Wstawaj.

Nie pozostało mi nic innego, dlatego podniosłem się na ramionach i spojrzałem na nią. Przybrała kamiennej miny, choć nigdy tak surowa nie jest. To tylko pozory.

- Co ty sobie wyobrażasz. Masz 17 lat. - Wyrzuciła ręce w górę z bezsilności.

- Wiem, co zrobiłem źle - przerwałem jej.

- Właśnie nie masz bladego pojęcia - dodała surowiej.

- Nie podnoś głosu. - Starałem się ją uspokoić. -  Mogłem wcześniej ci powiedzieć, że wrócę później - odparłem.

- Powinieneś to zrobić. - Głos kobiety stał się bardziej przyjazny.

- Nie wiedziałem, że zostanę tak długo. Przepraszam - mówiłem szczerze.

- Przed tym jak napisałeś wiadomość, dzwoniłam do twoich wszystkich znajomych. Nie byłeś z chłopakami - powiedziała, nie ukrywając zdziwienia.

- Spędzałem czas z kimś innym. - Skinęła głową. - Nieważne, kto to - dodałem, gdy otwierała buzię.

Zamknęła ją i nastała cisza. Głucha cisza, która może oznaczać wszystko.

- Mam szlaban? -  spytałem cicho. W głębi duszy liczyłem, że będę miał takie szczęście i mi odpuści.

- Nie, jeśli powiesz mi z kim wczoraj byłeś - jęknąłem. - Albo jak wolisz. Tak, jeśli nie powiesz. - Uśmiechnęła się złośliwie.

- Wyglądasz jak czarownica, kiedy tak robisz. - Nie mogłem się powstrzymać od powodzenia tego.

- Gdybym mogła, to od twoich narodzin zakładałabym na twoją głowę papierową torbę, by nie patrzeć na twoją twarz - odpowiedziała na mój komentarz.

- Masz lepsze teksty niż Michael, muszę go wysłać na lekcje do ciebie - zadrwiłem.

- Powiedz Cliffordowi, że weekend mam wolny - zaśmiałem się. - Lucas, nie zmieniaj tematu - ocknęła się. Przymrużyła oczy i pokazała na mnie palcem wskazującym.

- Myślałem, że już mi się udało. - Podniosłem się całkowicie z łóżka i usiadłem na tyłku. - Dużo by opowiadać, mamo.

- Zrobię herbatę jak chcesz, a ty się przygotuj - powiedziała.

- To nie są plotki z sąsiadką, tylko rozmowa z synem - rzuciłem zirytowany, gdy już odwróciła się na pięcie i łapała za klamkę.

- Racja. - Odsunęła krzesło biurowe od biurka i opadła na nie. - Słucham.

- To nie jest ważne - wydukałem.

- O rany, zakochałeś się! - krzyknęła podekscytowana i rozpromieniona.

- Nie - jęknąłem, po czym zaśmiałem się z jej zabawnej reakcji.

Spojrzała na mnie nieco podejrzliwie. Odchrząknąłem, czując się dziwnie przez je wzrok.

- Daj mi to lepiej samej ocenić - skwitowała i przybliżyła się  nieco bliżej mnie.

- Tak, racja - spojrzałem na nią - ale to nic wielkiego. Z Noreen się niedługo znamy i nie zapowiada się na coś większego niż zwykła przyjaźń. - Uniosła brew podejrzliwe.

- Naprawdę? Szkoda, myślałam, że wreszcie mój syn się zakocha. - Przewróciłem oczami.

- Chyba lepsze to niż żebym łamał innym serca - rzuciłem od niechcenia.

- Prawda - poparła moje słowa. - Zwykła przyjaźń czy niezwykła. Chcę ją poznać. - Otworzyłem lekko usta. - Zamknij buzie, kochanie.

Nawet moja matka zaczęła być irytująca po tym, jak ostatnio piekła z Calumem tort na urodziny Michaela.


Ja naprawdę wiem, że późno. Miałam go już napisane prawie do końca dwa tygodnie temu, ale nie miałam weny. Później miałam znowu napływ inspiracji, ale nie miałam jak w ogóle przepisać rozdziały z zeszytu. W ten dłuższy weekend postaram się więcej dodać.

marta


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 28, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

bottle cap // luke hemmingsWhere stories live. Discover now