《 24 》

145 23 4
                                    


– Masz idealne wyczucie czasu – powiedziała, gdy wdrapałem się na górę. Otarłem spocone ręce o spodnie.

– Niech zgadnę, miałaś już iść – zarechotałem i opadłem obok niej na stalową, nieświeżo pomalowaną na czerwono powierzchnię.

– Miałam właśnie to powiedzieć, ale nie wyprzedziłeś – marudziła pod nosem.

Długie kasztanowe włosy miała spięte w wysokiego kucyka. Nie były idealne ułożone. Śmiałbym powiedzieć, że nawet były rozstrzepane, mimo upięcia.

– Nie widziałem cię jeszcze w kitce – mruknąłem, kładąc się. Moje plecy przylegały do rampy. Podkurczyłem nogi i przeniosłem splecione ręce ze sobą za głowę. Podziwiałem zachmurzone niebo, głęboko oddychając.

– Nie widziałeś mnie w wielu wydaniach, a jest ich naprawdę sporo – stwierdziła.

– Może się to zmienić – rzuciłem zrelaksowany. Przyglądałem się dziewczynie uważnie. Jej oddech stał się płytki. Nieśmiało zawinęła kilka włosów za ucho. Zgarbiła się, po czym po kilku sekundach wyprostowała się dumnie. Posłała mi ciepły i niewielki, ale piękny uśmiech.

– Wreszcie masz inne spodnie – powiedziała. Trzepnęła mnie w lewe udo. Kiedy zrozumiała, co zrobiła, cofnęła rękę. Zarumieniła się lekko. – Mam na myśli, coś innego niż czarne rurki. Wreszcie dresy – sprostowała, ale niepotrzebnie.

– Zrozumiałem od samego początku, Noreen - skinęła głową. – Połóż się obok mnie – zaproponowałem. Starałem się brzmieć stanowczo, jak doradził mi Ashton. Nie powinienem pokazywać tego, że się stresuję pewnymi sytuacjami. Tak naprawdę moje ręce okropnie się spociły.

Zerknęła na mnie, ale wróciła do szumiących przez wiatr drzew. Liście powiewały zgodnie z jego kierunkiem. To był chłodny wieczór.

– Przecież cię nie ugryzę – zażartowałem. Liczyłem, że jednak przystanie na moją propozycję. - Nie daj się namawiać.

Zmierzyła wzrokiem moją sylwetkę, po chwili wzruszyła ramionami. Zsunęła się, a jej nogi swobodnie spuszczone, nie dotykały już rampy. Przesunęła się po metalu i usadowiała się niedaleko mnie.

- Pięknie wyglądasz w związanych włosach – odwróciłem głowę w stronę dziewczyny, posłałem jej delikatny uśmiech.

– Dziękuję – mruknęła. Nie wyglądała na speszoną jak wcześniej, co nie umknęło mojej uwadze.

– Jak ci minął dzień?

Byłem naprawdę ciekawy. Mało wiem o jej życiu, o niej samej. Zresztą ona o mnie również, więc kolejny raz podjąłem próbę poznania ciemnookiej bliżej.

– Podobał mi się. Od rana kąpałam się w pobliskim jeziorze, wiesz gdzie – kiwnąłem głową. – Masa ludzi.

– Nie dziwię się – wtrąciłem. – Byłem tam zaledwie kilka razy, ale z tego co pamiętam, łatwo się tak zagubić. Dosłownie tłum.

– Moja przyjaciółka właśnie dzisiaj nie mogła nas znaleźć – zachichotała.

– Niemożliwe, że nie zauważyła ciebie.

– Jak mówiłam, przebywało tam mnóstwo wiary.

– Ja bym cię od razu zauważył wśród innych – powiedziałem, puszczając jej oczko.

– Myślę, że ja ciebie również, żyrafo.

– Doceniam to, że chciałaś zabłysnąć tym tekstem, malutka– wybuchnęła śmiechem.

Nie mówiła już nic więcej, a ja na siłę nie chciałem utrzymywać konwersacji. Kolejny raz podziwialiśmy wspólnie niebo z letni dzień. Zostawiłem kapsel obok jej głowy. Miałem ogromną ochotę pogłaskać Noreen po policzku, ale nie zrobiłem tego.


kapsel: sprawiłaś, że mój dzień stał się lepszy


JUTRO BĘDZIE NOWY, OBIECUJĘ

liczę na jakieś komentarze

marta

bottle cap // luke hemmingsWhere stories live. Discover now