《 20 》

149 25 1
                                    


– Wiedziałam, że przyjdziesz – powiedziała, odwracając się do mnie.

– Wiedziałaś czy może miałaś nadzieję? – zażartowałem. W pierwszej chwili ściągnęła wysoko brwi do góry, a po chwili przewróciła oczami. Często powtarzała ten gest.

– Wiedziałam.

– Aż taki jestem przewidywalny? – zapytałem, opadając na miejsce obok.

– Najwyraźniej tak, Luke – powiedziała.

– Muszę chyba nad tym popracować – stwierdziłem.

– Zdecydowanie. Łatwo cię przejrzeć – zaśmiałem się.

– Nie to co ciebie – oparłem się na rękach i wychyliłem głowę do tyłu. Siedzieliśmy na wprost nagrzanego słońca. Na szczęście rampa nie była gorąca, więc mogliśmy spokojnie odpoczywać.

Nieodłączną częścią spotkań z Noreen tutaj jest przyjemna cisza, która następuje między nami. Nie była niekomfortowa. Lubiłem słuchać naszych oddechów. Polubiłem wsłuchiwać się w pieśń ptaków. Nie żałowałem żadnej chwili spędzonej na rampie.

– Dlaczego tutaj przychodzisz? – wypaliłem. Podniosła się z metalowej powierzchni i wyprostowała. Założyła kosmyk za ucho, uśmiechając się nieśmiało.

– To miejsce jest świetne – skwitowała z uśmiechem na twarzy. Jej oczy zabłyszczały

– Trudno się nie zgodzić – potwierdziłem. – Ciekawi mnie, co cię takiego w nim fascynuje. Powiesz?

– Pewnie to samo, co ciebie – odparła, wzruszając ramionami.

– Nie sądzę.

– Dlaczego podoba ci się to miejsce? – spytała. Przygryzłem wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

– Trudno mi myśleć, rozpraszasz mnie – powiedziałem zgodnie z prawdą, ale zaśmiałem się na końcu, gdy zobaczyłem zmieszanie na jej twarzy. Odpowiedziała mi tym samym, ale brunetka bardziej nerwowo. – Przychodzę tutaj, bo spotykanie się z tobą sprawia mi radość – odwróciłem wzrok od wiercących we mnie ciemnych oczu. Zatrzymałem się na swoich splecionych dłoniach.

– A tak na poważnie? – zapytała cicho.

– Mówię śmiertelnie poważnie, Noreen – uśmiechnąłem się do niej lekko.

– Nora – poprawiła mnie, marszcząc nos.

– Wolę Noreen – stwierdziłem.

– Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a będziesz trupem – zaśmiałem się na słowa dziewczyny.

– Nie miałabyś serca mnie zabić.

– Chcesz się przekonać?

– Pewnie, Noreen – przeciągnąłem.

– Goń się – rzuciła. – Zrobiłam dzisiaj naleśniki i pomyślałam... – zacięła się i zaczęła naciągać długi rękaw bordowej bluzki. – Wiesz, ty wczoraj poczęstowałeś mnie...

– Chętnie spróbuję – przerwałem jej, bo nie chciałem, żeby się dalej męczyła. – Nie jąkaj się tak, rozmawiasz tylko ze mną – dodałem spokojnie.

Podrapała się nerwowo po czole. Otworzyła plastikowe pudełko i przysunęła w moją stronę.

– Po prawej są z marmoladą – skrzywiłem się.

– Nie cierpię konfitur – posłałem ciemnookiej przepraszające spojrzenie.

– Daj mi skończyć. Po lewej są z czekoladą.

Nie zastanawiając się chwyciłem naleśnika i ugryzłem. Wybuchnęła śmiechem z mojej reakcji.

– Przepraszam – powiedziałem, kiedy zdałem sobie sprawę ze swojego zachowania. Musiało to wyglądać dziwnie.

– Nie ma sprawy – wybełkotała, jedząc.

kapsel: bez ciebie to nie to samo

stwierdziłam, że nie będę w każdym rozdziale pisać jak daje jej ten kapsel, każdy wie, że to zrobił. czasem będę to opisać, bo mam kilka pomysłów.

dedykacje dodam jak będę na komputerze

marta

bottle cap // luke hemmingsWhere stories live. Discover now