Rozdział 24 Przegrałeś

2.1K 149 5
                                    


 Czułam jak wysysa całą moją krew, ale to idealna okazja...Nie czekając ani minuty dłużej z wbiłam sztylet w jego serce. Nasze twarzy były bardzo blisko siebie. Widziałam w jego oczach strach, ale nie pozwolę mu żyć.

-I kto kogo pokona - uśmiechnęłam się niewinnie, a Shane runął na ziemie, tym razem nie podniesie się, sztylet zbyt mocno jest wbity

Szybko podbiegłam do leżącego na ziemi Aarona, ukucnęłam nad nim i wyciągnęłam narzędzie śmierci z jego piersi.

-Aaron! - krzyknęłam by ten otworzył oczy

-Nie możesz mi tego zrobić! - płakałam

-Nie zamierzam - szepnął

-To sztylet nie wbił się w serce? - spytałam zszokowana

-Nie, tylko je musnął

-Ale musisz go pokonać sama bo ja nie dam rady

-Zbyt dużo krwi straciłem - dodał po chwili

-A więc pożyw się na mnie - wtedy odzyska potrzebne siły, a rany się zagoją

-Zwariowałaś

-Shane dochodzi do siebie

-Pij! - krzyknęłam i pochyliłam się nad nim, aby mógł mnie ugryźć

-To może Cię zabić 

-Zrób to! - ponownie krzyknęłam, aby go pośpieszyć

Król podniósł się lekko na łokciach, a ja pochyliłam się jeszcze bardziej nad nim. Odgarnął moje włosy odkrywając tym samym moją szyję, a po chwili zatopił w niej swoje kły.

Nareszcie mnie posłuchał i podjął słuszną decyzję.  W ten sposób Aaron odzyska siły, a rany się zagoją i będzie mógł zabić Shane. 

Czułam jak powoli uchodzi ze mnie życie, byłam coraz słabsza i powoli traciłam kontakt ze światem. Moje powieki się zamykały, a ja zemdlałam.

PERSPEKTYWA KRÓLA

Bella pozwoliła, abym się na niej pożywił. To naprawdę niezwykła dziewczyna. Nie bała się, że mogę się nie powstrzymać i przypadkiem ją zabijać po prostu kazała, a ja miałem wykonać. Tak też uczyniłem, ale wiedziałem ile mogę wypić, aby odzyskać siły, a żeby moja złośnica  nie umarła. 

Bella zemdlała.

Położyłem delikatnie moją żonę na podłodze, a sam wstałem i ruszyłem w kierunku Shane'a , który leżał na ziemi i starał się wyjął sztylet ze swej piersi, lecz nie miał już siły. Podniosłem z ziemi sztylet, którym mnie zaatakował. Teraz kroczyłem do niego dumnym, ale wolnym krokiem.

Nachyliłem się nad nim.

-Myślałem, że mnie pokonasz?

-Ale jak? Jesteś słabszy!

-Jestem niepokonany! Lecz Ty tak

Wyjąłem sztylet z jego piersi, aby móc powiększyć jego ranę. Może krzyczeć ile chcę, ale na mnie wrażenia to nie robi. Jestem odporny na czyjąś krzywdę, a na jego w szczególności.

-Jak śmiesz! - nawet teraz jeszcze próbuje mi grozić

Żałosne.

Rana już dawno była na tyle szeroka bym móc pozbawić go serca, ale czemu by nie zadać mu jeszcze więcej bólu i cierpienia przed ostatecznym. Niech poczuje to co czuły jego wszystkie ofiary, co czuła Bella kiedy ją torturował, a przede wszystkim co ja czułem, gdy niszczył mi życie. 

Arcymistrz nocy i jego KrólowaWhere stories live. Discover now