Rozdział 50 Przepowiednia dopełniona

2.4K 127 0
                                    


DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

Aaron nie pogodził się ze swoim ojcem. Minęły dwa tygodnie od kiedy jego ojciec wprowadził się do pałacu, lecz nadal są dla siebie jak obcy ludzie. Przykre jest oglądać  to z boku, ale wierzę, że kiedyś sobie przebaczą i odzyskają siebie bo widzę, że oboje pragnęli by tego, ale są zbyt dumni by tego dokonać. Nie wtrącam się w to, gdyż nie jest to moja sprawa, a nie zamierzam namawiać mojego Króla do czegoś na co ani trochę nie jest gotowy. Kiedyś zrozumieją swoje błędy, zobaczą, że żadne z nich nie jest bez winy i przebaczą, a wtedy będzie to dla nich najszczęśliwszy dzień w życiu. Bo czy odzyskanie rodziny to nie jest najwspanialsze co może być. Szczególnie jeśli myślało się, że nie żyje.

Mój mąż nie poszedł dzisiaj pracować, a więc od rana nam towarzyszy. Bawimy się z naszym małym synkiem choć może już nie takim małym, gdyż w przeciągu nie całych dwóch miesięcy osiągnął wiek pięciu lat. Szybko to nastąpiło, za długo nie nacieszyliśmy się naszym małym bobaskiem, a teraz Elijah to już dziecko. Ale jest bardzo mądrym dzieckiem i rozsądnym. Nauczył korzystać się ze swoich mocy w dobry sposób. Kiedy kładzie swoją dłoń na moim policzku odczuwam jak cała radość we mnie umiera, lecz wizja, która pokazał mi zaraz po swoich narodzinach uległa trochę zmianie. Wcześniej mały pokazał mi jak stał na wzgórzu w lesie, otaczały go ciemne chmury, a on z uśmiechem na twarzy stał i przyglądał się krzywdzie swojego ludu. Przeraził mnie ten widok, lecz teraz to wizja uległa znaczniej zmienia. Kiedy mały ostatnio mi ją pokazał różniła się od poprzedniej. Elijah stał na wzgórzu w lesie, lecz w okół niego nie było już ciemnych chmur zastąpiły je jaśniejsze o żywszych kolorach niż czerń. Mały stał zwrócony twarzą w stronę miasteczka. Nie widziałam jego twarzy, nie widziałam uśmiechu, którym wcześniej tak baczniej się chwalił. Czyżby coś uległo zmianie. Czy może nasze nauki i próby sprowadzenia go na dobrą drogę podziałały. A przede wszystkim zwróćmy uwagę na to, że w poprzedniej wizji Elijah był dużo starszy, a w nowej wizji jest dzieckiem. A może to znaczy, że przepowiednia się dopełni. Czy nareszcie nie musielibyśmy się bać o własne życie, a przede wszystkim o życie dziecka? 

Wreszcie zamieszkamy w  świecie bez zła, bez przemocy.

W świecie, który nie jest już przepełniony tylko smutkiem i żalem.

W świecie, gdzie mrok nie ma już wstępu.

A jasność to jedyny gość.

Nasz syn naprawdę dużo nauczył się w przeciągu tych kilku tygodni. Wie co jest dobre, a co złe. Wydaje mi się, że udało się nam pokazać mu właściwą drogę. Drogę, która jest dobrą i jako jedyna słuszna. Lecz nie znaczy to, że zakończyliśmy nauki. Wręcz przeciwnie teraz gdy dziecko jest większy i będzie jeszcze starszy będziemy mogli dokładniej pokazać mu jak ma używać swoich mocy by czynić dobro bo na chwilę obecną mały nie używa swoich mocy, gdyż boi się kogoś skrzywdzić.

Siedzieliśmy w naszej sypialni w trójkę na łóżko i graliśmy w grę. Kiedy nagłe do pokoju wbiegła Mercy z Penny.

-Co się stało, że tak tu wpadacie? - spytał zdziwiony ich wejściem Król

-Proszę za mną...szybko - zawołały chórem

Momentalnie w tym samym czasie wstaliśmy z łóżka. Złapałam szybko jeszcze naszego syna, którego wzięłam na ręce i całą piątką biegiem popędziliśmy na taras. A tam zobaczyliście coś dziwnego.

-Aaron co się dzieje? - spytałam wystraszona widokiem

-Królu, czy świat się kończy? - spytała niepewnie Penny

Mały wtulał się we mnie szepcząc mi co jakiś czas na ucho czy nie musi się bać. Odpowiadałam mu, że nie i wszystko będzie dobrze. 

Wpatrywaliśmy się wszyscy jak zahipnotyzowani w niebo, które nagle rozbłysło jasnym światłem i przepędziło ciemne chmury i zastąpiło je jaśniejszymi. Nie było już śladu po naszym pochmurny dniu. Słońce wyłoniło się za chmur i rzuciło swoje słoneczne promienie wprost na miasteczko, które znajdowało się z dała od pałacu.

-Królu musisz to zobaczyć - jeden z wampirów Aarona wpadł do naszej sypialni

Aaron ruszył bez wahania za mężczyzną.

-Nie myśl, że puścimy Cię samego w tych okolicznościach - spojrzałam na Króla razem z małym i jednoznacznie daliśmy mu do zrozumienia, że też idziemy

Mężczyzna prowadził nas przez las, gdyż to najszybsza droga by dostać się do miasteczka. Słyszeliśmy krzyki, słyszeliśmy jak poddani przeklinają swojego Króla Wampirów za to, że na nich to sprowadził, ale słyszeliśmy również okrzyki radości oraz jak dziękują Królowi za to co nastanie za chwilę. 

Nie miałam pojęcia co się dzieje, ale czyżby to przepowiednia się dopełniała. Jeśli tak to wygląda to dość niepokojąco.

Postawiłam małego na chwilę na ziemi, ponieważ cały czas go niosłam i muszę przyznać, że dość się zmęczył. Nie jest już taki leciutki jak kiedyś. Odwróciłam się na chwilę w stronę Króla spuszczając małego z oczu na dosłownie 10 sekund, lecz jemu to wystarczyło by pobiec w nieznanym nam kierunku i zniknąć z naszego pola widzenia.

-Aaron Elijah zniknął - rozglądałam się po lesie, ale nigdzie go nie widziałam

-Wcale nie zniknął - zdziwiłam się

-Spójrz, czy to nie jest wizja, którą Ci pokazywał? - wskazał na małego, który stał na wzgórzu zwrócony twarzą w stronę miasteczka

Pokazywał mi tą wizję ostatnio coraz częściej i już wiadomo, dlaczego ją widziałam. Elijah nasz mały syn, który miał być demonem właśnie spełnia przepowiednię, której nie mógł spełnić nikt przez tak wiele lat. 

Nagle miasteczko również rozbłysnęło, a nad głową naszego syna przeleciały ptaki, które szybko poderwały się z drzew i zaczęły błądzić po niebie. Po niecałej minucie nastała cisza. Niebo rozpogodziło się, ptaki przestały zachowywać się jakby było w obłędzie, a w miasteczku słychać było okrzyki radości dla swojego Króla. Wampiry Aarona pobiegły do miasteczka sprawdzić co się tam stało. Kiedy wrócili poinformowali nas, że wszelkie zło zniknęło, a mianowicie wszystkie złe wampiry jakby wyparowały. Nie ma po nich śladu, przepadły na wieki.

-Mamo, tato! - nasz syn zawołał nas byśmy stanęli obok niego, a więc wdrapaliśmy się na wzgórzu i stanęliśmy obok niego, a on wtedy powiedział nam coś zadziwiającego

-Czy to jest dobre? - spytał wpatrując się w horyzont

-Tak synku to jest dobre - mąż ukucnął obok niego i odpowiedział na jego pytanie

-A więc nie jestem demonem? - dalej wpatrywał się przed siebie nawet na nas nie spojrzał

-Nigdy nim nie byłeś - kucnęłam przy synu i odpowiedziałam na jego pytanie całując przy tym w policzek

Mały jakby nagle wyrwał się z transu, w którym znajdował się jeszcze przed chwilą i rzucił się nam na szyję

-Kocham Was - odwzajemniliśmy uścisk

  -,,Gdy dziecko osiągnie wiek dojrzałości zasiądzie na tronie ojca swego i wprowadzi w świat długo wyczekiwaną jasność połączy dwa światy w jedność. Nastanie dobro, pokój, radość, a dawny świat przepadnie na wieki"  - ktoś za nami wyrecytował słowa przepowiedni

Na wzgórzu dołączył do nas ojciec Aarona stał za nami i to on wyrecytował słowa przepowiedni

-Spełniliśmy ją. Wszyscy razem. Udało nam się - rzekł mężczyzna stojący za nami

Mężczyzna ma rację. Spełniliśmy przepowiednię razem. Każdy z nas miał przypisany daną rolę, którą musiał spełnić. A nie przypadkiem było, iż przepowiednia dokonała się właśnie dziś, ponieważ wiecie jaka dziś data i ile lat ma nasz syn? Dzisiaj dokładnie 400 lat temu miała miejsce straszliwa wojna klanów. Król miał wtedy 5 lat jak nasz syn i stracił swoich rodziców. Nie przypadkiem dzisiaj przepowiednia się dopełniła.


Arcymistrz nocy i jego KrólowaWhere stories live. Discover now