4. Wyrok

21.7K 1.4K 77
                                    

Eileen:

W tamtej chwili miałam wrażenie, że cały świat zamarł, a moje serce wstrzymało pracę. Byłam przerażona i to wtedy usłyszałam te dwa słowa, które na zawsze przypieczętowały mój los:

— Na sprzedaż — warknął selekcjoner, a moje myśli niespodziewanie przyśpieszyły.

Zaczęłam szybciej oddychać i poczułam, jakby ktoś kopnął mnie w brzuch. Miałam wrażenie, że mój świat zatrzymał się. Nie rozumiałam co się dzieje, dlaczego musiałam przez to przechodzić?

Odpowiedź była prosta.

Byłam tylko nic niewartym człowiekiem.

To co czułam nie liczyło się. Nikt nie przejmował się losem ludzi, to nie był świat w którym byliśmy wolni. Nasze życia nie należały do nas, nikt nie przejmował się naszym bólem, strachem i potrzebami.

Liczyło się tylko to czego oni chcieli.

Ówcześnie przywołany strażnik gwałtownie szarpnął mnie za ramię, a następnie zaczął mnie prowadzić w kierunku przejścia do większego namiotu.W tamtej chwili moje myśli i emocje były tak rozszalałe, że nawet nie próbowałam protestować. Bez słowa opuściłam głowę i posłusznie podążałam za zmiennym nawet nie skupiając się na tym co się dzieje. Moja dusza uleciała gdzieś daleko od tego miejsca.

Mimo że od dziecka wiedziałam, że nastąpi dzień w którym stracę możliwość decydowania o samej sobie to dzisiejsze wydarzenia były dla mnie szokiem. Wbrew pozorom chyba wolałabym zostać stracona, być żywym celem. Znałabym przynajmniej swój los, a tak?

Nie wiedziałam niczego, nie miałam żadnej gwarancji czy moja dola nie będzie gorsza od tej, która spotyka dziewczyny przekazane na rzeź.

Ostatni raz odwróciłam głowę, mimowolnie szukając kobiet poznanych w klatce i z niemałym szokiem dostrzegłam, jak strażnik szarpał jedną z nich. Stojąca przy niej przyjaciółka patrzyła na nią z bólem i szokiem wymalowanym na pięknej twarzy.

Kalai i Lottie trzymały się kurczowo za ręce, a na ich buziach było widać czystą rozpacz. Już wcześniej widziałam, że były bardzo zżyte i rozumiałam to. One od dziecka był razem, wychowywały się wspólnie jak siostry, a teraz jedna z nich miała zginąć.

I nikogo to nie obchodziło.

Bo ludzkie uczucia już dawno straciły jakiekolwiek znaczenie.

Zniecierpliwiony wilkołak złapał za włosy jedną z dziewczyn, a ona skrzywiła się z bólu i mimowolnie poluzowała uścisk. Zmienny zauważył to i uśmiechnął się, po czym jednym, płynnym ruchem wyszarpał dziewczynę z uścisku przyjaciółki, a następne  nie zważając na jej krzyki, przerzucił ją przez ramię jak worek kartofli. Nie przejmując się jej sprzeciwem, wyniósł ją w kierunku przeciwnym  niż ten, do którego ja zmierzałam.

Tak oto Lottie przepadła bezpowrotnie, pozostawiając zapłakaną Kalai.

Zrobiło mi się słabo, do mych uszu docierały stłumione dźwięki, a moje nogi nie miały już siły utrzymać ciężaru ciała. Bezwiednie upadłam na podłoże, przez co zirytowany zmienny zatrzymał się i patrząc na mnie z politowaniem, wycedził:

— Rusz się albo skończysz jak ona.

Ze strachem patrzyłam w jego lśniące oczy, a on widząc mój przerażony wzrok uniósł jedną ze swoich krzaczastych brwi w oczekiwaniu, aż wstanę. Nie mam pojęcia skąd znalazłam w sobie siłę, ale zrobiłam to. Czułam, że nie miałam innego wyjścia. Musiałam słuchać rozkazów jeśli chciałam stąd wyjść. W głębi serca tliła się we mnie nadzieja, że uda mi się przeżyć, że kiedyś wrócę do domu. 

Arkana wilczych rodówWhere stories live. Discover now