16. Świadek

17.3K 1.2K 127
                                    


Charles:

Nie wiedziałem, dlaczego to zrobiłem, ale nie mogłem się powstrzymać. Gdy tylko przekroczyła próg mojej komnaty, podszedłem od tyłu i zawiązałem jej oczy, chcąc uniknąć dopełnienia naszego połączenia, jednak gdy nachyliłem się i poczułem jej zapach, to co do niej czułem, stało się silniejsze ode mnie.

— Eileen — wyszeptałem.

— Charles? — zapytała, a ja poczułem jak tracę kontrolę.

Sam nie wiedziałem, kiedy przygniotłem ją do ściany i złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku. Było to dla mnie coś nowego, gdyż nigdy nie całowałem kobiet. Owszem uprawiałem z nimi seks, ale pocałunki były dla mnie czymś większym, ważniejszym, zarezerwowanym tylko dla przyszłej żony, ukochanej. Były czymś, co uważałem za bardzo intymne, więc czemu teraz tak łapczywie całowałem niewolnicę?

Jej wargi były tak kusząco miękkie i ciepłe, a jej ciało w moich ramionach wydawało się takie kruche i delikatne. Rude, kręcone włosy okalały jej porcelanową twarz. Była taka kobieca, a jednocześnie taka niewinna. Nie mogłem się od niej oderwać, tylko na chwile rozłączyłem nasze wargi, by zaczerpnąć oddechu, po czym znów wpoiłem się w nie ze zdwojoną siłą. Była jak opium, uzależniała z każdą chwilą, nie chciałem jej puścić i wtedy z jej ust wyrwał się cichy jęk.

Moje ciało aż zadrżało z podniecenia, a moje pierwotne instynkty zwyciężyły nad zdrowym rozsądkiem. Delikatnie uniosłem ją tak, że oplotła nogami moje biodra. Wyglądała wręcz zniewalająco z tą jedwabną przepaską na oczach. Wciąż trzymając ją w ramionach, podszedłem z nią do łoża i nie przerywając pocałunku, ułożyłem ją na jedwabnej pościeli.

Była taka piękna. Każdy jej ruch był płynny i pełen gracji. Oszałamiało mnie to, jak na mnie reagowała, była zupełnie inna niż przy naszym pierwszym spotkaniu. Już nie była przerażoną dziewczynką. Czy to możliwe by piękniała z każdym dniem, a może to nasza rozłąka sprawia, że czułem jeszcze większe przyciąganie? Zwierze drzemiące w moim ciele szalało, a ja nie byłem w stanie go powstrzymywać. To było ponad moje siły, a może wcale nie chciałem się powstrzymywać?

To wszystko, co czułem, przyprawiało mnie o zawrót głowy. Leżała pode mną, zdana na moją łaskę i głośno nabierała powietrze. W tamtej chwili nie myślałem logicznie, zniknęło moje ludzkie oblicze. Liczyło się tylko pragnienie, pierwotna siła, która połączyła mnie z Eileen. Otumaniony chciałem się jej poddać, myślałem tylko o tym, by ujrzeć oczy tej, która rzuciła na mnie czar. Chciałem, by jej dusza, wypełniła puste miejsce między moimi tak bardzo odmiennymi naturami.

Nachyliłem się, chcąc zerwać jedwabny materiał z jej twarzy, gdy nagle drzwi komnaty otworzyły się z hukiem. Wściekły odsunąłem się od Eileen i spojrzałem w kierunku drzwi, w których stał w Marcus Raledier:

— Jak śmiesz bez uprzedzenia wchodzić do mej komnaty?! — ryknąłem wściekły.

— Wybacz alfo, to pilne.

— Nic nie jest na tyle pilne, by wpadać tu jak do siebie! Jestem alfą do cholery! Należy mi się szacunek! — wykrzyczałem, a złość aż paliła mnie od środka, nikt nie miał prawa naruszać mojej prywatności.

— Wybacz, że ci przeszkadzam, ale zostało wezwane zebranie rady. Uznałem, że powinieneś to wiedzieć.

— Jakim prawem, za moimi plecami zwołujecie narady!?

— Alfo sprawa jest pilna, chodzi o Griffina — na dźwięk tego nazwiska zamarłem.

Miałem nadzieję, że sytuacja się uspokoiła, jednak jak widać, Richard wciąż kroczy ku wojennej ścieżce.

Arkana wilczych rodówWhere stories live. Discover now