Eileen:
Po naszym nieśmiałym i niezręcznym pocałunku Joshua bardzo szybko mnie zostawił, pod pretekstem spotkania z siostrą. Z jednej strony odczuwałam ulgę. Sytuacja między nami była dziwna, nie znałam go, był mi obcy, a on stawiał przede mną poważne deklaracje... a przynajmniej tak mówił mi Charles. Jednak w tamtej chwili nie mogłam się na tym skupić bo gdy tylko Gosbar zniknął w murach pałacu u mojego boku pojawił się Marshall.
-Możesz mi wyjaśnić, co ty wyprawiasz?- warknął w moje ucho Charles, boleśnie ściskając mój łokieć i ciągnąc mnie w nieznanym mi kierunku.
-Nie rozumiem, o czym mówisz -pisnęłam, starając się nadążyć za szybko idącym alfą.- Zwolnij proszę - wyszeptałam zziajana.
-Rusz się - odwarknął.
-Gdzie idziemy?- zapytałam pełna niepokoju.- Charles puść mnie, to boli.
-Do mnie.
-Jak to do ciebie? Jakbyś nie zauważył to już jesteśmy w twoim pałacu, powiedz gdzie mnie prowadzisz!
-Do moich komnat.
Słysząc to zamarłam ze strachu, nie ufałam mu na tyle by siedzieć z wściekłym Marshallem w jednej komnacie.
-O nie, nigdzie z tobą nie idę.-próbowałam oponować, jednak jedno groźne spojrzenie alfy wystarczyło bym zaniechała prób oswobodzenia się.
Szybkim krokiem, opuściliśmy pałacowe ogrody i przemierzaliśmy teraz kamienne korytarze zamku, w powietrzu unosił się zapach wilgoci, a jedyne, co oświetlało nam drogę to tlące się pochodnie przymocowane na ścianach.
-Nie mogę w to uwierzyć, zachowałaś się jak dziwka.- warknął, wpychając mnie do swojej komnaty z taką siłą, że upadłam.
-Że co proszę?
-Niczym się nie różnisz od tych kurw Rubena, powinienem był cię tam zostawić!
-Czy ty się słyszysz? Jak śmiesz?! - rozwścieczona wstałam na równe nogi.
-Jak ja śmiem?! Może jest inaczej?!
-Sam kazałeś mi się zbliżyć do Josuy!
-Zbliżyć i zniechęcić, a nie wpychać swój język do jego gardła!
-Och, tak to teraz moja wina, biedny i poszkodowany alfa Marshall. Wielki i groźny, który myśli, że każdy będzie mu się kłaniał.
-Licz się ze słowami - warknął, zbliżając się do mnie niebezpiecznie, jednak byłam zbyt wściekła by to zauważyć:
-Bo, co? Grozisz mi? Alfo?- prychnęłam z pogardą, podchodząc bliżej i rzucając mu wyzwanie spojrzałam w jego srebrzyste oczy.
To był pierwszy z moich błędów jaki popełniłam tego wieczoru i choć jeszcze nie byłam tego świadoma to kolejny już czekał, zacierając ręce nad moim losem.
Moim pierwszym grzechem było to, że spojrzałam w jego tęczówki.
W tamtej chwili przepadłam. Nie chciałam tego, ale czułam się bezradna i bezsilna wobec otumaniającej siły jaka przesłoniła mój świat i zaburzyła zdrowy rozsądek.
Słyszałam jak Charles zasysa powietrze, patrząc na mnie z przerażeniem w oczach.
On też to czuł.
Uczucie które opętało moje ciało było dzikie, pierwotne. Przyprawiało mnie o dreszcze rozkoszy i pożądania. Moje myśli uleciały gdzieś daleko, nie miałam żadnej kontroli nad własnym ciałem. Stałam się jak zwierzę, moje instynkty wzięły nade mną górę i zbliżyłam się do alfy.
![](https://img.wattpad.com/cover/122719440-288-k952160.jpg)
YOU ARE READING
Arkana wilczych rodów
WerewolfŚwiat, w którym potwory z koszmarów ujawniają swoje istnienie, zmusza ludzi do życia w strachu i niepewności. Każdy kolejny zachód może stać się ostatnim, tu nie ma wiary, nadziei. Pozostaje tylko błagać, błagać i prosić o łaskę. Eileen Hearst jak k...