15. Nagła tęsknota

17.4K 1.2K 72
                                    


Eileen:

Dni mijały w zastraszająco szybkim tempie. Starałam się nie wychylać, by nie napytać sobie biedy i omijałam szerokim łukiem Rachel oraz jej świtę, pozostawiając blisko Jasemin. Ona jako jedyna chciała spędzać ze mną czas i nie patrzyła na mnie z góry.

Większą część dnia spędzałyśmy w alkierzu, siedząc na dużych poduszkach ułożonych na podłodze. Tam rozmawiałyśmy i wychwytywałyśmy plotki docierające do nas z niemalże całego pałacu. Tak było i tym razem.

Siedziałam naprzeciwko Jasemin, która wyraźnie podekscytowana, opowiadała mi o czymś, jednak ja nie potrafiłam skupić się na rozmowie. W mojej głowie wciąż przewijały mi się słowa Emmeline.

Przed kim próbowała mnie ostrzec, czyżby przed Jasemin? Przecież ona, jako jedyna się mną tu zaopiekowała, wytłumaczyła zasady i pokazała jak unikać kłopotów. Bez niej byłabym całkowicie samotna, gdyż z niewiadomych powodów większość dziewcząt omijała mnie szerokim łukiem, zapewne starając się nie podpaść Rachel.

Tylko Jasemin mnie nie ignorowała i interesowała się mną, więc dlaczego miałabym na nią uważać? Czyżby Emmeline chciała mnie skłócić z jedyną przyjaciółką? To było możliwe, w końcu znacznie zmieniła się od czasu rozpadu przyjaźni z Rachel.

Odwróciłam się, zerkając kątem oka na mulatkę, po czym zastygłam w bezruchu, przyłapana na gorącym uczynku. Ciemne jak noc, oczy Emmeline wpatrywały się wprost we mnie. Poczułam się obnażona pod mocą jej spojrzenia. Jej niesforne hebanowe włosy wysunęły się z warkocza i delikatnie okalały twarz, dodając uroku.

Byłam skrępowana tym, że przyłapała mnie na przypatrywaniu się jej, jednak ona nie wyglądała, jakby się tym przejęła. Delikatnie, niemal niezauważalnie pokręciła głową, dając mi do zrozumienia, że źle postępuje, a ja w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami i ponownie skupiłam swoją uwagę na Jasemin, pogrążając się w rozmowie.

Charles:

Ponownie odczuwałem palącą tęsknotę.

Eileen, Eileen, Eileen.

Moja ognistowłosa.

Musiałem ją zobaczyć, to było zbyt silne. Minął już miesiąc, od kiedy znalazłem ją w przybytku Rubena. Dokładnie trzydzieści dni od naszego ostatniego spotkania. Mój wilk wciąż skomlał na myśl o jej zapachu, kusił mnie, bym spojrzał w jej oczy, a mi coraz ciężej było się mu opierać. Musiałem spędzić, choć chwilę w jej towarzystwie, musiałem ją poczuć, usłyszeć jej głos.

To było coś poza moją kontrolą, to był pierwotny instynkt drzemiący w mym ciele, a ja nie potrafiłem go uciszyć, a może nie chciałem?

— Marcus, pozwól na chwilę — przekazałem telepatycznie becie i już po chwili słyszałem pukanie do ciężkich, drewnianych drzwi:

— Wejść — odpowiedziałem, a drzwi uchyliły się.

Do pomieszczenia, pewnym i sprężystym krokiem wkroczył brunet, skłaniający przede mną głowę, w geście szacunku:

— Alfo, wzywałeś mnie.

— Tak Marcusie, mam niecierpiącą zwłoki sprawę. Chcę, byś przyprowadził mi na noc dziewczynę.

— Oczywiście, zaraz powiadomię Nadar, by przysłała Rachel — odparł, po czym ponownie skłonił się i skierował się do wyjścia:

— Źle mnie zrozumiałeś, ja wcale nie miałem na myśli Rachel — Po tych słowach beta stanął jak wryty:

— Jak to? Alfo, przecież to ona zazwyczaj gości w twoich komnatach.

Wzruszyłem ramionami, patrząc na niego gniewnie:

— Nie chce Rachel, a ty powinieneś znać swoje miejsce. Nie masz prawa kwestionować mych decyzji, masz je niezwłocznie wykonywać. Zrozumieliśmy się?!

— Wybacz alfo — odparł skruszony. — Którą z dziewcząt mam poprosić?

— Eileen. Chcę, byś przyprowadził mi Eileen.

— Wybacz Panie, ale w haremie nie ma kobiety o takim imieniu.

— Nie rób ze mnie głupca! Wiem, czego chcę! Przyprowadź mi tu rudowłosą Eileen, przywiezioną z ostatniej wyprawy z Saxton! — warknąłem, a moje ciało aż drżało pod wpływem nagłych emocji.

Wilk, drzemiący w mym wnętrzu aż rwał się, by zaatakować betę.

— Wybacz alfo. Niezwłocznie zawiadomię Nadar, życzysz sobie czegoś jeszcze?

— Nie, możesz odejść — odrzekłem, a Raledier ponownie skłonił się i wyszedł.

Gdy drzwi zamknęły się za moim sługą, podszedłem do mahoniowej komody i otworzyłem jedną z szuflad. Delikatnie wyjąłem z niej wąski pasek jedwabnego materiału.

Wkrótce ją ujrzę.

Zobaczę kobietę, która sprawiała, że nie mogłem usiedzieć w miejscu.

Tą, która przesłaniała mi świat.

Drobną dziewczynę, która sprawiała, że byłem słaby, lecz jednocześnie silny.

Wiedziałem, że w momencie, gdy znajdę swą przeznaczoną, to stanę się słaby. Jednak wtedy nie miałem pojęcia, jak silne jest to uczucie. Pożądanie, jakie do niej czułem, było jak przyciąganie.

Byłem zgubiony.

Musiałem uciekać, musiałem przestać.

Jednak nie byłem w stanie.

Jeszcze nie dziś.

Eileen:

Wszystkie szykowałyśmy się do łaźni, na wieczorną kąpiel, gdy nagle, do alkierzu wpadła Nadar. Kobieta nigdy nie przychodziła do nas o tej porze, więc momentalnie skupiła na sobie uwagę wszystkich dziewcząt. Widocznie zmęczona stanęła przy marmurowej kolumnie, opierając się o nią i patrząc na nas uważnie:

— Alfa wzywa... — zaczęła, lecz przerwał jej głos Rachel:

— Och już idę. Charles nie wytrzyma beze mnie ani jednej nocy — powiedziała z wyższością w głosie, przygładzając suknię, po czym wstała i już miała zrobić pierwszy krok w stronę wyjścia, lecz przerwała jej Nadar.

— Przykro mi Rachel, ale alfa wzywa Eileen.

W pomieszczeniu momentalnie zapadła cisza, a wszystkie pary oczu skierowały się na mnie. Nie wierząc w to, co usłyszałam, zastygłam w bezruchu, a po chwili niepewnie przesunęłam wzrokiem po pozostałych. Natychmiast dostrzegłam coś, przez co po plecach przebiegł mi dreszcz — nienawistne spojrzenie Rachel. Brunetka powoli uniosła swoją smukłą dłoń do gardła i przesunęła po nim palcem, pokazując mi dobitnie, że moje dni są już policzone.

— Pośpiesz się — Z transu wyrwał mnie stanowczy i zirytowany głos nadzorczyni.

Mimowolnie głośno przełknęłam ślinę i niepewnie wstałam. Na drżących nogach ruszyłam za kobietą, lecz nim wyszłam, ostatni raz spojrzałam za siebie.

Współczujące i zazdrosne spojrzenia zgromadzonych kobiet mówiły jedno — będę miała kłopoty, a mój względny spokój właśnie dobiegł końca.

— Masz szczęście dziewczyno, ale teraz musisz na siebie uważać. Każda z tamtych dziewcząt chciałaby być na twoim miejscu, lecz przez Rachel żadna z nich nigdy nie miała takiej możliwości. Teraz przyszłaś ty i zburzyłaś całą harmonię, jaka tam panuje. Jeśli chcesz przeżyć, to musisz mieć oczy dookoła głowy i pilnować się na każdym kroku — poradziła mi Nadar, prowadząc mnie wąskimi, ciemnymi korytarzami w nieznanym mi kierunku.

— Są jak stado wygłodniałych wilków, gotowych do ataku — mruknęłam, z nutą sarkazmu w głosie, a kobieta skinęła głową, potwierdzając moje słowa.

— Każda walczy o swoje miejsce. Jak myślisz, co staje się z tymi, które znudziły się alfie? Z tymi, które są już za stare, by zabawić naszego pana? — zapytała, patrząc na mnie.

Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale chcąc nie chcąc, znałam ją od samego początku:

— Zostają zabite — wyszeptałam, a kobieta skinęła głową.

— Niektóre tak jak ja zostają w charakterze służby, ale nie każda dostaje taką szansę. Reszta po prostu odchodzi — odparła smutno, zupełnie tak, jakby to przywoływało w jej głowie jakieś nie do końca przyjemne wspomnienia.

— Mordują je, nie nazwałabym tego odejściem — prychnęłam, a kobieta wzruszyła ramionami:

— Tak już jest i nic z tym nie zrobisz — oznajmiła, po czym zatrzymała się, wskazując na ogromne dębowe drzwi. — Tu się kończy moja droga, wejdź i zaczekaj na alfę — oznajmiła, po czym odeszła pozostawiając mnie samą.

Przez chwilę zastanawiałam się, co powinnam uczynić, a po chwili z cichym westchnięciem, niepewnie otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia, w którym panowała całkowita ciemność. Nim jednak zdążyłam rozejrzeć się po komnacie, poczułam coś dziwnego na twarzy i zostałam boleśnie pchnięta na ścianę.

Uderzyłam klatką piersiową o kamienną powierzchnię i mimowolnie syknęłam z bólu, czując dreszcz strachu przebiegający po kręgosłupie.

Arkana wilczych rodówWhere stories live. Discover now