Eileen:
Wpatrywałam się w twarz kompletnie obcego mi mężczyzny i nie rozumiałam, dlaczego wciąż powtarzał, że jest moim ojcem. Czy był wariatem, a może to ja oszalałam? Czy to był jakiś test, spisek?
Przecież doskonale pamiętałam swojego ojca, jego dobrotliwie patrzące niebieskie oczy. Te ciemne loki, w których gdzieniegdzie przebijały pasma siwizny. Taki był mój ojciec, tak go zapamiętałam, a mężczyzna ściskający moją dłoń?
Nie wyglądał ani trochę jak on:
-Jestem twoim ojcem.
-Wiem, jak wygląda człowiek który nim jest i to nie jesteś ty— syknęłam, próbując oswobodzić dłoń z jego uścisku.
Niestety bezskutecznie.
-Zabrano mi was. Ciebie i twojego brata, ale odnalazłem was, odnalazłem swoje dzieci.
-Pan jest chory, ja mam już ojca i dwóch braci bliźniaków, nazywają się Samuel i Sante — odparłam, na co mężczyzna pokręcił głową z wyraźnym smutkiem w oczach:
-Wiem, że kłamiesz. Zostałaś oddana do obcej rodziny, która cię wychowała, a woja prawdziwa matka, moja ukochana Nora zniknęła bez śladu.
-Jak pan śmie? — uniosłam się.- Doskonale pamiętam swoją matkę, a wie pan dlaczego? Bo mnie wychowała! Często wspominam jak piekła ciasto dyniowe na święta, jak mnie uczyła szyć i opowiadała mi bajki, gdy nie mogłam zasnąć! — wykrzyczałam wściekła.
-To nie była twoja matka... -zaczął, a ja aż zadrżałam ze złości i uniosłam się.- Powinnaś leżeć dziecko... - wyszeptał, lecz przerwałam mu gestem dłoni i wycedziłam.
-To była moja matka, a wie pan dlaczego? Pamiętam, jak wyglądała. Jej zielone oczy i rude loki, które zawsze zaczesywała do tyłu. Znam tę twarz doskonale bo widzę ją codziennie w lustrze! Wyglądam jak ona! Przed oczami mam ciągle jej twarz która, mimo że była oszpecona blizną, wciąż była piękna. Moi rodzice to Casimir i Luana Hearst, mam swoją rodzinę, a pan niech wyjdzie! — krzyczałam, czując napływające do oczu łzy.
Mężczyzna z początku patrzył na mnie ze smutkiem, później z przerażeniem, a teraz?
Jego twarz nabrała nieodgadnionego wyrazu, a on sam wyglądał, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał.
Po chwili zdającej się trwać wieczność, gdy zdążyłam się już uspokoić, mężczyzna wyszeptał:
-Luana.
Richard Griffin:
Byłem zdziwiony tym, że moja córka mi nie wierzy, wciąż powtarzała, że ma rodzinę, że zna swego ojca, braci, a także matkę. Lecz czy to możliwe?
Czy ten parszywiec Allen pozwolił odejść i żyć spokojnie mojej ukochanej Norze i naszej córce? Nie wierzyłem w to, dopóki dziewczyna nie wyjawiła imienia swej matki.
-Luana — wyszeptałem cicho, a dziewczyna spojrzała na mnie, marszcząc brwi.
Znałem to imię. Tak nazywała się siostra bliźniaczka mojej kochanej Nory, ciąże mnogie były częste w jej rodzinie.
CZYTASZ
Arkana wilczych rodów
WerewolfŚwiat, w którym potwory z koszmarów ujawniają swoje istnienie, zmusza ludzi do życia w strachu i niepewności. Każdy kolejny zachód może stać się ostatnim, tu nie ma wiary, nadziei. Pozostaje tylko błagać, błagać i prosić o łaskę. Eileen Hearst jak k...