37. Znów to poczułem

11.3K 1K 176
                                    

*Przypominam o nowym opowiadaniu pt. "Diabelski kocioł". Jest to romans :)*

Marcus Griffin:

Ojcu kompletnie odbiło. Zamknął się w sobie i nie chciał z nikim rozmawiać, a ja po części rozumiałem jego ból, choć ten, który ja odczuwałem, był niczym w porównaniu z jego cierpieniem.

Richard całe życie spędził na tym, by nas odnaleźć, a teraz, gdy rodzina była na wyciągnięcie ręki ponownie ją stracił. Ja tego aż tak nie przeżywałem, bo nie znałem ani matki, ani siostry, moją dotychczasową rodziną byli Degrantowie. To Rachel miałem za siostrę.

W moim przypadku runęła tylko fałszywa iluzja rodziny, a w przypadku ojca...

On się rozsypał, jego oczy nie patrzyły z radością, na powrót zamknął się w sobie i nie chciał z nikim rozmawiać. Wiedziałem, skąd się bierze jego załamanie, obawiał się, że moja siostra nie żyje i mimo że jej nie znałem, to podzielałem jego obawy.

Może nie wychowywaliśmy się razem, ale była moją siostrą. Kawałkiem mnie, moją bliźniaczką, dzieliliśmy razem jedno łono, więc nie przyjmowałem do wiadomości, że mógłbym jej nie poznać. Musiałem ją zobaczyć, po prostu musiałem.

-Marcus! – usłyszałem głos Josuy.

Przystanąłem na chwilę, przerywając swój spacer po pałacowych ogrodach.

-Joshua – mruknąłem, gdyż nie przepadałem za nim.- Coś się stało?

-Twój ojciec, musisz go powstrzymać – wydusił jednym tchem, a jego zdenerwowanie było widoczne gołym okiem.

-Ale co się stało? – zapytałem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi i zmarszczyłem brwi.

-On kazał wychłostać i zabić dziewczyny.

-Dziewczyny?

-Emmeline, Rachel i Eileen. Wszystkie zostaną zabite – wyszeptał, a w jego oczach dostrzegłem strach.

Na dźwięk imienia przybranej siostry zamarłem, ale nie zareagowałem. Miałem w sercu wielki żal do Degrantów o zatajenie prawdy.

-Nie mogę podważać decyzji ojca - odparłem chłodno.

-Na Boga Marcus, to twoja siostra!

-Nie, moja siostra zaginęła, być może nie żyje! A to wszystko przez kłamstwa i matactwa Allena i tego kłamcy Degranta! Więc błagam, nie zawracaj mi więcej głowy. Nie mam zamiaru kwestionować rozkazów Richarda – wycedziłem, po czym odwróciłem się na pięcie i podążyłem w kierunku zamku, pozostawiając Gosbara samego.

Charles Marshall:

Powoli miałem dosyć swoich doradców, którzy wciąż podważali moje decyzje. Z jednej strony ich rozumiałem, przestali mi ufać po tym jak zataiłem prawdę o Eileen. Lecz nie mieli prawa mnie osądzać, byłem królem i nikt nie miał prawa mnie oceniać.

-Alfo musimy odejść – powiedział pewnym głosem Marcello Degrant.

-Odejść? Gdzie? – zdziwiłem się.

-Musimy wrócić do Misei.

-Czy ty.. – ryknąłem, lecz mi przerwał.

-Nie Charles, to ty nie rozumiesz, będąc tu, ryzykujemy życiem naszego wojska. To teren Griffina, on zna go jak własną kieszeń, a my błądzimy na podstawie starych map. To nie ma sensu.

-Nic nie będzie miało sensu, jeśli ona zginie, a to wszystko wina waszego niedopatrzenia!

-Naszego? – parsknął Ignotus.- To ty nie powiedziałeś nam o znalezieniu przeznaczonej. To ty zignorowałeś zasady, biorąc ją tutaj ze sobą. Gdybyśmy znali prawdę o niej to dostałaby najlepszą ochronę, ukrylibyśmy ją!

-Macie mnie za głupca?! Wszędzie są szpiedzy! Griffin by się o niej dowiedział i zabrał tak czy inaczej!

-I co z tego Charlesie? – ponownie usłyszałem głos Degranta.- I tak ją zabrał!

-Przynajmniej nie wie, kim ona jest – odparłem, próbując się uspokoić.

-I co nam po tym? – prychnął Ignotus.

-Mamy czas, mamy czas by to naprawić. Nie traćmy ani chwili, wracajmy do Misei. Rozkażcie dwóm oddziałom zostać i wtopić się w mieszkańców wsi, niech szukają Griffina – zarządziłem, po czym ruszyłem do swojego namiotu, by spakować swoje rzeczy.

Byłem wściekły, ale wiedziałem, że mają racje, źle postąpiłem z Eileen. Uniosłem się swoją dumą, nie myśląc o konsekwencjach. Chciałem wolności, chciałem uciec od przeznaczenia, lecz nie myślałem o skutkach.

A teraz? Los wszystkich wilkołaków zależy od jednej kruchej, rudowłosej dziewczyny.

Od Eileen Hearst.

Eileen:

Późniejsze wydarzenia były jednymi z najgorszych w moim życiu. Po całej nocy, spędzonej na zimnym betonie, wszystkie trzy byłyśmy przemarznięte i głodne. Naprawdę pierwszy raz w życiu byłam tak bardzo wycieńczona, choć jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to początek naszej męki.

Z samego rana, do naszej celi weszło trzech zmiennych i mimo naszego oporu wynieśli nas ze środka i zaprowadzili do innego pomieszczenia.

Nikt nie zwracał uwagi na nasze krzyki i protesty, gdy przywiązywali nas skórzanymi pasami do kamiennych stołów. Nasze ręce były rozłożone tak, że dotykałyśmy się lekko palcami.

Byłyśmy przerażone.

Było ciemno, a my leżałyśmy bezbronne w towarzystwie trzech rosłych wilkołaków patrzących na nas z pogardą i złością.

I wtedy powietrze przeszył świst skórzanego bata, a zaraz później poczułam uderzenie na plecach.

Raz za razem,

Uderzenie przy uderzeniu.

Krzyczałam, mając przed oczami przerażoną i pełną współczucia minę Emmeline, gdy nagle uderzenie i ją dopadło.

Jej twarz wykrzywiła się z bólu, a z ust Rachel wyrwał się okrzyk strachu. Teraz i ona wiedziała, co ją czeka.

Richard Griffin:

Przechadzałem się zamkowymi korytarzami, gdy nagle usłyszałem kobiece krzyki dobiegające z lochów. Zaciekawiony, po chwili namysłu podążyłem w kierunku krętych schodów, by zejść na dół i sprawdzić, czy moi wojownicy wypełniają mą wolę, czy jednak zabawiają się z dziwkami Marshalla.

Gdy byłem już na dole, do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach. Z początku nie uwierzyłem i zaciągnąłem się mocniej, chwytając więcej powietrza do swoich płuc.

I znów to poczułem.

Aromat, którego nie czułem od lat.

Podążyłem za nim jak w transie. Kompletnie nie zwracałem uwagi na otoczenie, musiałem dotrzeć do źródła zapachu, musiałem się upewnić, że nie śnię.

Doprowadził mnie on do zamkniętych drzwi, zza których dało się słyszeć rozpaczliwe krzyki, pewnym ruchem otworzyłem je i wszedłem do środka.

Moim oczom ukazały się trzy kobiety, w tym jedna dobrze mi już znana Rachel Degrant.

Wszystkie były przywiązane skórzanymi pasami do kamiennych stołów, a z ich ciał sączyła się krew.

Moją uwagę przykuła jedna z kobiet, zbliżyłem się do niej i przyjrzałem się jej, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę, po czym zaciągnąłem się zapachem i patrząc w jej twarz, mimowolnie wyszeptałem:

-Nora.  

Arkana wilczych rodówWhere stories live. Discover now