Rozdział 3 cz.3 Kosa

2.2K 215 61
                                    

Nightcore - Dollhous

  ~ Rozdział 3 cz.3 Kosa ~  

Jej usta otworzyły się delikatnie. Klara miała wewnętrzną potrzebne, by zgodzić się na propozycję Edwarda. Coś mówiło jej, że jeśli na nią przystanie to wszystkie jej problemy znikną za całkiem niewielką cenę. Jak jednak mogła ona określić czy jest ona niewielka, kiedy nawet jej nie znała?

– Powiedz, a zrobię wszystko, czego zapragniesz... – kusił.

Klara zdawała się być pusta. Jej oczy niczego nie wyrażały, a usta uformowały się w prostą kreskę. Była niczym szmaciana lalka, którą bawiła się będąc młodsza.

– Ja...

Chciała się zgodzić, lecz coś ją przed tym powstrzymywało. Jej serce biło tak szybko, a ciało oblewał zimny pot. Miała wrażenie, że ktoś ją obejmuje. Dłonie tej osoby były ciepłe i dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Klara zaczęła bardzo szybko mrugać, a Edward westchnął zirytowany.

– Dam ci wolność! – zawołał. – Nikt już nigdy nie będzie mieć nad tobą kontroli! Oddaj mi się, a wszystko będzie twoje! – przekonywał, wiedząc, że jeśli nic nie zrobi to ta niewinna duszyczka się mu wymsknie. Nie mógł na to pozwolić, nie teraz, kiedy miał pewność, że Bezimienny miał co do niej jakieś plany.

Klarze zakręciło się w głowie, a w ustach poczuła metaliczny smak. Tak mocno przegryzała swoją wargę, że w końcu ta pękła. Rana była niewielka, lecz Edward był zachwycony zapachem krwi dziewczyny. Taka delikatna... Musiał ją mieć, nie ważne ile miałaby trwać jego służba, ale chciał ją zdobyć. Nachylił się jeszcze bardziej, znajdując się niecałe dziesięć centymetrów od ust nastolatki. Wystarczy, że ją pocałuje, a pakt zostanie już zawarty. Przynajmniej miał taką nadzieję. Musiał mieć pewność, że dziewczyna marzy tylko o tym, by być jego. Co by tu jeszcze... Nagle coś odepchnęło go od niekontaktującej Klary. Uderzył w ścianę naprzeciwko, lecz bariera, która otaczała ich dwójkę, uchroniła go przed wzrokiem reszty ludzi.

Edward wydał z siebie ryk, pełen furii. W obecnym momencie nie przypomniał on człowieka, a kotopodobną istotę. Jego ciało obrosło kremową sierścią. Zgarbił się trochę, sprawiając, że jeszcze bardziej wyglądał jak potwór. Stał pewnie na dwóch łapach i posyłał swojemu wrogu mordercze spojrzenia. Miał ochotę wykąpać się w jego krwi.

Michael położył ciało Klary na podłogę obok siebie i sprawdził jaki jest jej stan. Mimo, że to nastolatka interesowała go najbardziej, nawet na chwilę nie spuścił z wzroku ze swojego przeciwnika. Jasnowłosy dziękował swojemu panu za to, że Klara nie widziała tego monstrum. Zdawał sobie jednak sprawę, że jeśli czegoś szybo nie zrobi to dziewczyna ujrzy coś czego nie powinna. Nie teraz. Jego pan będzie wściekły jeśli Klara dowie się prawdy przed urodzinami. Jeśli jednak się tak stanie... Nie wiedziałby, co ma zrobić – to kolidowałoby z wydanymi mu rozkazami.

– Ta dziewczyna musi być dla twojego pana bardzo ważna, co? – spytał przemieniony Edward, pokazując kły. Nagle do głowy wpadło mu coś wręcz niemożliwego. – Albo dla ciebie. Chociaż czy możliwym jest, byś odzyskał swoje uczucia? Jesteś przecież tylko lalka w rękach stwórcy – zakpił, rechocząc.

Michael nawet nie napiął mięśni. Nie czuł złości, nie mógł. Edward widząc to, był pewien, że ta druga teoria nie może być prawdziwa. Michael powstał z ziemi i obrócił się w stronę swojego przeciwnika.

– Nie mi jest dane decydować, co mam czuć. Ty i ten twój przeklęty zdrajca nie jesteście godni choćby patrzeć na panienkę. Nasz stwórca dla takich jak wy przygotował coś specjalnego – rzekł Michael tonem spokojnym i opanowanym.

Obok Klary z czarnej mgły wyłonił się mężczyzna. Michael obdarzył go ziemnym spojrzeniem.

– Nie wykonujesz swojego rozkazu. Miałeś chronić ją przed osobami niegodnymi – przypomniał Kostusze.

Istota skinęła głową. Kostucha spojrzała na leżącą na ziemi Klarę. Widział, że jest cała i zdrowa, ale co by się stało gdyby nie interwencja Michaela? Nie mógł sobie nawet wyobrazić jak bardzo pan byłby na niego wściekły.

Edward prychnął widząc miny osób, które kiedyś tak jak on były wolne. Mężczyzna nie rozumiał dlaczego Michael, Kostucha czy reszta podwładnych Bezimiennego, nie wyzwoliła się od niego, kiedy mieli na to szansę. Teraz jednak jest już za późno. Skazali się oni na wieczną służbę u Bezimiennego.

– Chronicie człowieka – stwierdził Edward marszcząc brwi. – Jednak dlaczego? Kim ona jest, że sam Bezimienny wziął ją pod swoje skrzydła?

Kostucha przekrzywił głowę w bok, wymijając Michaela, który kierował się w stronę Klary. Jej ciało drżało z zimna i Michael musiał zadbać o to, by dziewczyna nie zamarzła. Zresztą, najchętniej zabrałby ją do domu, lecz dopóki Edward utrzymywał swoją barierę, było to niemożliwe.

– Spadnie na ciebie gniew naszego twórcy i nawet ten, któremu służysz nie będzie wstanie cię uratować. – W dłoniach Kostuchy pojawiła się kosa. To właśnie przez wzgląd na kształt jego broni wiele osób osądzało go o bycie posłańcem zagłady – śmierci. Kiedy jego pan dowiedział się o tym, jak nazywają go ludzie, stwierdził, że to bardzo dobrze. Kostuchę jednak mało to obchodziło, był jednak dumny, że otrzymał od Bezimiennego imię. Niewiele istot dostąpiło takiego zaszczytu.

Edward prychnął, wysuwając pazury. Miał zamiar zabić Kostuchę i Michaela. Nie miał wyrzutów sumienia, byli przecież wrogami, stali po dwóch różnych stronach barykady.

Edward rzucił się w stronę Kostuchy, chcąc zadać mu szybki cios. Niestety, ale sługa Bezimiennego odbił jego atak swoja kosą, przy okazji raniąc go dotkliwie w brzuch. Edward odskoczył, plując krwią. Rana zaczęła się już goić, lecz mężczyzna dostrzegł, że nie jest wstanie pokonać Kostuchy.

– Nie bez powodu nazywają cię jednym z jego najlepszych wojowników. Mniemam, że i ty, Michaelu, jesteś tak dobry jak on.

Pokręcił głową, a bariera zaczęła pękać. Ciało Edwarda znikało z każdą mijającą chwilą, a przed Kostuchą postawiony został wybór. Miał ochronić Klarę przed spadającymi drobinkami, czy też gonić Edwarda? Może i Michael otoczył ich bariera, ale jeśli zobaczą, że dziewczyna leży nieprzytomna na podłodze. Zaczną się pytania. Ktoś musiał otoczyć ich bariera, a druga osoba, przenieść siebie i nastolatkę w bezpieczne miejsce. Na dodatek trzeba... Nie, pan nigdy nie pozwoliłby im majstrować w pamięci Klary.

– Następnym razem zabiję cię – obiecał, kierując się w stronę dziewczyny.

Michael skinął głową. Kostucha zrozumiał przekaz. Ich trójkę otoczyła delikatna poświata. 

– Zabierz ją i ukryj skrzydła – powiedział Kostucha.

Michael zgodził się, po czym znikł wraz z Klarą, przenosząc ich do pokoju nastolatki. Położył ją na łóżku. Chciał już iść, mając nadzieję, że Klara uzna to wszystko za sen.

– Michael...? – cichy głos czarnowłosej rozniósł się po pomieszczeniu, sprawiając, że Michael zamarł.

CDN

Prawda wyjdzie na jaw, ale czy to na pewno jest dobre? Prze wczesna prawda czy życie w kłamstwie? Kolejny na takich samych zasadach, co poprzednie :'D

(Data opublikowania tego rozdziału: 25.11.17r)

Pakt miłościWhere stories live. Discover now