Rozdział 15 cz. 1 Wizyta

1K 134 30
                                    

~ Rozdział 15 cz.1 Wizyta ~

Nicolas krążył po zdewastowanym pokoju, a jego gniew wręcz przybrał materialną postać. Różnokolorowa mgła otaczała zarówno jego jak i klęczące przed nim Kostuchę. Nie mógł zrozumieć jak jedna z jego najlepiej wyszkolonych sług, mogła aż tak go zawieść. To pierwszy raz od wieków, kiedy Aren nie podołał powierzonemu zadaniu. Nie dość, że nie zabił buntownika, to jeszcze dopuścił do utraty Klary. Nicolas zacisnął dłonie w pięści, a na zewnątrz zerwał się wiatr, po woli przeistaczający się w wichurę. Jego droga Klara, która należała, należy i należeć będzie tylko do niego, została skradziona.

Eric był w oczach Nicolasa martwy. Nie przejmował się człowiekiem, bowiem mógł zakończyć jego żywot w każdym momencie. Nie musiał się spieszyć, więc dlaczego czuł w sercu dziwny uścisk? To go dekoncertowało. Jego myśli dotyczące zemsty i sposobu zabicia bezczelnych istot, były spychane na bok przez te dotyczące Klary. Nicolas mógł myśleć tylko o tym, by odzyskać narzeczoną i znowu mieć ją obok siebie. Móc trzymać ją w ramionach. Fakt, potrafił przenieść dziewczynę do posiadłości, lecz wyczuwał, że jej stan jest zbyt niestabilny, by czymś takim jej nie uszkodzić. Boga zastanawiał powód strachu i bólu, który odczuwała dziewczyna. W jego oczach nie miała żadnego powodu do czegoś takiego. Eric nie zrobił nic, co mogło by ją zranić. No może oprócz pomysłu, że ją poślubi. Jednak nie dotknął jej w sposób niewskazany. Gdyby to zrobił, Nicolas sprawiłby, że Eric wiłby się z agonii.

– Powiedz mi, Kostucho... – Bóg przeniósł swoje przepełnione furią spojrzenia na sługę. – Dlaczego dopuściłeś do czegoś takiego?

Palec Nicolasa zaledwie przesunął się o milimetr, a Aren poczuł jakby ktoś wylał na jego ciało bardzo silny kwas. Nie krzyczał jednak, w milczeniu przyjmując swoją karę. Wiedział, że zasłużył. Zresztą, w jego oczach słowo Nicolasa było prawem, którego nikt nigdy nie powinien łamać. Kostucha strzegł porządku, lecz teraz sam go zaburzył. Furia stwórcy odbijała się na tym świecie, co widoczne było w zachowaniu pogody i strachu zwierząt. Nadchodziła katastrofa, która zniszczy miliardy żyć, jeśli nikt jej nie powstrzyma. Istniała tylko jedna osoba zdolna ukoić nerwy stwórcy – była nią Klara. Jednak teraz dziewczyna nie była ostoją Nicolasa, a powodem jego gniewu. Jej obecność była hamulcem bóstwa, lecz i zarazem czymś, co mogło przez jedno złe słowo zniszczyć świat. Klara była niebezpiecznym istnieniem.

Nicolas nachylił się nad cierpiącym mężczyzną i zapytał półszeptem:

– Dlaczego najlepsza z moich sług, aż tak mnie zawiodła?

Aren tylko skulił się w sobie, nie chcąc patrzeć w oczy swego pana. Zbyt bardzo go zawiódł. W jego oczach była na to tylko jedna odpowiednia kara – śmierć.

– O nie... – zaprzeczył Nicolas, złowieszczo się uśmiechając. – Nie umrzesz. Ten jeden raz wybaczę ci twoją pomyłkę, lecz następnym razem staniesz się wygnańcem, Kostucho.

Nicolas odszedł od sługi, słysząc w odpowiedzi na swoje słowa ciche „dziękuje, panie". Bóg skierował się w stronę wyjścia. Uznał, że nie ma sensu ciągnąć tej rozmowy dłużej. Czas by odbił swoją Klarę z rąk człowieka, który – w jego mniemaniu – wypowiedział wojnę samemu stwórcy.

Nicolas bez najmniejszego problemu pojawił się na środku sali balowej w rezydencji Mitremsurów. Przeciągnął się, wyczuwając jak energia podrzędnego zdrajcy, zamierza go zaatakować. Z gracją uniknął białej kuli, a drugą złapał w swoją dłoń i po prostu zgniótł. Powietrze rozciął trzask, podobny do odgłosu pękającego szkła. Magia Edwarda była dla Nicolasa niczym, czym powinien się przejmować. Nicolas ziewnął, zgniatając ósmą już kulę w swoich dłoniach. Nie zamierzał spędzić całego dnia na czymś tak niepoważnym jak niszczenie dziecięcej zabawki. Poruszył głową, a kule w pobliżu niego zamieniły się w mrówki, po czym obróciły się w pył.

– Ten demon musi się o wiele bardziej postarać jeśli zamierza mnie pokonać – szepnął na głos Nicolas, a jego szept odbił się echem po całym pomieszczeniu.

Moc demona widząc, że nie może poradzić sobie z nieproszonym gościem, przyjęła formę wielkiej dłoni, która zamierzała zgnieść Nicolasa. Bóstwo tylko prychnęło, wystawiając w stronę ręki jeden palec i roztrzaskując energię w drobny mak. Nicolas znudzony ruszył dalej, przechodząc przez wielkie drzwi. Szedł będąc pewien, że się nie zgubi. Widział cały obraz domu i z łatwością omijał pułapki. Nie zależało mu na budynku, mógłby go zniszczyć, ale Klara zapewne byłaby na niego zła. Nie chciał podpaść narzeczonej, nie po tym jak ją odzyska. Zła na niego mogła być dopiero jak wróci bezpiecznie do domu. Troska o bezpieczeństwo i dobro Klary przyćmiła umysł bóstwu. Wolał on jednego człowieka niż jakąkolwiek inną lalkę.

Po chwili spokojnego marszu, Nicolas otworzył kolejne drzwi, które poprowadziły go do kaplicy. Po pomieszczeniu roznosił się cichy szloch. Bóstwo od razu zrozumiało do kogo on należy, lecz nie widziało sensu w tym, że Klara się nie opierała. Kiedy on powiedział, że ją poślubi ta zaraz zaczęła się z nim sprzeciwiać. W sercu Nicolasa pojawiło się palące uczucie, które rozpoznał jako zazdrość.

– Śmiertelniku, wiesz, że dotknąłeś czego, co jest własnością boga? – spytał Nicolas donośnym i pozbawionym uczuć głosem.

Edward i Eric odwrócili się w stronę nowo przybyłego, a Klara stała nieruchomo. Z jej oczu leciały niewielkie łzy, które tworzyły ślady na jej policzkach. Słyszała głos osoby, którą tak bardzo chciała zobaczyć, że uznała to za sen. Hrabia natomiast zmarszczył brwi, posyłając demonowi zirytowane spojrzenie. Serce Edwarda ścisnął strach, lecz nie przed swym ludzkim mistrzem, a przed osobą, która go stworzyła. Sam stwórca przyszedł po Klarę. Bogu zależało na ludzkiej dziewczynie aż tak mocno, że nie chciał jej oddać nikomu innemu. To sprawiło, że Edward poczuł obrzydzenie. Ktoś taki jak Nicolas i Klara w jego oczach nie mogli być razem. Dziewczyna nie była taka jak on. Różniło ich wszystko. Wiek, poglądy, charakter i nawet sposób poprowadzenia wspólnej przyszłości. Nic ich nie łączyło, więc dlaczego Nicolas aż tak pożądał Klary przy swoim boku? Eric postawił krok w stronę nowoprzybyłego nim Edward zdołał go powstrzymać.

– Nie wiem o czym mówisz, człowieku, ale w obecnym momencie przeszkadzasz – rzekł wściekły hrabia. – Jakbyś nie widział, za chwilę mam zamiar poślubić swoją narzeczoną. Nie wiem jak tu dotarłeś ani dlaczego jesteś w mojej posiadłości, lecz odejdź. Jeśli tego nie zrobisz, zginiesz.

W odpowiedzi otrzymał złowieszczy śmiech Nicolasa, który sprawił, że jego serce przyśpieszyło, a dłonie zaczęły się pocić.

CDN

Nicolas zyskuje w waszych oczach czy też coraz bardziej traci?

(Data opublikowania tego rozdziału: 09.02.18r)


Pakt miłościWhere stories live. Discover now