Rozdział 14 cz. 3 Wiesz...

1K 124 30
                                    

~ Rozdział 14 cz.3 Wiesz... ~

Nastolatka wpatrywała się w Erica, mając zupełną pustkę w głowie. Zastanawiała się, co się stało i gdzie jest Aren. Powoli wyprostowała się, chcąc wstać, lecz nim zdążyła stanąć na własnych nogach, jej ciało odmówiło posłuszeństwa. Eric złapał Klarę i spojrzał na nią z troską, jednocześnie przeklinając w myślach Edwarda. Obiecywał demonowi karę, gdy nagle dłoń Klary wbrew niej dotknęła policzka szlachcica. Czarnowłosej zdawało się, że zamiast Erica przed nią znajduje się Nicolas. Ten stan szybko minął, a na policzki Klary wstąpiła rażąca czerwień.

– Przepraszam... – wydukała słabo, a Eric zmusił się do ukrycia uśmiechu.

– Nic się nie stało, nie musisz się martwić – oznajmił Eric, pomagając Klarze wstać.

Goście bawili się, nie zwracając najmniejszej uwagi na parę. Zachowywali się tak, jakby ich nie widzieli. Edward natomiast odszedł od swojego pana. Obserwował go kątem oka, sprawdzając czy wszystko idzie według ich planu. Ryzyko niepowodzenia było dość wielkie, lecz to nie Klara miała być powodem przegranej Edwarda. Nie, demon nie bał się ludzkiej kobiety, a Boga, który najwyraźniej czuł do Klary jakiś sentyment. W oczach buntownika było to strasznie dziwne. Twórca, któremu niegdyś służył nigdy nie patrzył na którąś ze swoich lalek w jakiś cieplejszy sposób. Brał co chciał i kiedy nagle jego zabawka nie przejmował się tym, a brał nową. Edward sądził, że i tym razem będzie tak samo. Jednak słowa Kostuchy niepokoiły go. Na dodatek to palące uczucie na całym ciele. Ostatni raz czuł się tak podczas rozmowy ze swoim wspaniałym panem – Pierwszym Zbuntowanym.

Eric chwycił za wypełniony wodą kieliszek i podał go Klarze, chcąc przerwać ciszę i naprowadzić ich rozmowę na odpowiedni tor. Nie zamierzał spędzić całego wieczoru przy stole.

– Jak się czujesz? – spytał szlachcic ponownie.

Klara wypiła trochę wody z kielicha, spinając głową w podzięce.

– Dziękuję, już mi lepiej... – mruknęła Klara. – Gdzie mój ojciec?

Eric zacisnął zęby, powstrzymując się od wybuchu. Szkoda mu było Klary. W jego oczach Kostucha był mordercą, który odebrał jego przyszłej żonie rodziciela. Na dodatek chciał szlachcianki dla siebie – było to obrzydliwe dla Erica. Hrabia nie wiedział jednak, że Edward okłamał go i zataił bardzo wiele istotnych faktów.

– Twój ojciec wrócił do posiadłości. Nakazał mi zaopiekować się tobą – oznajmił chłopak bez jakiegokolwiek zawahania w głosie.

Klara zmarszczyła brwi. Nie wierzyła Ericowi. Kostucha nigdy nie zostawiłby jej samej z jakimś mężczyzną. Aren bał się, że Klara spojrzy na kogoś przychylnym okiem, co rozsierdzi jego pana. Prędzej by zmiótł z powierzchni cały ten budynek i pogrzebałby wszystkich w nim obecnych ludzi, niżby pozwolił, by ktoś zamiast sługi Nicolasa zaopiekował się Klarą.

Nastolatka wyczuwała podstęp, jednak czuła, że nie powinna dawać Ericowi do zrozumienia, że wie o nim. Musiała grać. Klara nabrała powietrza do płuc, myśląc gorączkowo nad rolą, którą ma zagrać przed Ericem. Bała się, że nie da rady być na tyle doskonała, by przekonać szlachcianka o swojej niewiedzy. Stres zżerał ją od środka. Miała wrażenie, że wszyscy obecni na sali wyszukują się potknięcia z jej strony.

– Dlaczego? Coś się stało?

Klara zadała pytanie, które jej zdaniem, zadałaby każda panna pozostawiona przez swojego opiekuna bądź towarzysza. Chciała grać naturalnie. Sztuczność mogłaby tylko narobić jej kłopotów.

– Podobno przyjechał do was posłaniec królowej i chciał pilnie z nim porozmawiać – oznajmił na spokojnie Eric. Klara widziała w jego oczach, że powoli zaczyna tracić cierpliwość.

Dziewczyna spuściła głowę, zagryzając wargę. Posłaniec królowej? Według Klary była to jednak z najgłupszych wymówek, jakich mógł użyć Eric. Nawet jeśli ktoś taki przybyłyby do ich posiadłości to na pewno Nicolas by się nim zajął. Była pewna, że bóstwo nie odwołałoby jej strażnika z powodu jakiegoś innego człowieka. Wiara Klary w uczucie, której Nicolas czuł do niej o wiele bardziej się wzmocniła. Kiedyś sądziła, że to przelotna zachcianka, lecz teraz... Ona sama nie chciała już dopuścić do siebie myśli tego typu. Nie chciała, by Nicolas znikł z jej życia. Bała się tej tęsknoty i sympatii, lecz nie mogła się oprzeć przed spędzaniem z bóstwem coraz to więcej czasu.

– Rozumiem... – wyszeptała skołowana Klara.

Eric klasnął w dłonie, a głowa nastolatki od razu podskoczyła do góry. Jej oczy z uwagą śledziły twarz hrabiego. Nie zauważyła w nim jednak, żadnej wrogości czy złości, przez co odrobinę się uspokoiła.

– Za niedługo zaczną się tańce – powiedział młodzieniec z delikatnym uśmiechem. – Czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i ze mną zatańczyła Klaro?

Klara ugryzła się w język, powstrzymując się od powiedzenia „nie". Nie chciała być blisko z Ericem. Kiedy myślała, że jego dłonie będą spoczywać na jej tali, przechodziły ją dreszcze obrzydzenia. Nie chciała by ją dotykał. Już sam jego dotyk na jej dłoni w jakiś sposób ją irytował. Nabrała powietrza do płuc, zakładając na twarz sztuczny uśmiech. Starała się wyglądać naturalnie, co chyba jej wyszło, bo hrabia nic nie powiedział. Klara wiedziała, że na propozycję chłopaka może odpowiedzieć tylko i wyłącznie twierdząco. Jednak nie podobało się jej to. Była jednak na tyle dorosła, by zrozumieć, że musi robić dobrą minę do złej gry.

– To będzie dla mnie przyjemność, hrabio – odparła nad wyraz miło.

Eric zaprowadził szlachciankę na parkiet. Klara ukryła swoje niezadowolenie, ruszając za chłopakiem. Nagle przeszły ją dreszcze, kiedy wyczuła, że ktoś spogląda na nią w bardzo natarczywy sposób. Wzrok tej osoby był zimny i zwiastujący długie cierpienie. Klarę niepokoiło to, lecz nim zdążyła wyśledzić tę osobę, muzycy zaczęli grać, a Eric skłonił się przed nią. Pozostałe pary także zaczęły przygotowywać się do tańca.

Dziewczyna dopiero teraz zrozumiała jakie ma szczęcie, że na balu grają ten sam utwór, do którego Nicolas uczył ją tańczyć. Klara nie była dobrą tancerką i znała tylko walca. Dziękowała w duchu narzeczonemu za to, że nauczył ją chociażby tych podstawowych figur.

Eric sunął po parkiecie tak jakby było to dla niego zupełnie naturalne. Nie zaskoczyło to Klary. Urodził się w czach, w których szlachta za główną formę rozrywki uważała właśnie taniec. Gdyby tylko zobaczył mój świat... – pomyślała dziewczyna.

Wbrew opinii Klary tańczyła ona dość dobrze. Eric zauważył parę potknięć i niedociągnięć w jej ruchach, lecz zrzucił winę na moce Edwarda. Ten durny demon zapłaci mi za takie nadużycie w stosunku do mojej przyszłej żony – powiedział sam do siebie.

– Klaro, – szepnął Eric do jej ucha – wiesz, że wyglądasz zupełnie inaczej niż wszystkie, które dotąd spotkałem?

CDN

Eric zdenerwował was, czy też polubiliście go? 

(Data opublikowania tego rozdziału: 09.02.18r)


Pakt miłościWhere stories live. Discover now