Rozdział 7 cz.2 Obsesja

1.4K 152 28
                                    

Rozdział wstawiony na moim laptopie ;) Wreszcie mam komputer! :D

~ Rozdział 7 cz.2 Obsesja ~

– Nicolas, chodź do mnie! – zachęcała Klara, wręcz nakazując to zwierzęciu.

Wydany przez Klarę rozkaz nie zadziałał. Istota kryjąca się za gąszczem w dalszym ciągu nie wychodziła. Nastolatka starała się w jakiś sposób podejrzeć, czy to na pewno Nicolas. Niestety, ale gałęzie były tak blisko siebie, że zasłoniły całe polu widoku dziewczyny. Klara westchnęła, zagryzając wargę. Wiedziała, że powinna sprawdzić, co skrywa krzak. Jednak coś w głębi niej szeptało, że nie jest to najlepszy pomysł. Ten głos kusił ją do opuszczenia tego miejsca. Zapewniał, że jeśli zajdzie taka potrzeba to Michael i tak sprawdzi. Klara wahała się. Szept mówił jedno, lecz serce drugie. Drgnęła w stronę krzewu, lecz nim jej palce w ogóle go dotknęły, zatrzymała się. Głos dalej namawiał ją ku odejściu. Klara prawie mu uległa, lecz w ostatnim momencie przypomniała sobie, że nie chce, by ktoś jej służył. Fakt, poprosiła, a wręcz nakazała Michaelowi odnaleźć Nicolasa, lecz i sama dołączyła do poszukiwań. Zadeklarowała pomoc może i bezpotrzebnie, ale jednak to zrobiła. Nie może teraz się wycofać z powodu pokusy. Jej suknia się podrze, a skóra zostanie uszkodzone przez ostre kolce – nieważne! Klara zmotywowana pokonaniem swoich samolubnych pragnień, zaczęła przedzierać się przez gąszcz. Warkocz spleciony z jej włosów, rozpadł się. Mimo, że czuła jak kolce wbijają się w jej dłonie, tworząc na nich niewielkie ranki, szła dalej. Nie wycofała się, choć jedna z gałązek zaplątała się w jej włosy, suknia została uszkodzona. Po prostu kroczyła dalej. W momencie, kiedy przedarła się przez krzew, ujrzała niedużą przestrzeń oświetloną przez światło słoneczne. Polanka była w kształcie kwadratu, a za jej granice robił gąszcz. Klara ciężko westchnęła, nie dostrzegając Nicolasa. Jednak zaskoczyło ją to, co znalazła. Stojąc przed krzewem nie spodziewała się, że skrywa on takie miejsce. Na dodatek coś poruszyło rośliną, to kolejny powód, dla którego sądziła, że nie ma za nią zbyt wiele miejsca.

Klara odwróciła się, stając przodem do krzewu. Znowu musiała przedrzeć się przez gąszcz, by kontynuować swoje poszukiwania. Nastolatka zastanawiała się gdzie jest Michael. Nie miała konkretnego powodu, by o nim myśleć. Po prostu ta myśl nagle pojawiła się w jej głowie. Wcześniej Michael tak szybko zrobił tak wiele, jednak teraz jego tempo się zmniejszyło. Klara wpadła na pomysł, że chłopak po prostu chciał pracować e ludzkim tempie, by jej nie zawstydzić. Niekontrolowany uśmiech pojawił się na jej twarzy. Michael w jakiś pokręcony sposób się o nią troszczył. Fakt, robił to z powodu rozkazu swego stwórcy, lecz na samym początku zachowywał się jak kukiełka. Z upływem czasu jednak zaczynał zachowywać się tak jak kiedyś. Klara pogratulowała sobie w myślach, uznając, że zwyciężyła w jednej bitwie o człowieczeństwo chłopaka.

– Hymm... Widzę, że przyszło do mnie coś przepysznego... – zamruczało coś za plecami Klary.

Czarnowłosa natychmiast obróciła się w stronę, z której wydobywał się głos. Jej serce biło bardzo szybko, a w żyłach płynęła adrenalina. Klara obawiała się, że to znowu jedna z tych dziwnych istot, do których należał Edward. Nie rozumiała dlaczego Michael i Kostucha traktują Edwarda z taką wrogością, lecz nie spodziewała się też, by ktokolwiek jej to wyjaśnił.

Kot o brązowej sierści pokrytej pręgami siedział na środku niewielkiej polanki, wpatrując się w Klarę swoimi złotymi oczyma. Wyglądał jak dziwny kot, lecz roztacza przez niego aura sprawiała, że po ciele Klary przeszły dreszcze. On nie był normalny – ta myśl od razu pojawiła się w głowie czarnowłosej. Złotookie zwierzę zamruczało, powoli wstając. Jego tęczówki lśniły iskrami, których nikt nigdy nie mógł dostrzec w oczach zwykłych zwierząt. Klarze przeszło przez myśl, że oczy Nicolasa są podobne do tych kota, lecz po chwili odrzuciła ten pomysł. Pies był inny.

– Witaj, człowieku... – wyszeptał leniwie kot.

Klara odruchowo się cofnęła. Nie mogła uwierzyć, że przemówił do niej kot. Przez moment trwała w stanie otępienia i zaskoczenia. Dziewczyna już tak wiele razy miała do czynienia z dziwnymi bytami, że powinna się do nich przyzwyczaić. Niestety, ale jej umysł w dalszym ciągu odrzucał to wszystko. On nie chciał wierzyć, choć dowody miał podane wręcz na tacy.

– Słyszysz mnie? – Kot przekrzywił swój łeb na bok. – Zapewne się boisz. Ta reakcja jest taka ludzka. – Oblizał swój pyszczek. – Podoba mi się.

Klara czuła jak strach przed nieznanym ogarnia całe jej ciało. Chciała jak najszybciej oddalić się od dziwnego kota. Jednak ta ucieczka nie byłaby tak prosta, jeśli w ogóle możliwa

– Czego ode mnie chcesz? – Klara z całych sił chciała, by w jej głosie nie było słychać strachu.

Kot powoli zbliżył się do nóg nastolatki, po czym się o nie otarł. Ciało Klary odruchowo się spięło. Zwierze zaśmiało się.

– Nie bój się. Nie zamierzam cię skrzywdzić, mój pan zabiłby mnie za to.

Słowa wypowiedziane przez futrzaka uspokoiły w jakiś sposób Klarę. Nie powiedziałaby tego głośno, lecz w jakiś pokręcony sposób ceniła ochronę swojego narzeczonego.

– Kim jesteś?

Wiatr nabrał na sile, poruszając otaczające polanę krzewy. Łeb zwierzaka delikatnie się pochylił, lecz już chwilę później w oczy Klary wpatrywały się złote tęczówki.

– Bastet, jestem bogiem z mitologii egipskiej. – Kot znowu się roześmiał – Żałosnym jest to, że ludzie często myli mnie z kobietą. Choć nie wiem czy się oni pomylili. Mój stwórca, ten którego nazywano Ra, nazywa mnie bogiem, lecz nie określił mojej płci. Jestem tylko i wyłącznie bytem, który stworzył jako jeden z pilnujących porządku. – Bastet otarł się o nogi Klary, cicho mrucząc. – Jesteś ciepła, a twój zapach mi się bardzo podoba – stwierdził.

Klara chciała się wycofać, lecz nie mogła. Za jej plecami znajdował się krzew, który blokował jej drogę ucieczki. Nie znała boga czy bogini o imieniu „Bastet". Nigdy o kimś takim nie słyszała. Dziewczyna czuła się zagrożona. Brak wiedzy w jej położeniu mógł być równoznaczny ze śmiercią.

– Nie obawiaj się mnie, młody człowieku. Nie skrzywdzę cię. – Niespodziewanie oczy Bastet zaśliniły czerwienią. – Będziesz do momentu, w którym mój pan nie stwierdzi, że jesteś nuda. Chociaż...? – Przechył głowę. – Tobie to nie grozi – stwierdził stanowczo.

Klara zaskoczona zmrużyła oczy. Nie rozumiała, dlaczego podwładni Króla nad Królami chronić ją będą do momentu, w którym nie znudzi się ona ich władcy. Co się stanie, kiedy Bezimienny stwierdzi, że już jej nie chce? Klara przełknęła z trudem ślinę, znając odpowiedź na to pytanie. Dziewczynę zaciekawiła jednak deklaracja Bastet. Jak kot mógł być aż tak pewny tego, co powiedział? Nikt przecież nie wie, co strzeli do głowy osobie takiej jak stwórca.

– Nie wierzysz mi, widzę to pod twoim wyrazie twarzy. – Bastet westchnęła. – Ludzie pod wieloma względami są irytujący, lecz zazdroszczę im. Nasz pan dał im wolność, której nas pozbawił. Ja i reszta jego tworów posiadających świadomość o tym komu należy służyć, jesteśmy kontrolerami. Obserwujemy ludzi i wskazujemy im drogę. – Kot syknął. – Kiedyś nasza sytuacja była inna, było to przed pierwszym buntem. Walczyłem ze zdrajcą i jego poplecznikami, ale nie musisz o tym wiedzieć. – Oddalił się ode mnie nieznacznie. – Nasz pan cię nie porzuci i nie zrobi z ciebie swojego sługi. Ma na twoim punkcie... Twoja rasa nazwałaby to „obsesją", ale w naszym świecie nie ma to konkretnej nazwy.

CDN

Jak się wam podoba? Czy Bastet wzbudził wasze zaufanie, a może wręcz przeciwnie? Średnia w tym roku mi się bardzo podoba. Wybaczcie, ale pochwalę się wam tą informacją - mam 3 szóstki i reszta to piątki. Kolejny rozdział już we wtorek.

(Data opublikowania tego rozdziału: 06.01.18r)

Pakt miłościWhere stories live. Discover now