Rozdział 5 cz.4 Ojcze...

1.7K 171 19
                                    

~ Rozdział 5 cz.4 Ojcze ~

W głowie czarnowłosej ciągle była Lira. Podobało się jej imię kobiety, chociaż współczuła jej sposobu w jaki ją traktowano. Z perspektywy Liry sytuacja Klary była niczym zbawienie. Nastolatka zdawała sobie z tego sprawę i w głębi serca cieszyła się, że nie musi cierpieć. Oczywiście nigdy nie wypowiedziałaby tego na głos, lecz taka właśnie była prawda. Strata przeszłości na rzecz czegoś nowego, nie była tak tragiczna jak bycie torturowanym fizycznie i psychicznie.

– Cieszę się, że przyszłaś, panienko – rzekła postać stojąca w cieniu.

Klara nie przestraszyła się, po prostu obróciła się w stronę Michaela z niemrawym wyrazem twarzy. Sługa nie zwrócił na to uwagi, mając za cel wykonać rozkaz swojego pana.

– Panienko, liczę, że służąca nie zrobiła ci niczego niewłaściwego?

Klara prychnęła rozbawiona. Po co Michael pytał ją o coś, co sam wiedział? To jego nowy sposób zyskania jej zaufania, sympatii? Jeśli tak, to nie jest to żadna droga. Jedyne co może zyskać tym sposobem to jeszcze większą nieprzychylność Klary.

– Była bardzo miła w odróżnieniu od ciebie – zakpiła.

Michael skłonił się.

– Rozumiem i obiecuję poprawę.

W Klarze zaczynało się gotować. Czy chłopak naprawdę nie widział jak niemiła dla niego była? Ta jego obojętność i uległość ją irytowała. Chciała, by Michael pokazał wreszcie jakieś uczucia. Niestety, ale jasnowłosy był tylko zabawką, która spełniała pragnienia swojego władcy. Kiedyś tak nie było, ale tamte czasy już nigdy nie powrócą. Sytuacja tworów Nicolasa była taka z powodu buntu, który wzniecił jeden z nich. Oczywiście nie był to żaden problem dla bóstwa, by uciszyć przestępców. Uznał jednak, że walka z marionetkami posiadającymi uczucia jest zbyt męcząca i irytująca. Odebrał, więc swoim sługom emocje, by już nigdy nie spotkać się z ich uszkodzeniami. Wbrew pozorom mieszkańcy Ziemi byli dla niego wyjątkowi. Stworzył ich przecież na podobieństwo siebie. Nie byli doskonali, żaden z jego tworów nie był, ale Nicolas lubił ich rasę.

– Panienko, twój ojciec kazał mi przekazać, że zamierza zabrać cię do miasta. Rozkazał, bym cię do niego zaprowadził, gdy będziesz już gotowa.

Ojciec... Klara nie dowierzała, że jej rodziciel jest w tym świecie. Ba, że chciał ją gdzieś zabrać. Pan Amnest nigdy nie jeździł z córką do miasta, wszędzie wysyłał ją z szoferem. Właśnie, pan Aren, a może dokładniej mówiąc, Kostucha... Dziewczyna nie widziała go tak długo, czy to możliwe, że został odesłany? Jej narzeczony dał mu jakieś zadanie? Aż ciarki przeszły ją po plecach, kiedy w jej głowie zaczęły pojawiać się czarne scenariusze dotyczące rzeczy, jakie może teraz robić Nicolas.

– Czy... Bezimienny rozkazał mu spędzać ze mną czas?

Ta opcja wydawała się Klarze aż nazbyt prawdopodobna. Tylko rozkaz Boga mógł zmusić jej ojca, do spędzania z nią czasu. Michael pokręcił przecząco głową.

– Nie panienko, to był jego osobisty rozkaz.

Czy cały świat się właśnie zatrzymał? – pytała sama siebie Klara. Nie możliwym było, by jej ojciec zrobił coś takiego. Chyba, że coś planuje. Nie ważne jakie były jego pobudki, ale Klarę bardzo ucieszyła świadomość, że nie działa pod czyimś rozkazem.

– Dobrze... – wyszeptała szczęśliwa. – Zaprowadzisz mnie do niego? – spytała.

Michael spojrzał na panienkę. Jeszcze długi czas minie nim chłopak przyzwyczai się do buntu Klary. Był jednak pewien, że kiedyś on minie i wybranka jego pana zacznie się zachowywać tak jak powinna.

Pakt miłościWhere stories live. Discover now