We missed you

220 18 4
                                    

Melorah

Nazajutrz obudziłam się wcześniej, żeby pójść pobiegać. Ubrałam się w sportowe legginsy, bokserkę, a na nią szary, wełniany sweter. Trzydzieści minut biegania po dzielnicy, po czym wracam z powrotem do pokoju hotelowego. Tam pokojówka kłania się, lecz widzę, że marznie, bo wywietrzyłam cały pokój. Moje nawyki z Seattle się nie zmieniły. Podaje mi świeży ręcznik, a ja chętnie go biorę do ręki, idąc pod prysznic. Na stoliku śniadaniowym jest croissant z masłem i czarną kawą. Zjadam go szybko. Czuję się odprężona i pełna energii.

Niestety do drzwi puka Tom Lloyd przeszkodziwszy mi w tym. Zamykam okna, a mój wynajęty przez Sarę wizażysta uśmiecha się szczodro. Przegląda moją szafę pełną ubrań przywiezionych z Seattle. Nie jest zachwycony, wręcz bierze swoje nożyczki i tnie. Nie mam jakoś specjalnie ochoty kłócić się o parę szmat, gdy pieniędzy mam po uszy.

─ Przyniosłem ci coś specjalnego ─ oznajmia.

Przynosi mi haftowaną, ponadgabarytową koszulę z popelinom z detalami po bokach. Ozdobiona średniowiecznymi motywami z haftowanej nici i ręcznie robionymi motywami. Piki ze stójką, francuskie mankiety, niebieskie spodnie jeansowe w stylu mid-rise, czarne, aksamitne szpilki ze szpiczastą sylwetką i prostym obcasem, a także ─ jak powiedział Tom ─ Sarah zaprojektowała dla mnie złoty naszyjnik z podwójnym rzędem z urokiem chrząszczu Abalone, ozdobiony białą perłą. Naszyjnik zawiera kryształki Swarovskiego, metalowe gwiazdy i urok faux pearl. A sam Tom na dzisiejsze słońce zaproponował mi lekkie okulary przeciwsłoneczne bez oprawek. Obiektywy i skronie połączone są metalowym piercingiem.

Skręcił mi włosy, nadał objętości, przez co piękne, krótkie fale utrzymują się same, grzywka na czole idealnie wyczesana i dokładnie przystrzyżona, a co do makijażu postawił na róż wpadający w pomarańcz. Usta matowe, ponieważ nie znoszę innych pomadek. Tom się dostosował. Uważa, że skoro mówią o mnie w mediach, należałoby jakoś wyglądać. A ja szczerze mówiąc mam to gdzieś.

Zadowolony z siebie, żegna mnie, a tymczasem elegancki Alan wita mnie w progu, a ja mierzę go wzrokiem. Idealny śnieżnobiały T-shirt, jeansowe spodnie z podwiniętymi nogawkami oraz eleganckie, skórzane brązowe buty. Uśmiecha się do mnie, jasne oczy mu błyszczą na mój widok.

─ Sarah ma gust ─ komentuje. ─ A Tom spisał się doskonale.

─ Nie jestem modelką, że mam prezentować modę na ulicy ─ mruczę. ─ Pociął moje rzeczy, stwierdziłam, że para darmowych ubrań się nada.

─ Wydaje mi się, ale masz wystarczająco pieniędzy, żeby kupić sobie je sama ─ dodaje Alan.

─ Nie jestem materialistką ─ kwituje, zamykając temat.

─ Masz przygotowane papiery? ─ pyta.

Teczka leży na stoliku nocnym, macham nią, a potem podaję mu ją. Sprawdza zawartość dokumentów.

─ Wydaje mi się, że sąd weźmie sprawy lekarskie pod uwagę.

─ Nie, Alan. Ja tu narzucam swoją wolę. Mogę zerwać tę umowę w każdej chwili, w dupie mam ten tor, więc dlaczego mam sponsorować ludzi, których stać na samodzielność?

Wypijam kawę, po czym odkładam filiżankę na stolik śniadaniowy.

─ Mogłabyś ją zerwać, gdybyś ją podpisała, a podpisywać będziesz dzisiaj ─ mówi, poprawiając mnie. ─ Wiesz kto będzie na tym spotkaniu?

─ Z tego co wiem to Boldowie, paru przedstawicieli banku z Wisconsin i Illinois, a także prawnicy. Muszą dopilnować, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik ─ odpowiadam z grymasem na ustach.

SadgirlWhere stories live. Discover now