Starboy

140 13 2
                                    

Clyde

Jean była uparta. Bez przerwy kazała mi coś robić, być niemal w dwóch miejscach na raz, a ja kurwa jedynie miałem ochotę ją zapierdolić i wrócić do domu. Wracałem z placu budowy i prosiłem o klucz do pokoju. Wtedy zjawiła się Melorah. Zeszły ze mnie emocje i wyładowałem je na Jean, dzięki której zapomniałem o bólu jaki sprawiła mi Melorah tuż przed jej wyjazdem do Seattle. Tak bardzo za nią tęskniłem, że pragnąłem jej ust bardziej niż cokolwiek innego na świecie.

Jean zawsze wiedziała jak to spierdolić. Opowiedziała mi zwięźle swoją nieszczęśliwą sytuację z byłym mężem, więc skupiła się na pracy, ale opinię o niej wystawiłem sobie sam, jak tylko otworzyła usta. Jest kuzynką dziewczyny mojego życia, ale to nie zmienia faktu, że jest burą suką. Jest atrakcyjna, ale nie mógłbym z kimś takim wytrzymać. No chyba że nadal byłbym osiemnastoletnim gnojkiem, którego kręciłby jej tyłek i ładna twarz, więc nie przeszkadzałaby mi cała reszta, ale niestety te czasy minęły.

Bynoe zadzwonił do mnie i poinformował o zbliżających się zawodach. Czuję się jakbym wrócił do domu. Jak tylko wróciłem do Chicago, całe dnie spędzałem na siłowni i w garażu mechanicy przeglądali mojego crossa. Puściłem starą płytę Dr. Dre i mogłem się wreszcie wyluzować, a nie powiem brakowało mi tego. Wpuszczam do siebie świeże powietrze, mimo że sypie śnieg. Gosposia przygotowała mi sok z winogron, a ja tymczasem biorę orzeźwiający prysznic, aby rozluźnić mięśnie. Słyszę nagłe pukanie do drzwi, a w mojej sypialni pojawia się ojciec. Szybko wychodzę z kabiny i opatulam wokół bioder ręcznik, popijając sok z winogron.

─ Pan Rowe zrobił już pierwszy przelew, Clyde ─ mówi zadowolony ─ ale dostałem notkę, że spotkanie z panią Goldfinch nie poszło najlepiej.

─ Jean jest kuzynką Melorah ─ mruczę ─ straszna jędza, co poradzę.

─ Jean to siostrzenica Adeli Jane? ─ trzeszczy oczy.

─ Na to wychodzi ─ wzruszam ramionami ─ ciesz się, że przelew poszedł, zobaczymy jak pójdą prace w Portland.

─ Zmniejszymy bezrobocie w tamtym stanie, a to bardzo im na rękę ─ uśmiecha się dumnie ─ chcę żebyś pojechał do Nowego Jorku, pan Rowe jest zawsze na spotkaniach autorskich.

─ Kiedy?

─ Przyjęcie wigilijne... głupi czas, ale Rowe chce poznać cię osobiście ─ chowa ręce do kieszeń spodni i patrzy na mnie z powagą.

Wyłączam muzykę pilotem, wchodzę do łazienki, aby ubrać bieliznę i dżinsowe spodnie. Jestem niesamowicie skołowany. Dlaczego właśnie ja miałbym tam jechać? Mógłby przecież wziąć na zastępstwo jakiegokolwiek pachołka, a on woli wysłać tam mnie.

─ Myślę, że Rowe sam przedstawi ci powód, dla którego chce spotkać się z tobą, aniżeli ze mną.

─ Ale dlaczego ja? W końcu to wigilia, a ja powinienem być z mamą, Christopherem...

─ Obydwoje wiemy, że chcesz odżyć. Zresztą po tej sytuacji w Portland z Melorah...

─ Już ci to tłumaczyłem ─ wzdycham ciężko ─ nie wiedziałem.

─ A Jean wiedziała?

─ Pytałem ją dwa razy ─ odpowiadam nieco spokojniej ─ twierdzi, że nie miała z tym nic wspólnego, poza tym Portland było brane pod uwagę już miesiąc wcześniej.

─ W takim układzie dobrze, nie będę się już w to nakręcać, ale dajesz powody, aby Clare siała spustoszenie w mediach na temat naszej rodziny ─ tłumaczy mi jak małemu dziecku ─ a to bardzo nie na rękę naszej firmie. Dlatego, aby pokazać się z tej lepszej strony, musisz jechać do Nowego Jorku.

SadgirlWhere stories live. Discover now