Let's be friends

148 13 3
                                    

Jean zawsze była tą, która wciskała palce między drzwi. Odkąd ją pamiętam. W Springfield gdy często bawiłam się w chowanego z Alekiem, Jean przyjeżdżała zawsze głodna atrakcji i burd, więc dołączała do nas i do kolegów Aleca. Zabawa polegała na tym ─ jak to zabawa w chowanego ─ że szukało się dobrej kryjówki, żeby szukający nas nie znalazł. Jean zamiast tego kablowała, a potem był problem z chęcią do dalszej zabawy. Jean nie czuła się winna swoich błędów, a nawet jeżeli robiła to nieświadomie, twierdziła, że wszystko jest w najlepszym porządku, że wszystko ma pod kontrolą. W ten sposób rozwiodła się ze swoim mężem, którego nieświadomie doprowadzała do szaleństwa. Kłótnie spowodowane zazdrością, którą Jean jątrzyła bardziej pracując wśród samych facetów myślących tylko o szybkim numerku z nią na ich biurkach.

A teraz?

Wchodzi do pokoju Clyde'a, gdy stoimy w jednoznacznej sytuacji, jakby wchodziła tu nie pierwszy raz. Jean jest śliczna, doskonale to wie, potrafi rozkochać w sobie faceta, ale... Clyde? Co oni razem tutaj robią?

─ Melorah? ─ dziwi się kuzynka udając zaskoczoną. ─ Nie spodziewałabym się ciebie tutaj i to jeszcze w obecności Clyde'a.

Clyde odsuwa się ode mnie na chwilę.

─ Jean porozmawiamy później.

─ Wiedziałeś, że ona tu będzie? ─ pyta Jean jakby mnie tu nie było. ─ Właśnie wróciłam z lotniska, pan Rowe ma zjawić się na jutrzejszym spotkaniu w sali konferencyjnej, a ty obściskujesz się z byłą dziewczyną.

─ Jean, ja tu jestem ─ warczę. ─ I nie mów tak, jakbym była ci obca.

Kuzynka patrzy na mnie z grymasem na ustach.

─ Co ty właściwie tu robisz?

─ Interesy, droga kuzynko. A ty? Co robisz w ł a ś c i w i e w pokoju Clyde'a?

─ Wiesz o tym, że-

─ Wiem ─ ucisza Clyde'a Jean uniósłszy dłoń do góry. ─ Zauważ, że nie przyjechaliśmy tu dla przyjemności. Melorah... jak myślisz... jak zareaguje Mallory, gdy dowie się o tym zajściu?

─ Spójrz na siebie. Sypiasz z niewłaściwymi facetami, ingerujesz w sprawy innych ludzi, a potem dziwisz się, że są rozwody...

─ Czy ty myślisz, że ja i Clyde spaliśmy ze sobą? ─ prycha.

Wzruszam ramionami, a Clyde od razu zaprzecza.

─ Jean, o co ci chodzi?

─ Skup się! Pan Rowe jest wymagający, więc nie schrzań sprawy.

─ Cała ty. Prowokujesz, a potem zwalasz winę na innych ─ zakładam ręce na piersi.

Nie chcę tego słuchać, to wręcz żałosne ze strony Jean. Odkąd wyprowadziła się od rodziców, jest nie do zniesienia. Jest wyniosła, pewna siebie i co najgorzej traktuje innych gorzej, ale jak widać dogadała się z Clydem, co mnie osobiście nie dziwi, bo obydwoje są tak samo egoistyczni. Wychodzę z pokoju Clyde'a, mimo nawoływań, lecz nie mam najmniejszej ochoty użerać się z nimi do samego końca. Skoro łączą ich interesy, a nie łóżko to w porządku... poza tym co mnie dalej obchodzą jego problemy? Jakbym swoich nie miała.

Ściągam z siebie wszystkie ubrania, zamykam drzwi na klucz i wchodzę do wanny z gorącą wodą. To jest wszystko czego potrzebuje. Zmyć z siebie zapach Clyde'a i wszystkie nerwy. Na stole leży koperta i żółtozłoty wazon z bukietem białych i różowych lilii, których wcześniej nie zauważyłam wchodząc do pokoju. Koperta jest od właścicielki księgarni z podpisami innych autorów, którzy chcą mnie powitać z powrotem na pokładzie autorów. Jakie to urocze.

SadgirlDonde viven las historias. Descúbrelo ahora