Fuckboy

248 15 5
                                    

Melorah

Wracam z porannej bieganiny, skupiam się na sprawie Garcii, który poprosił mnie o rozmowę po rozprawie. Pewnie bardzo pragnie spojrzeć w oczy dziewczynie, która go wydała. Zapewne czeka na to już od pięciu lat. Zgodziłam się.

Tom zrobił mi makijaż i przyszykował kobiecą, śnieżnobiałą bluzkę z żorżety, haftem i wysokim kołnierzem z falbanami, aksamitną spódnicę o wyrazistej sylwetce z linii A, w dodatku stebnowanie graficzne nadaje dekoracyjny wygląd, na stopy kazał nałożyć sandały w stylu gladiatora w czarnej, zamszowej skórze cielęcej z masywną, ale kobiecą piętą ze skóry. A w prezencie od Sary otrzymałam płaszcz z dzianiny w kolorze kości słoniowej z wielobarwnymi wzorami na wełnie streczowej. Posiada rozcięcie na ramiona i wysoki kołnierz z zapięciem w stylu hak i oko o ile mogę tak to określić.

Piję pierwszą filiżankę kawy przed wyjściem, jednocześnie przeglądam zeznania Katherine i Willa. Jak widać Katherine próbowała zwalić winę na Willa, bo był przesłuchiwany i obserwowany od dłuższego czasu. Wsparł go pan Bold, który jasno dał do zrozumienia ławie przysięgłych, że chłopak działał w innej wierze i celu. A teraz jestem ja ─ winna nieszczęść Henry'ego Garcii.

Do drzwi puka Alan. Ubrany w białą bawełnianą koszulę popelinową z niefunkcjonalnymi szelkami na ramieniu oraz wykończony zapinanym na guziki przodem i mankietami, wąskie spodnie jeansowe są wykonane z czarnej, elastycznej tkaniny, a buty wykonane są z oksfordzkiego aksamitnego zamszu. Detale skrzydełkowe z ząbkowanymi krawędziami i skórzaną podeszwą sprawiają, że stopa wygląda na szczuplejszą. W rękach trzyma płaszcz. Posyła mi uśmiech.

─ Gotowa? Samochód już czeka ─ mówi.

─ Tak ─ odkładam filiżankę i papiery obok. ─ Chodźmy.

Zamykam pokój i schodzimy do lobby, gdzie stoi kierowca. Kłania nam się, po czym razem wsiadamy do auta.

─ Jak się czujesz? ─ pyta z troską w głosie.

─ Mam ci ułatwiać zadanie odpowiadając na pytanie? ─ prycham. ─ Nie jest źle. Cieszyłabym się, gdybyśmy wrócili już do Seattle.

─ Aż tak ci się spieszy? Naciskałaś na wyjazd, a jesteśmy tu dopiero trzeci dzień!

─ Kobieta zmienną jest ─ wzruszam ramionami.

─ O tobie nie da się tego powiedzieć. Humorzasta to bardziej odpowiednie słowo ─ dodaje szczerze. ─ Rozmawiałem z Acacią, nie wierzy mi, że pilnuję cię z piciem, ale ufa, że wrócisz nie sprawiając problemów.

─ Myślałam, że posiadasz dar przekonywania ─ marszczę nos.

─ Ja też...

Resztę drogi przemierzyliśmy w milczeniu, ale niedługo potem docieramy na miejsce. O dziwo odbiera nas Mildred, która niepewnie uśmiecha się do mnie, lecz ja mijam ją jak obcego idąc w stronę wejścia. Nie jestem gotowa na szczerą rozmowę z nią, czy z Gregiem, bo dalej chowam urazę za przeszłość. Staram się jednak tego nie okazywać, a w dodatku próbuję panować nad emocjami. Widzę, że Mildred stara się do mnie dotrzeć, aczkolwiek nie zamierzam jej niczego ułatwiać. Ma na sobie czarną skórzaną kurtkę, kremowe pręgowane body z długim rękawem i okrągłym dekoltem, eleganckie spodnie i wysokie sandały z klamrą po bokach.

─ Melorah, poczekaj ─ mówi pospiesznie.

─ Mildred, spieszę się na rozprawę ─ macham ręką, próbując od niej uciec.

─ Musisz coś wiedzieć!

Zatrzymuje mnie w miejscu. Alan mija nas i idzie do środka. Proszę go o to. A Mildred posyła mi smutne spojrzenie.

SadgirlWhere stories live. Discover now