I'll be honest with you

142 10 1
                                    

Ledwie wciskam do ust sałatkę cezar. Jedynie piję białe wino, Gerard czyta dokumenty, które dostał łącznie z lunchem w dużej kopercie, a Alan skupia się na jedzeniu. Jak wróciłam od Clyde'a już obydwoje czekali na mnie z jedzeniem. Obydwoje jakby gotowi do powrotu, choć jeszcze nie nastąpił ten czas.

─ Czemu nie jesz? ─ Alan podnosi na mnie swój wzrok.

─ Nie jestem głodna ─ odpowiadam.

Wyrywa mi z ręki wino i wlewa do swojego kieliszka. Patrzę na niego pretensjonalnie, zaś on z pretensją malującą się na twarzy wraca do jedzenia. Nie winię go za to. Nadal się troszczy chociaż wcale go o to nie proszę; jego bezinteresowność i surowość jest teraz tym czego tak bardzo potrzebuję.

─ Na twoim miejscu radziłbym to zjeść ─ mówi ─ potem idziemy na badania kontrolne, Acacia kazała.

─ Lampka wina jej nie zaszkodzi? ─ dopytuje zaciekawiony Gerard.

─ Dlatego jej zabrałem ─ kwituje wycierając purpurową serwetką kąciki ust. ─ A ty lepiej się pospiesz, za półtorej godziny masz wizytę.

─ Będziesz się teraz na mnie wyżywał? ─ pytam z ironią. ─ A myślałam, że tylko jedna osoba z naszego trio krwawi co miesiąc.

─ Jesteś sama sobie winna, Mel.

Alan odchodzi, po czym odnosi talerz, następnie idzie do pokoju, wyciągając z kieszeni telefon. Przez nadmiar nerwów nie zastanawiam się gdzie dzwoni, chociaż sądząc po znajomościach ─ do miejscowych lekarzy. Gerard śmieje się ze mnie, kręci głową, jakbym była clownem, z którego Alan stroi sobie żarty. Obydwoje są dużo starsi, a mnie traktują jak pospolitą gówniarę. Nie lubię tego, mimo że Alan ma cholerną rację. Chłopak nie użala się nad sobą i nie jest ślepo wpatrzony we mnie, jak przypuszczał Gerard. Przynajmniej w jednej kwestii nie miał racji. Na siłę teraz będę jeść tę sałatkę, tylko po to, żeby Alan w końcu przestał się wymądrzać.

─ Widzę, że humor mu dopisuje. Kłótnia w związku to podstawa ─ gruchocze, odłożywszy zaświadczenia.

Wywracam oczami.

─ Jest zazdrosny.

─ Dziwisz mu się? Starboy przewyższa go pozycją, majątkiem, nazwiskiem i pochodzeniem i wie doskonale, że kiedyś żarliwie go kochałaś.

Wciąż kocham... ale chyba już czas przestać.

Milczę spuściwszy wzrok na talerz. Zjadam już posiłek w ciszy, a potem odkładam talerze, zaciskając palce na blacie kuchennym. Tak, dzisiaj dostałam niemałego kopa w dupę za swoją naiwność, że Clyde przyjmie ze spokojem moją decyzję. Nie chcę brać udziału w tym cyrku, tylko spokojnie żyć. Być może z Alanem. Byłby to dobry czas.

Jak tylko pozbierałam swoje myśli do kupy i nastawiłam się na wizytę z lekarzem, wraz z Alanem udałam się do szpitala gdzie mają mnie zbadać. Głównie pobrać krew, sprawdzić ciśnienie, wzrost, wagę i wszystkie sprawy związane z fizjologią. Głównie endometrioza.

─ Kiedy pani ostatni raz współżyła? ─ pyta ginekolog.

Alan ukradkiem patrzy na mnie.

─ Cztery dni temu ─ mówię cicho.

─ Regularnie pani miesiączkuje?

─ Zawsze się spóźnia. Odkąd pamiętam.

─ Zabezpiecza się pani?

─ Nie.

Koniec pytań. Badania ciążowe. Świetnie. Ci idioci wciąż myślą, że zajdę w ciążę. Już dawno straciłam nadzieję. Alan jednak denerwuje się bardziej niż ja, wiedząc o tym, że nie zabezpieczywszy się, może niespodziewanie zostać ojcem. Jest to prawie niemożliwe. Prawie.

SadgirlDär berättelser lever. Upptäck nu