Po kuchni cichy jęk się rozlega,
Leci w dół skórka ziemniaczana.
Ostrym nożykiem to, co ciąć trzeba,
Cięte jest zwinnie, bez zawahania.Mój ty ziemniaku, mój kartofelku,
Pora się wyzbyć słodkiej beztroski.
Tyleś wyleżał w białym wiaderku
W piwnicy, w niewiedzy i ciemności.Ty, coś na polu rósł doglądany,
Przez rolników pielęgnowany,
Byś piękny dojrzał i okazały,
Byś gdzieś na targu został sprzedany.Teraz, ziemniaczku, słuchaj, co powiem:
Obiorę także Twoich kolegów.
Do wody wrzącej wrzucę Cię potem.
Choć byś próbował, nie ujdziesz od tego.Stwierdzisz "okrutne"?
Tak, takie życie.
Czy coś w tym zmienisz?
Nie, los Twój taki.By w ziemi dojrzawszy
Być wykopanym,
Nożem obdarłszy
- Ugotowanym.To musisz przeżyć, będąc warzywem,
By móc wykarmić całą rodzinę.
![](https://img.wattpad.com/cover/116931757-288-k528020.jpg)
CZYTASZ
Wierszowańsko
Poetry"Stworzę wam sztukę nową, sztukę czarnych miast. Będzie mocna jak wódka i dobra jak piernik. Zdziwicie się, że tyle jest na niebie gwiazd, których żaden wam przedtem nie odkrył Kopernik." [Zmęczył mnie język...] - Bruno Jasieński (Utwory wstawiane w...