13.

116 8 2
                                    

Wspólne nocowanie wspominali aż do poniedziałku. Bardzo im się wtedy podobało i każde miało cichą nadzieję na powtórkę, która tym razem nie będzie spowodowana przypadkiem. Cieszyli się również, że zrobili zdjęcia i oglądali je jeszcze kilka razy. Powrót do szkoły okazał się dla nich nieco męczący, ale klubowe zajęcia zawsze poprawiają ich humor. 

... 

Dzisiejszy dzień był dla Toshiko bardzo dziwny. Miała właściwie wrażenie, że nie chce w nim uczestniczyć, ale jednocześnie nie mogła się od tego uwolnić. Jej babcia mając tego świadomość, zdjęła nawet kalendarz ze ściany. Doskonale wiedziała, co oznacza w tej małej rodzinie data dziewiętnasty czerwca. 

Dziewczyna przy śniadaniu chciała sprawić wrażenie jak najbardziej normalnego zachowania. Szczerze zauważyła, że na ścianie nie ma kalendarza i jej babcia zrobiła to specjalnie. Ale kto w dzisiejszych czasach nie ma przy sobie telefonu? Nie chciała jej jednak mówić, że to bezsensu, bo miała świadomość, że może i ona nie chce pamiętać o dzisiejszym dniu. 

-Wrócę około pół do szóstej. Idę zobaczyć trening Noyi. -uśmiechnęła się, chcąc wychodzić z domu do szkoły.  

-Rozumiem, uważaj na siebie. -ostrzegła tymi samymi słowami, co zawsze. -Miłego dnia. -odwzajemniła gest, a po chwili patrzyła, jak wnuczka macha jej na pożegnanie, nadając szybkości swoim krokom. Miała nadzieję, że ten dzień nie będzie dla niej aż taki ciężki. 

Dzięki Noyi, Kimio nauczyła się pojawiać w szkole o kilka minut wcześniej, niż zwykle. O tej porze rozmawiała z nim, czasami również w towarzystwie jego łysego przyjaciela. Nieco żałowała, że są w osobnych klasach, ale sale i tak były stosunkowo blisko siebie, więc nie mieli problemu, aby się odnaleźć.  

Zauważyła bruneta dość szybko, stał pod ścianą zupełnie sam. Najwyraźniej Tanaka jeszcze się nie pojawił, co było jej po części na rękę. Próbowała się silić na uśmiech, ale w głowie cały czas miała pewne zdarzenie, którego dzisiaj była rocznica. Kiedy uznała, że wygląda dostatecznie normalnie, podeszła do niego. 

-Hej.. -zaczęła dość nieśmiało, a brązowe oczy spojrzały wprost na nią. 

-Cześć Toshi-chan. -uśmiechnął się od razu, widząc przyjaciółkę. Jednak dostrzegając jej mizerny wyraz twarzy, odrobinę się zmartwił. -Wszystko dobrze Toshi? -spytał łagodnie. 

-Noya, mogłabym przyjść dzisiaj na trening? -spytała ze skruchą w głosie, która jak zawsze rozczulała Yuu. Z drugiej strony nieco zdziwiło go to pytanie. 

-Przecież możesz przychodzić, kiedy tylko chcesz. Coś się dzieje? -położył jej jedną rękę na ramieniu. 

-Jest dobrze. Chciałam tylko mieć pewność, że nie będę przeszkadzać. 

-Nigdy nie przeszkadzasz. -uśmiechnął się, chcąc w ten sposób rozwiać jej wszelkie wątpliwości. W tym momencie oboje usłyszeli dzwonek na pierwszą lekcję, przez co byli zmuszeni się rozdzielić. Uzgodnili, że spotkają się na następnej przerwie i oboje odeszli w swoje strony.    

Spotykali się na każdej możliwej przerwie. Toshiko starała się zachować pozory swojej normalności. Nishinoya jednak miał pewność, że dzieje się z nią coś złego. Jednak Kimio nie chciała mu mówić, o co chodziło, twierdząc, że wszytko jest dobrze. 

Kiedy poszli razem na trening, Kimio zajęła miejsce na ławce, które zawsze był dla niej wolne. Libero im częściej na nią spoglądał, tym czuł się bardziej zmartwiony, co odbijało się na jego grze. Częściej przepuszczał piłki, szczerze za to przepraszając niezadowolonego kapitana. Pierwszy raz tak bardzo chciał, aby trening już się zakończył. Tuż po nim, jako pierwszy pobiegł do szatni i przebrał się, wracając do dziewczyny, która czekała przed drzwiami sali. 

-Chciałabyś iść do parku? -spytał, powoli ruszając przez siebie.

-W sumie czemu nie. -libero widział, jak jego przyjaciółka staje się coraz bardziej nieobecna przy nim. Zazwyczaj wesoło z nim rozmawia, śmieje się. A dzisiaj ledwo jest w stanie złożyć jedno zdanie. Po dość cichej drodze do parku usiedli na pierwszej lepszej ławce. Brunet czuł jednak, że dłużej nie zniesie tej niepewności. 

-Toshi... powiesz mi, co się stało? Martwię się o Ciebie. -spojrzał na nią z jeszcze większym smutkiem, niż wcześniej. Widział, jak coś ją trapiło, a on chciał coś z tym zrobić. Kimio wzięła głęboki oddech. Przecież to mój najlepszy przyjaciel. Komu mam się wyżalić, jak nie właśnie jemu? 

-Dzisiaj jest rocznica śmierci mojej mamy. -powiedziała na jednym wdechu. Wtem odwróciła swój wzrok od chłopaka. czując w kąciku oka małą łezkę. Yuu czuł, jakby coś go paraliżowało. Czuł się, jakby dokonał kolejnej głupoty przez swoją zbytnią ciekawość. Zamrugał intensywnie, otwierając lekko usta. Teraz absolutnie nie dziwił się, dlaczego dziewczyna nie chciała mu nic powiedzieć. 

-Toshi... Przepraszam, że spytałem. -spuścił swój wzrok. 

-Nie Noya. Potrzebowałam to komuś powiedzieć. Dziękuję, że byłeś tą osobą. -łza, która niekontrolowanie spłynęła po jej policzku, zostawiła za sobą mokry ślad. Chłopak nadal nie wiedział, co miał dalej mówić. Poczuł w jednej chwili, że ktoś go obejmuje. Była to osoba siedząca zaraz obok. Dlaczego to właśnie dziewczyna przytulała jego? Dlaczego nie mogło być na odwrót? Nieco trzęsącymi się rękami objął ją w pasie, przyciągając do siebie. 

-Toshi-chan? 

-Dziękuję, że jesteś obok Noya. Jesteś jedyną osobą, której mogę się tak zwierzać. -nie myślała, że dzisiejszego dnia nie będzie chciało jej się płakać. Yuu właśnie tak ją pocieszał. Samą swoją obecnością. Niczym prawdziwy anioł stróż.

-Mogę coś dla Ciebie zrobić? -spytał z nadzieją. Dziewczyna nie zastanawiała się szczególnie długo. 

-Pobujasz mnie na huśtawce? -odsunęła się od niego, patrząc w jego oczy. Oczy będące najpiękniejszymi, jakie kiedykolwiek widziała. I nie bała się tego przyznać przed samą sobą. Noya przystał na jej propozycję od razu. Pokiwał głową, na co Kimio się uśmiechnęła. W tamtej chwili mocno mu ułożyło. Kiedy oboje wstali, libero poczuł, że Toshiko sama z siebie trzyma go za rękę. Nie puszczała jej dopóki nie znaleźli się na placu zabaw, koło huśtawki. Kiedy usiadła, Noya przeszedł do tyłu i zaczął ją popychać, a ona postanowiła sobie pomóc nogami. 

-Mogę coś zrobić? 

-Zależy. -zaśmiała się lekko. Siatkarz przykucnął przy jej torbie, wyciągając aparat. Przebywał z jego właścicielką dość często, więc po części umiał się nim posługiwać. -Noya... 

-Oj no weź, tylko jedno. -jakież to było małe, słodkie kłamstwo, gdzie z jednego zdjęcia zrobiło się dwadzieścia. Chłopak miał przy tym sporo frajdy, będąc z siebie jednocześnie dumnym. 

-No chodź się pochwal. -zawoła go do siebie, zatrzymując huśtawkę i patrząc na fotografie. -Całkiem, całkiem. -pochwaliła go. -Niedługo letnia przerwa. -westchnęła z zadowoleniem w głosie. 

-Tak, w końcu. Ale i tak mamy treningi. 

-Wiem, ale... czy moglibyśmy ją dobrze wykorzystać? Tak.. razem? Wspólnie? -chłopak popatrzył na nią, rozumiejąc w pełni, co ma na myśli. Cieszył się, że dziewczyna chciała spędzać z nim czas, bo i jemu samemu bardzo na tym zależało. Uszczęśliwiało go każde spędzone wspólnie z nią kilka godzin. 

Too Short? | Yuu Nishinoya x OCOnde as histórias ganham vida. Descobre agora